Układ chwilowo bezalternatywny

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2012-03-26 00:00

GRY RZĄDOWE

Według ministra pracy Władysława Kosiniaka- Kamysza, który na polecenie premiera pilotuje konsultacje anonimowego projektu ustawy emerytalnej — dla jego losów decydujące będą najbliższe dwa tygodnie. Wynika z tego, że koalicjanci zamierzają przed Wielkanocą obwieścić uduchowionemu świątecznie narodowi emerytalną Hosannę. Na wszelki wypadek przypominam, że termin ten oznacza nie tylko radość i uwielbienie, lecz i… prośbę o pomoc.

Bez względu na to, który z wojowników będzie musiał bardziej ustąpić i jakie realne straty polityczne koalicja poniesie — perspektywa przyspieszonych wyborów jest tak mglista, że nierealna. Zwłaszcza, że o ile Platforma Obywatelska ponownie okazałaby się partią najsilniejszą w parlamencie, o tyle Polskie Stronnictwo Ludowe znowu balansowałoby na 5-procentowym progu i wreszcie mogłoby z niego spaść nie do Sejmu, lecz na zewnątrz… Co potwierdza chwilową bezalternatywność obecnego układu władzy.

Tym bardziej, że weekend ugruntował rozbicie prawicowej opozycji. Zbigniew Ziobro formalnie został wodzem Solidarnej Polski swego imienia, obierając zdecydowany kurs na odrębność list wyborczych i rozdrabnianie prawicowego elektoratu. W wyborach 9 października 2011 r. inna rozbijacka partyjka Polska Jest Najważniejsza podebrała z kupki Prawa i Sprawiedliwości 2,19 proc. ważnych głosów, do czego wypada jeszcze doliczyć szczątkowe 0,24 proc. Prawicy Marka Jurka. Gdyby te głosy trafiły nie do kosza, lecz dołożyły się do 29,89 proc. partii Jarosława Kaczyńskiego — podział mandatów w Sejmie zmieniłby się tak, że PO nie zdołałaby utworzyć rządu wyłącznie z PSL. Obecnie Marek Jurek taktycznie przeprasza się z PiS-owskim matecznikiem, ale Zbigniew Ziobro postanowił w kolejnych wyborach odegrać rolę PJN.