EUROPA — STANY ZJEDNOCZONE
Europa łapie każdy okruch informacji z dworu Donalda Trumpa, zastanawiając się, które z jego szokujących zapowiedzi były tylko taktyczną lipą wyborczą, a które zostaną wykonane. Z konkretów znamy pierwsze decyzje kadrowe, ale dotyczące sztabu Białego Domu. Pośrednio zaczynają się jednak rysować realne, czyli marne perspektywy negocjowanej od trzech lat unijno-amerykańskiej umowy TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership). Jeszcze nie bezpośrednio, ale jeżeli w polityce także ma zastosowanie użyteczna w prawie zasada „per analogiam” — to o TTIP można już raczej zapomnieć.

Punktem odniesienia jest umowa TPP (Trans-Pacific Partnership), długo negocjowana i podpisana 4 lutego w Auckland. Republikańscy liderzy w Kongresie, którzy w wyborach 8 listopada utrzymali większość w Izbie Reprezentantów oraz Senacie, oznajmili, że do końca kadencji Baracka Obamy (zmiana prezydenta nastąpi 20 stycznia 2017 r. w waszyngtońskie południe) już nie tkną ratyfikacji TPP. Donald Trump zaś zapowiedział, że zaraz po zaprzysiężeniu tę strategiczną chlubę Baracka Obamy odrzuci. Notabene bardzo ucieszą się z tego ekspansywne Chiny, które do TPP nie przystąpiły. Pytanie retoryczne — skoro nowy prezydent USA wyrzuca do kosza umowę rozpiętą przez poprzednika nad Pacyfikiem, to jakie szanse ma rozciągana z tak wieloma oporami nad Atlantykiem? Jurysdykcja lokatora Białego Domu na pewno jednak nie obejmuje unijno-kanadyjskiej umowy CETA.
© ℗Podpis: JACEK ZALEWSKI