Trump wciąż pod dyktatem Putina

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2025-10-19 16:00

W weekend prezydent USA potwierdził, że trzyma z carem Kremla, z którym wcześniej odbył serdeczną rozmowę telefoniczną.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Niecały tydzień po doprowadzeniu przez Donalda Trumpa na szczycie w Szarm el-Szejk – przynajmniej w jego własnym mniemaniu – do pokoju między Izraelem a Hamasem, kruche porozumienie rozejmowe zaczyna się sypać. Strona palestyńska zwróciła dotychczas 12 z 28 ciał zabitych zakładników, ale nie to jest głównym pretekstem, bo pozostałych zwłok faktycznie nie udaje się odnaleźć pod gruzami. Z każdym dniem zdarza się coraz więcej zbrojnych incydentów. Izrael utrzymuje, że terroryści Hamasu przeprowadzają regularne zaczepne ataki na jego armię poza strefą buforową wyznaczoną jednostronnie tzw. żółtą linią. Izrael reaguje, chociaż na razie umiarkowanie. Minister bezpieczeństwa Itamar Ben Gwir zaapelował jednak do premiera Benjamina Netanjahu o wznowienie w Strefie Gazy pełnoskalowych działań wojskowych, jako że prawica absolutnie nie wierzy w realność porozumienia z Hamasem, którego idei z definicji jest kategorycznie przeciwna.

Miniony tydzień potwierdził iluzoryczność jednego z głównych punktów umowy firmowanej przez Donalda Trumpa. Rozbrojenie się i skapitulowanie Hamasu w ogóle nie wchodzi w grę. Notabene na przesyconej propagandowym zadęciem zbiórce w Szarm el-Szejk w ogóle nie wspomniano na piśmie o perspektywie utworzenia prawdziwego, niepodległego – czyli bez obecności izraelskiego żołdactwa i uzbrojonych osadników – państwa Palestyna w miejscu obecnej kontraktowej autonomii.

Rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie to zła prognoza dla uczciwego rozejmu w agresji Rosji na Ukrainę. Według równie narcystycznych co fałszywych obliczeń Donalda Trumpa byłaby to dziewiąta jego zakończona wojna. W weekend potwierdził jednak, że trzyma z Władimirem Putinem, z którym wcześniej odbył serdeczną rozmowę telefoniczną. Car Kremla kategorycznie zakazał gospodarzowi Białego Domu przekazywania Ukrainie ofensywnych pocisków manewrujących Tomahawk. Naiwny prezydent Wołodymyr Zełenski właśnie po nie przyjechał w piątek do Waszyngtonu, ale wrócił z niczym. 47. prezydent USA po rozmowie z Putinem doszedł do wniosku, że Tomahawki są jednak konieczne… do obrony Stanom Zjednoczonym. A przecież ich wersja lądowa już dawno została wycofana ze służby i zakonserwowana, pozostały tylko w marynarce. Te rozkonserwowane z demobilu i przekazane Ukrainie stałyby się bronią, która czysto teoretycznie już sparaliżowała Moskwę. Trump zastępczo przekazał Zełenskiemu dobrą radę – rozejm na obecnej linii frontu, z kilkoma korektami nakazanymi przez Putina. O jakichkolwiek nowych sankcjach USA wobec Rosji nie ma mowy, Trump raczej liczy dni do przywrócenia zwyczajnych relacji biznesowych.

Na razie wiadomo, że wizerunkowe punkty chce na tej wojnie zdobyć węgierski premier Viktor Orbán, który jak wielu władców zamierza panować wiecznie. Ku zaskoczeniu egipskich gospodarzy, na życzenie Donalda Trumpa zjawił się w Szarm el-Szejk, gdzie był tylko planktonem zwiększającym liczbę główek na familijnym zdjęciu. W rewanżu usłużnie zaoferował Budapeszt na miejsce ewentualnego kolejnego szczytu Trumpa z Putinem, ściganym przez ONZ-owski trybunał z Hagi zbrodniarzem wojennym.

Branża lotnicza analizuje, jakąż to drogą car Kremla mógłby dotrzeć do Budapesztu. To nie takie łatwe jak lot nad Syberią do Anchorage na Alasce. Z Moskwy po prostej to 1,5 tys. km, ale Ił-96 rosyjskiego despoty musiałby przelecieć aż 5 tys. kilometrów naokoło. Ponad Morzem Czarnym, w poprzek Turcji (gospodarza przyszłorocznego szczytu NATO), potem nad Morzem Śródziemnym poniżej Krety, z Adriatyku nad Czarnogórą – zrusyfikowanym gospodarczo i osobowo kolejnym członkiem NATO – a dalej już tylko przyjazna Serbia. Trump z Erdoganem i Orbánem sojuszniczo wymogą na rządzie Czarnogóry zgodę, bo jeśli nie, to maszyna zbrodniarza musiałaby przelecieć – oczywiście w imię pokoju à la Trump – w niecały kwadrans nad maleńką republiką na chama.