Trzeba ciąć deficyt budżetowy

Tomasz Siemieniec
opublikowano: 2001-05-18 00:00

Trzeba ciąć deficyt budżetowy

Transformacja, jaką Polska przechodzi od 1989 r., jest przykładem znacznie szerszej tendencji, która zachodziła na świecie. W Europie Zachodniej już od 20 lat dąży się konsekwentnie do ograniczania roli państwa w gospodarce. Kolejną fazą tych przemian było odejście od wiary w ożywczą moc deficytu budżetowego. W tej dziedzinie bardzo istotną rolę odegrał Bill Clinton, który przysłużył się zdecydowanej konsolidacji finansów publicznych.

Reformy gospodarcze miały strategiczne znaczenie dla polityki. Spowodowały, że w świecie polityki jest mniej paraliżu i korupcji Z kolei im mniej prywatyzacji, liberalizacji, deregulacji, tym więcej biedy, nierówności i korupcji. Pierwszą barierą na nowej drodze po 89 r. był brak partii politycznych. O tym, że Polska potrafiła szybko sobie z tym problemem poradzić, zdecydowała sprawność intelektualna i organizacyjna jej obywateli. W okresie transformacji w tej części świata zaskakuje bardzo mała liczba protestów społecznych. Zdecydowanie więcej mieli ich chociażby Francuzi oraz kilka innych krajów o rozbudowanych gospodarkach.

Bez protestów

W okresie tak głębokich przemian nie można było uniknąć niezadowolenia. Wiąże się to z wielkimi nadziejami społecznymi, a zrozumiałe jest, że różne grupy miały zupełnie inne możliwości awansu. Na transformacji najbardziej zyskali księgowi, prawnicy, specjaliści od nowych technologii. Inne grupy musiały się pogodzić z degradacją społeczną i wcale nie musiało im się to podobać.

Różne skale

Istnieją różnice w tempie rozwoju gospodarki między poszczególnymi krajami Europy Środkowej i Wschodniej. Wystarczy podać przykład Polski i Rosji: w 1991 r. nasz PKB stanowił 20 proc. PKB Rosji. W 1999 r. różnica zmalała do 50 proc. Widać zatem wyraźnie, że skala następstw upadku komunizmu jest bardzo różna. Im kraj był mniejszy i mocniej powiązany z Rosją gospodarczo, tym większy groził mu szok. Dlatego na ogromny szacunek i podziw zasługują kraje nadbałtyckie, ponieważ wyjątkowo dobrze poradziły sobie z budową własnych gospodarek. Teoretycznie na najmniejszy szok narażona była Rosja. W tym przypadku decydująca okazała się jednak jakość polityki gospodarczej.

Podzieleni

Doświadczenia transformacji w tym regionie wyraźnie pokazują, że sprawdziły się wszystkie klasyczne zalecenia ekonomii. Mam na myśli m.in. konsekwentne usuwanie zbyt wysokiego deficytu budżetowego, deregulację, prywatyzację i liberalizację. Co do polskiej specyfiki i kilku innych krajów regionu, wyróżnia nas kilka elementów. Chodzi m.in. o masową, przemyślaną prywatyzację, głęboką reformę emerytalną (wyprzedziliśmy nawet Francję i Niemcy) i utworzenie sektora prywatnego oświaty i edukacji.

Tempo realizacji reform wyraźnie podzieliło kraje Europy Środkowej i Wschodniej na te o mniej i bardziej rozwiniętych gospodarkach. Główne błędy tych, którzy są opóźnieni, to słabszy rozwój sektora prywatnego ze szczególnym uwzględnieniem małych i średnich firm, słaby sektor bankowo-finansowy, gorsze warunki do inwestycji zagranicznych oraz zdecydowanie większa korupcja. Jest jedno źródło tych mankamentów: zbyt rozdęty i zdeformowany sektor publiczny.