Zaledwie kilka godzin trwała radość ubezpieczycieli ze skutecznego lobbingu w sprawie podatku od aktywów. Na zakończenie przedświątecznego posiedzenia Sejmu rząd wrzucił im nową daninę — Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że będzie pracować nad powrotem tzw. podatku Religi. Danina, której nazwa wzięła się od nazwiska pomysłodawcy — nieżyjącego już prof. Zbigniewa Religi, ministra zdrowia w rządzie PiS w latach 2005-07 — ma być jednym ze sposób na pozyskanie nowych pieniędzy do publicznego systemu zdrowia. Mają pójść na leczenie ofiar wypadków drogowych.

— Podatek zostanie zmodyfikowany. Myślimy bardziej o udziale w przypisie składki — zapowiedział w Sejmie Piotr Gryza, wiceminister zdrowia. Danina już obowiązywała w latach 2007- -08. Jej wysokość wynosiła wówczas 12 proc. stawki za OC komunikacyjne i spowodowała kilkunastoprocentowy wzrost cen ubezpieczenia.
— Jeśli podatek zostanie wprowadzony w życie, to należy się spodziewać podobnego efektu — mówi Marcin Broda, analityk ubezpieczeniowy z firmy OGMA. Tłumaczy, że segment polis komunikacyjnych jest obecnie mocno nierentowny, a strata branży na ubezpieczeniach OC na koniec roku może przekroczyć 1 mld zł. To pokazuje, że wzrost cen jest nieunikniony, bo ubezpieczyciele nie wytrzymają finansowo dalszego utrzymywania stawek na obecnym poziomie. Podatek od aktywów i nowy podatek Religi tylko spotęgują te podwyżki. Tym bardziej że ubezpieczyciele będą mieli dobrą wymówkę do ostrego podniesienia cen.
— Widać, że rząd traktuje ubezpieczycieli jak worek z pieniędzmi — ocenia Marcin Broda. Adam Pustelnik, prezes firmy doradczej ahProfit, spodziewa się, że gwałtowny wzrost cen obowiązkowych OC komunikacyjnego spowoduje wzrost liczby kierowców, którzy łamią prawo i nie kupują tego obowiązkowego ubezpieczenia. Za nich wszystkich będą płacić pozostali kierowcy w postaci składki od każdej polisy na Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny.
— Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ofiary wypadków drogowych mają być w specjalny sposób traktowane w systemie publicznej służby zdrowia. A co z ofiarami pozostałych poważnych wypadków, np. w pracy — mówi Adam Pustelnik.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że kiedy po raz pierwszy był wprowadzony podatek Religi, rynek szkód osobowych w Polsce raczkował. Teraz jest on już wart ponad 1 mld zł rocznie, a każdy poważny wypadek drogowy oznacza dla ubezpieczyciela konieczność wypłacania idących w setki tysięcy złotych świadczeń, które m.in. idą na leczenie i rehabilitację ofiar. Z uwagi na niewydolność publicznej służby zdrowia odbywa się ona w sektorze prywatnym. Podatek Religi został zniesiony niecały rok po wprowadzeniu z uwagi na skrajną nieefektywność. Choć do Narodowego Funduszu Zdrowia trafiło z tego tytułu 800 mln zł, to tylko niewielka część poszła na leczenie ofiar wypadków drogowych. Przeszkodą były problemy z powiązaniem pacjentów ze sprawcami konkretnych wypadków. Bez tego nie było możliwości sięgnięcia po te pieniądze.