Na początku małe przypomnienie. W lutym 2014 r. ponad połowa aktywów OFE została przeniesiona do ZUS (151 mld zł.), a członkowie OFE otrzymali równowartość w postaci zapisu na specjalnym subkoncie w ZUS. Uważam, że nic nie stracili na tej operacji, a nawet zyskali, biorąc pod uwagę waloryzację środków na tym subkoncie i zachowanie dziedziczenia.
Zyskał budżet, bo umorzenie obligacji pozwalało na mocniejsze zadłużanie się państwa, co w okresie pokryzysowym miało znaczenie. Niewątpliwie straciła GPW, bo OFE zostały mocno podkulawione przez znaczne zmniejszenie liczby uczestników, zmniejszenie procentowego udziału składki do OFE oraz przez tzw. suwak, czyli stopniowe przesuwania na dziesięć lat przed wiekiem emerytalnym pieniędzy z OFE do ZUS.
Kolejna reforma OFE została zapowiedziana przez premiera Morawieckiego już w czerwcu 2016 roku. Padła wtedy obietnica przekazania 75% środków z OFE na własność ich uczestnikom, 25% miało trafić do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Ja to od początku bardzo i często chwaliłem zachęcając do szybkiej realizacji. „Świnka skarbonka”, którą były stojące na półce akcje posiadane przez OFE, była bowiem dla GPW szkodliwa, bo inwestorzy musieli brać pod uwagę to, że jeśli budżetowi zabraknie pieniędzy to po te środki sięgnie.
Obecne propozycje bardzo się różnią od tych zapowiedzi i nie jestem w stanie ich pochwalić. Nie będę opisywał mechanizmu, bo wszędzie już zostało to dokładnie opisane. Skupię się na opisaniu skutków proponowanej reformy dla budżetu, dla Polaków i dla GPW.
Jeśli chodzi o budżet Polski to propozycje są niezłe, chociaż nie doskonałe. Oczywiście najlepiej dla budżetu byłoby, gdyby wszystkie środki z OFE przeszły do ZUS, ale wtedy indeksy giełdowe spadłyby o 30-40%. Jeśli 20% środków z OFE trafi do ZUS (jak zakłada rząd) to do Funduszu Rezerwy Demograficznej (FRD) trafi około 32 mld zł. w akcjach, a wprost do budżetu 19,5 mld (w dwóch ratach). W sumie do dyspozycji rządu będzie ponad 50 mld zł., a jeśli więcej Polaków wybierze ZUS to ta kwota znacznie wzrośnie.
Warto odnotować, że środkami w FRD ma zarządzać TFI Polskiego Funduszu Rozwoju. PFR (którego prezesem jest jeden z autorów reformy, Paweł Borys) najpewniej będzie inwestował w różne projekty rządowe w ten sposób pomagając budżetowi kraju. Limit akcji dla tych, przesuniętych z OFE środków ustawa na wszelki wypadek zwiększa z 30 do 70%.
Są też minusy. W przypadku transferu pieniędzy z OFE do IKE zniknie dożywotne płacenie emerytury wynikającej z tego transferu. Co za tym idzie nie będzie płacony podatek PIT i składka zdrowotna – będą to więc straty dla NFZ i samorządów. Co prawda nie uderza to bezpośrednio w budżet kraju, ale w finanse samorządów i w system ochrony zdrowia z pewnością. Poza tym Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (FUS) traci, bo różnica między składką do OFE i „suwakiem” była negatywna. Kilka miliardów złotych rocznie dopłaci więc budżet.
Jeśli chodzi o sytuację przyszłych emerytów to sytuacja jest skomplikowana. I nie chodzi nawet o opłatę przekształceniową w wysokości 15%. Wbrew intuicyjnym opiniom to, czy zostanie pobrana na początku czy na końcu okresu w IKE nie ma znaczenia. Wynik będzie taki sam i można to matematycznie udowodnić. I rzeczywiście podatek pobierany przy wypłacie emerytury byłby zbliżony do tych 15%.
Jaka jest jednak gwarancja, że nie będzie emerytury bez podatku, co jest postulatem PSL i co może stać się postulatem całej opozycji (szczególnie po ostatnich wyborach). Poza tym przecież PiS obiecywał dużą kwotę wolną od opodatkowania (nawet 8 tys. zł.) – jego wprowadzenie zacznie zmniejszyłoby procent podatku PIT z wypłacanej emerytury. Jak widać budżet po prostu, na wszelki wypadek, bierze z góry na swoje wydatki.
Jak będzie wyglądała sytuacja kapitału przeniesionego do IKE? Wszystko będzie zależało od tego, co będzie się działo na rynkach finansowych. Dla potrzeb tego tekstu biorę pod uwagę Polaka 35. letniego, który ma do emerytury jeszcze 30 lat. Nie da się przewidzieć, jak będą wyglądały jego zasoby w IKE po tych 30 latach.
Pamiętać trzeba, że zawołanie „na akcjach zawsze się zarabia” nie jest prawdziwe, ale to osobna historia. Przez długi czas IKE będą bardzo agresywnymi, czyli ryzykownymi funduszami. Poza tym podczas tych 30 lat fundusz za zarządzanie skasuje nieco ponad 12% całości środków. Inaczej mówiąc w końcu okresu wielka niewiadoma, ale za to w wieku emerytalnym czysta i do tego dziedziczona gotówka. Minusem jest to, że będzie to wypłata jednorazowa lub w ratach, a nie dożywotnia emerytura, co jak zobaczymy poniżej ma znaczenie.
A jak będzie wyglądała sytuacja kapitału przeniesionego do ZUS? Przede wszystkim dla wszystkich (bez względu na decyzję) znika składkowanie do subkonta. Całość, czyli 19,52% płacy idzie do ogólnego konta ubezpieczonego w ZUS. Część kapitału przeniesionego na podstawie decyzji członka OFE do ZUS wpada też na ogólne konto i nie jest dziedziczona.
Uważam, że brak dziedziczenia podważa (znowu) zaufanie do państwa. W 1999 roku reforma zakładała dziedzicznie z OFE. Owszem, dziedziczenie działa jedynie do 3 lat po osiągnięciu wieku emerytalnego, ale również w całym okresie działa podział zgromadzonego kapitału w przypadku rozwodu, a to ostatnie zdarza się obecnie dosyć często. Reforma z 2014 roku zachowywała dziedziczenie zapisów na subkoncie. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Uważam, że to zwyczajnie jest nieuczciwe.
Jakie są plusy przeniesienia zapisów z OFE na ZUS? Przede wszystkim waloryzacja kapitału (w 2019 to będzie 9,2%, a średnio od reformy w 1999 roku 6,7% rocznie) i potem waloryzacja coroczna wypłacanej emerytury (inflacja + 20% wzrostu funduszu płac – można założyć, że średnio około 3%). Przy założeniu waloryzacji kapitału na przykład 5% rocznie to oznacz, że kapitał wzrośnie dla 35 latka do 430% w wieku emerytalnym. Potem waloryzacja emerytury (np. 3% rocznie) dałaby w chwili przewidzianej przez GUS na zakończenie życia 170% pierwszej emerytury. Jeśli żylibyśmy dłużej to oczywiście ta kwota nadal by rosła. Warto podkreślić, że waloryzacja nie zależy od zachowania rynków finansowych, a ZUS nie pobiera żadnej prowizji.
A jak sytuacja wygląda, jeśli chodzi o GPW? Dużo, dużo gorzej niż wtedy, kiedy realizowany by był pierwotny projekt premiera Morawieckiego. Widać było zresztą jak GPW przyjęła propozycje. Prezes Borys twierdził, że „rynek akcji przyjął propozycje zmian w OFE bardzo spokojnie z lekkim optymizmem”, ale to nie do końca jest prawda. W dniu konferencji premiera, czyli 15.04 WIG20 nieco stracił, a potem indeksy straciły blisko 10%. GPW w kolejnych dniach po informacji premiera na tle innych giełd europejskich była bardzo słaba. Rynek zachwycony nie był. Nic dziwnego.
Jeśli założymy, że rzeczywiście jedynie 20% Polaków wybierze opcję z transferem do ZUS (opcja trudniejsza, bo wymaga podjęcia działań – nawiasem mówiąc uważam, że ta pułapka na leniwych też nie jest uczciwa) to z reszty OFE, czyli z 80%, pobrana 15% opłata daje 12% całości OFE. Jeśli doda się do tego 20%, o którym mowa na początku akapitu to okaże się, że 32% całości OFE zostanie przekazane do budżetu lub do FRD. W tej chwili 78% portfela OFE to akcje, czyli do FRD trafiłoby około 10% obecnego stanu OFE (około 16 mld w akcjach polskich). I to właśnie „wisiałoby” nad GPW. Oczywiście, jeśli ZUS wybierze więcej Polaków to ten nawis akcji byłby jeszcze większy. Poza tym wypłaty z IKE po osiągnieciu wieku emertytalnego też każą sprzedawać akcje.
Tak więc proponowana reforma ma bardzo różna oblicza, ale według mnie jest dużo gorsza od pierwotnych założeń. Nie ulega jednak wątpliwości, że zostanie przyjęta, a być może (jak twierdzi prezes Borys) nawet mniej niż 20% Polaków wybierze ZUS (nie jest prawdą, że ZUS zbankrutuje – to niemądre kłamstwo). Szczególnie, jeśli krytyka reformy ulegnie swoistej hibernacji, bo potencjalni krytycy będą pamiętali, że mogą stracić pracę…
