Żaden inwestor nie odważył się jeszcze na oficjalne stwierdzenie: „to koniec marzeń o polskich łupkach”. Nie zdobył się na to też żaden przedstawiciel rządu. Nieoficjalnie o fatalnych nastrojach w branży mówią jednak chętnie. Kiedy zagrają w otwarte karty? Okazje się zbliżają.

Odejmą setki milionów
Dobrą sposobnością mogą być odpisy. Skoro żadna z firm nie uzyskała dotychczas takich przepływów gazu, które dawałyby nadzieję na opłacalność wydobycia, to znaczy, że dotychczasowe odwierty są nieudane. A ich wartość… zerowa. Z perspektywą odpisów będą się musiały zmierzyć państwowe spółki giełdowe — prowadzące w liczbie odwiertów.
— Inwestorzy powinni się spodziewać odpisów związanych z utratą wartości odwiertów wykonanych przez PGNiG i Orlen w ramach poszukiwań węglowodorów niekonwencjonalnych. Pojawią się w tym lub przyszłym roku w raportach rocznych lub półrocznych [bo te podlegają audytowi — red.]. Wstępnie szacuję, że nie przekroczą 1 mld zł dla obu spółek łącznie — mówi Tomasz Kasowicz, analityk Domu Maklerskiego BZ WBK.
Trudno wyliczyć ich dokładną wartość, bo spółki nie wyszczególniają, ile wydały na odwierty niekonwencjonalne. Można to oszacować, mnożąc liczbę wykonanych odwiertów (17 w przypadku PGNiG i 11 w przypadku Orlenu) przez ich średni koszt, wynoszący w tym okresie 10-15 mln USD. Niewykluczone, że odpisy skłonią zarządy PGNiG i Orlenu do ogłoszenia „końca łupków w Polsce”.
Inwestorzy giełdowi nie powinni być tym jednak zaskoczeni. — Nadzieje związane z poszukiwaniem łupków w Polsce były i są pozbawione sensu.
Wycena spółek nigdy nie uwzględniała ani metra sześciennego gazu pozyskanego ze skał łupkowych — twierdzi Tomasz Kasowicz.
Członkowie znikają
Drugą okazją do zgaszenia światła mogą być przekształcenia w Organizacji Polskiego Przemysłu Poszukiwawczo-Wydobywczego (OPPPW), reprezentującej interesy firm poszukujących węglowodorów, która powstała na fali zainteresowania polskim sektorem łupkowym.
Jeszcze w 2013 r. OPPPW miała 14 członków, a dziś — po spektakularnych wyjściach kilku firm, czyli Talismana, Marathon Oil czy 3Legs Resources — ledwie 10. A to problem. OPPPW, jako organizacja pracodawców, musi mieć minimum 10 członków, inaczej po trzech miesiącach zostanie wykreślona z rejestrów sądowych.
Tymczasem wśród obecnych członków widnieje nadal… amerykański Chevron, który podjął już decyzję o zamknięciu operacji w Europie Środkowej. Rozbicie dziesiątki jest tuż tuż, co można będzie uznać za zdarzenie symboliczne. — Będziemy musieli pomyśleć nad zmianą formy prawnej OPPPW — przyznaje menedżer jednej z firm członkowskich.
Albo czas, albo out
Trzecia sposobność może się nadarzyć za sprawą Ministerstwa Środowiska. Kilka mniejszych firm sygnalizuje, że zwróciły się do resortu o przedłużenie terminu wykonania obowiązków koncesyjnych.
— W tej chwili nie robimy nic, staramy się tylko o pozyskanie finansowania na dalsze prace. Jest o to trudno, m.in. z powodu niskich cen ropy. Nasze pozostanie w kraju zależy od decyzji resortu środowiska — jeśli nie przedłuży terminu wykonania obowiązkowych odwiertów, prawdopodobnie wyjdziemy — mówi przedstawiciel jednej z mniejszych firm poszukiwawczych.
— Ministerstwo powinno zdawać sobie sprawę, że pozostanie w kraju inwestorów zależy od jego elastyczności — dodaje menedżer z innej firmy. Resort potwierdza, że wpływają do niego wnioski od koncesjonariuszy.
— Każda sprawa jest badana indywidualnie, brane są pod uwagą zgłaszane przyczyny wnioskowania o opóźnienie. Nie jest to sytuacja wyjątkowa, wnioski zdarzały się również w poprzednich latach, i może to dotyczyć również innych koncesji, nie-łupkowych — mówi Grzegorz Zygan z biura prasowego Ministerstwa Środowiska.
Boom wróci czy nie?
Kłopoty sektora łupkowego wynikają nie tylko z niskich cen ropy, które obniżają opłacalność projektów wydobywczych. Inwestorzy wskazują też na powolne zmiany legislacyjne oraz niesprzyjającą geologię.
— Z geologią moglibyśmy sobie poradzić, gdyby do prac nad nią zachęcały wyższe ceny surowców. Ale są niskie, więc potrzebna jest cierpliwość. A cierpliwi zostaną kiedyś wynagrodzeni — przekonuje Paweł Chałupka, dyrektor San Leon w Polsce. U innych słychać mniejszy optymizm.
— Kiedy wzrosną ceny ropy, sektor łupkowy odbije się, ale raczej w Stanach Zjednoczonych. Do Polski boom już nie wróci— uważa menedżer z mniejszej firmy poszukiwawczej.
— Dzisiejsze trudności to okazja, by spuścić powietrze z balonika. Inwestorzy pewnie będą jeszcze coś robić, ale nie będziemy już nigdy hot-spotem — dodaje przedstawiciel grupy PGNiG. Ze spokojem podchodzi do sprawy Jacek Siwicki, szef funduszu Enterprise Investors, który zainwestował w firmę United Oilfield Services, wykonującą wiercenia.
— Tak jak polityczno-medialna euforia sprzed 4-5 lat nie miała uzasadnienia, tak pewnie i teraz za wcześnie na ogłaszanie ostatecznego fiaska poszukiwań. Okazało się natomiast, że naiwna wiara, iż za chwilę znajdziemy święty Graal w gazie łupkowym, nie miała realnego uzasadnienia — konkluduje Jacek Siwicki. © Ⓟ
Temperatura spadła
Gorączka łupkowa rozpalała Polskę w latach 2011-13. Dzięki węglowodorom niekonwencjonalnym mieliśmy stać się gazowym eldorado na wzór USA, a poszukiwania tych surowców stały się flagowym projektem Mikołaja Budzanowskiego, ówczesnego ministra skarbu. Do dziś wykonano jednak tylko 69 odwiertów, podczas gdy w USA, na których się wzorujemy, były to grube tysiące. Dzisiejsze wnioski wskazują, że geologia jest w Polsce trudna, a niskie ceny ropy nie zachęcają do rozwoju specjalistycznych technologii.
OKIEM MINISTRA
Prawo i cierpliwość
MIKOŁAJ BUDZANOWSKI
były minister skarbu
Nadal wierzę w łupki i tight-gas. Siłą państwa jest własne wydobycie i dostęp do surowców energetycznych. Spodziewam się, że kiedy cena baryłki wzrośnie, perspektywy dla sektora łupkowego znów będą dobre. Potrzebne jest elastyczne prawo i tzw. specjalne strefy wydobywcze na wzór Specjalnych Stref Ekonomicznych. Absolutnie nie powinniśmy porzucać poszukiwań. Należy zebrać dotychczasowe doświadczenia i kontynuować prace nad technologią wydobywczą, a nie zniechęcać się. Mimo początkowych niepowodzeń iść dalej. Jesteśmy krajem, który wydobywa ponad 4,5 mld m sześc. gazu rocznie, mamy zasoby węglowodorowe, ale musimy rozwijać technologie wydobywcze.