Trzęsienie ziemi w PKO BP

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2024-02-14 16:02
zaktualizowano: 2024-02-14 17:44

Do czasu zakończenia konkursu na prezesa bankiem pokieruje czteroosobowy zespół, którego szefem został Szymon Midera.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przed środową radą nadzorcza PKO BP rynek nie zakładał, że w banku dojdzie do trzęsienia ziemi. W związku z dymisją złożoną przed tygodniem przez Dariusza Szweda z funkcji prezesa oczekiwano uzupełnienia wakatu. Pod uwagę brane były dwa scenariusze: rada deleguje jednego z członków do czasowego kierowania zarządem lub zleci takie zadanie Piotrowi Mazurowi, szefowi ryzyka.

W roli delegata najczęściej obsadzany był Szymon Midera z tej prostej przyczyny, że jako jedyny człowiek w nadzorze zna się na bankowości również w wymiarze praktycznym. Przez wiele lat pracował najpierw w mBanku, a potem w Banku Pocztowym. Pełne przejęcie kontroli nad PKO BP przez Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP), któremu bank podlega, miało nastąpić dopiero po rozstrzygnięciu konkursu na stanowisko prezesa.

Rzeczywistość przerosła jednak oczekiwania rynku. Jeszcze podczas obrad w banku pojawiły się pogłoski, że w zarządzie może dojść do totalnej czystki. Trzeba nadmienić, że radzie i MAP udało się zachować ścisłą blokadę informacyjną w sprawie zakresu planowanych zmian w banku.

Zasada no mercy

Dopiero około godz. 15 udało się uzyskać pierwsze niepotwierdzone informacje, że rada dokonała prawdziwego spustoszenia w zarządzie banku, dymisjonując wszystkich członków zarządu oprócz Piotra Mazura. Przyjęto zasadę „no mercy” i posady stracili zarówno nominaci PiS, często o zerowym doświadczeniu bankowym, jak też Andrzej Kopyrski, fachowiec od korporacji bez politycznych powiązań.

Stery banku tymczasowo przejęła czwórka delegatów rady. Szefem kadłubowego kierownictwa został Szymon Midera, przejmując obowiązki prezesa. Delegacje otrzymali ponadto Maciej Cieślukowski i Marek Radzikowski.

Bankiem tymczasowo będzie zarządzać najmniejszy zarząd w historii. Zgodnie ze statutem PKO BP pełna obsada kierownictwa składa się z dziewięciu wiceprezesów.

Nie drażnić nadzoru

Oszczędzenie szefa ryzyka może wynikać z faktu, że prawo bankowe wymaga, by w zarządzie zasiadała co najmniej jedna osoba posiadająca autoryzację Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), czyli prezes lub właśnie CRO. W przeszłości różnie bywało z respektowaniem tego przepisu w państwowych bankach (vide Alior). MAP albo zamierza zatrzymać Piotra Mazura w banku, albo nie chce drażnić nadzoru. Kadłubkowy zarząd w największym banku, bez osoby z autoryzacją to opcja trudna do przyjęcia przez KNF, nawet jeśli w przeszłości niejedno musiała przełknąć. Taki ruch świadczy też o poszanowaniu elementarnych zasad obowiązujących w bankowości.

Prezes już w marcu

Z punktu widzenia banku wyczyszczenie zarządu i tymczasowe kierownictwo nie mają większego znaczenia dla bieżącej działalności. W PKO BP od dłuższego czasu biznes prowadzą dyrektorzy, którzy w większości uniknęli politycznej zawieruchy, jaka przez ostatnie dwa lata przewracała fotele w zarządzie. Ze względu na zróżnicowany merytoryczny poziom członków ścisłego kierownictwa większość spraw była delegowana na menedżerów niższego szczebla.

Poza tym okres interregnum raczej nie potrwa długo. Rada nadzorcza rozpisała konkurs na stanowisko prezesa banku i członków zarządu. Termin składania aplikacji mija 26 lutego. Możliwe, że już na początku marca poznamy nazwiska szefa banku i jego najbliższych współpracowników.

Bilans zamknięcia

Przeczytaj podsumowanie ośmiu lat działania PKO BP pod rządami PiS „PKO BP długo bronił się przed polityką”