Takiej karuzeli w polskiej piłce nie było dawno. Kilkanaście godzin po tym, jak Dariusz Mioduski i Bogusław Leśnodorski ogłosili przejęcie kontroli nad warszawską Legią z rąk ITI, we Wrocławiu zaprezentowano nowych właścicieli Śląska, którzy przejęli od miasta niewiele ponad 50 proc. akcji klubu – pakiet, który jeszcze niedawno należał do spółki Zygmunta Solorza-Żaka, który jednak popadł w konflikt z miastem.

Nowi inwestorzy Śląska to farmaceutyczny Hasco-Lek, budowlany Inter System i spółka Supra Invest, należąca do przedsiębiorcy Rafała Holanowskiego, który majątek zbił na brokerce ubezpieczeniowej.
- Jako inwestorzy finansowi i kapitałowi, zamierzamy pomóc wyjść klubowi z trudnej sytuacji, w jakiej się znalazł – mówi Rafał Holanowski.
Śląsk długo trwał w stanie zawieszenia, gdy nie wiadomo było, czy Zygmunt Solorz-Żak (który chciał budować galerię handlową przy Stadionie Miejskim) będzie jeszcze dokładał do drużyny. Konflikty między współwłaścicielami we wrześniu ubiegłego roku doprowadziły niemal do złożenia przez zadłużony klub wniosku o upadłość, w końcu jednak miasto odkupiło od miliardera większościowy pakiet, który teraz sprzedało lokalnym inwestorom.
- Zależny nam przede wszystkim na rozwoju sportu w regionie. Ja już mam doświadczenie w sponsorowaniu sportu na Dolnym Śląsku, ponieważ zajmował się żużlem oraz maratonem. Włączając się do Śląska, podtrzymuję zdanie, że Wrocław zasługuje na to, aby dysponować naprawdę solidną drużyną. Chcemy wprowadzić spokój w szeregi klubu, a nad całością pieczę będzie sprawował zarząd, który musi mieć pewien spokój, aby jego praca przyniosła założone efekty – mówi Stanisław Han, prezes Hasco-Leku.
Śląsk w ostatnich sezonach pod względem piłkarskim radził sobie bardzo dobrze: w 2012 r. został mistrzem kraju, w ubiegłym roku był trzeci. Teraz, po rundzie jesiennej, jest dopiero 13. Według EY, przygotowującego co roku ranking „Piłkarska liga finansowa”, ma spory potencjał finansowy – m.in. dzięki nowoczesnemu i dużemu stadionowi, zbudowanemu na EURO 2012 – ale w ostatnich latach jego kasa świeciła pustkami. W 2012 r. miał 38,2 mln zł przychodów (czyli o 57 proc. mniej niż Legia i 28 proc. mniej niż Lech Poznań), a jego wskaźnik rentowności netto był 34,5 proc. na minusie. Tu, zdaniem ekspertów, potrzebne jest coś więcej niż nowi właściciele z głębokimi kieszeniami.
„Klub, który od kilku lat regularnie jest w czołówce Ekstraklasy, gra w europejskich pucharach, a jednocześnie dysponuje tak znakomitym stadionem, ma po prostu obowiązek generować zdecydowanie wyższe przychody niż robią to obecnie wrocławianie” – głosił raport EY.
