Ulica blokuje grecki plan ratunkowy

Jacek Kowalczyk, Grzegorz Nawacki, Bloomberg
opublikowano: 2010-02-11 00:00

Inwestorzy uciekają z Grecji, a rynki tracą zaufanie do całego regionu. Bo budżetówka nie dostanie podwyżek.

Związkowiec na śmieciarce postrachem Europy – protesty budżetówki zagrożają stabilności strefy euro

Inwestorzy uciekają z Grecji, a rynki tracą zaufanie do całego regionu. Bo budżetówka nie dostanie podwyżek.

Związki zawodowe pogrążają Grecję w coraz silniejszym klinczu. Wczoraj wybuchł ogólnokrajowy strajk pracowników sektora publicznego. Protestują przeciwko planowanemu przez rząd zamrożeniu wynagrodzeń i zatrudnienia w budżetówce. Realizacja programu naprawczego — i tak przyjętego przez inwestorów z mieszanymi uczuciami — jest coraz trudniejsza.

Greckie igrzyska

To pierwszy przypadek w historii strefy euro, kiedy opór związków zawodowych z jednego kraju zagraża stabilności finansowej całego regionu. 24-godzinny strajk wybuchł w nocy z wtorku na środę. Stanęły szkoły i urzędy. Większość szpitali będzie pracować jak podczas ostrego dyżuru. Samoloty nie startowały z lotnisk, w samych Atenach odwołano 438 lotów. Protesty przeniosły się na ulicę. Policja w stolicy użyła gazu łzawiącego, kiedy pracownicy służb miejskich taranowali funkcjonariuszy śmieciarkami.

— Mrożenie płac to dla polityków łatwy krok. Ataki na sektor publiczny doprowadzą do ataków na wszystkich — przekonuje Spyros Papaspyros, szef ADEDY, największego zrzeszenia związków zawodowych pracowników budżetówki w Grecji.

Związkowców do walki zagrzewa opozycja.

— Nie wierzcie rządowi. Wypnijcie się na nich — grzmiała wczoraj Aleka Papariga, liderka Komunistycznej Partii Grecji.

Związkowcy strajkiem podgrzewają i tak gorącą atmosferę w Europie. Greckie problemy sprawiają, że na rynkach finansowych rośnie obawa przed bankructwem całej strefy euro. W ostatnich tygodniach załamały się niemal wszystkie waluty i indeksy giełdowe Europy. Sytuację miał uspokoić przyjęty niedawno rządowy plan ratunkowy (zakładający też podniesienie wieku emerytalnego i stawek akcyzy), na ogłoszenie którego naciskały inne kraje europejskie i władze UE. Na razie osiągnięcie spokoju z każdym dniem się oddala.

— Główna obawa dotyczy tego, czy protesty będą się powtarzać. Zobaczymy, jak dalece zniechęcą grecki rząd do reform — mówi Giada Giani, ekonomistka Citigroup Global Markets.

Wygląda jednak na to, że protesty nie tylko będą się powtarzać, ale będą też coraz ostrzejsze. ADEDY planuje kolejne demonstracje uliczne w Atenach i Salonikach, a GSEE — największa w Grecji centrala związkowa — strajk generalny na 24 lutego.

— Rządowy plan mrożenia wydatków na urzędników jest nie do zaakceptowania. Solidaryzujemy się ze związkowcami z budżetówki, niedługo wesprzemy ich czynnie — dowiedzieliśmy się nieoficjalnie od władz GSEE.

Związkowa Europa

Niewykluczone, że niedługo do akcji włączą się związkowcy z całej Unii Europejskiej.

— Na razie Grecy nie poprosili nas o wsparcie, dlatego nie mamy oficjalnego stanowiska. Jednak solidaryzujemy się z nimi i jak będzie trzeba, podejmiemy odpowiednie kroki — mówi Patricia Grillo, rzeczniczka Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych (ETUC), największego zrzeszenia związkowego w UE.

ETUC pokazało już, że nie zostawia kolegów bez wsparcia. Jesienią włączyło się do protestu łotewskich związków zawodowych przeciwko oszczędnościom zaproponowanym przez rząd. Polscy związkowcy też są w gotowości, by blokować grecki plan ratunkowy.

— Pomysły mrożenia płac są niebezpieczne i trzeba się im przeciwstawiać. Brak podwyżek dusi gospodarkę i społeczeństwo. Będziemy monitorować, co dzieje się w Grecji. Możliwe, że razem z innymi związkami Europy wesprzemy tamtejsze protesty — mówi Jan Guz, przewodniczący OPZZ.

Według Robeta Gwiazdowskiego, wiceszefa Centrum im. Adama Smitha, grecka lekcja dowodzi, jak realnym zagrożeniem dla gospodarki — również polskiej — są związki zawodowe.

— Obawiam się, że gdyby polski rząd stanął pod ścianą i musiał przeprowadzić niezbędny program naprawczy, nie poradziłby sobie ze związkowcami. Prędzej dodrukowałby pieniędzy, niż oparł się związkom — twierdzi Robert Gwiazdowski.

Polskie fundusze lubią greckie akcje. Niektórym odbija się to czkawką

Od października ateńska giełda spadła o 32 proc., ale to nie odstrasza zarządzających ING i Quercusa.

Kupno greckich akcji to jedna z gorszych inwestycji ostatnich miesięcy. Od szczytu w połowie października główny indeks giełdy w Atenach spadł o ponad 30 proc. W tym samym czasie WIG stracił niecałe 2 proc. Na szczęście niewielu polskich klientów to odczuwa, bo większość funduszy trzyma się od Grecji z daleka.

— Nasze fundusze regionu Europy Środkowo-Wschodniej inwestują przede wszystkim w nowe kraje członkowskie Unii, które odnotowują większą dynamikę rozwoju i mają zdecydowanie większy potencjał inwestycyjny. Dlatego Grecja, znajdująca się w strefie od lat i wykazująca słaby na tle innych państw wzrost gospodarczy, nie zachęcała nas do inwestowania — mówi Katarzyna Dąbrowska, zarządzająca BZ WBK AIB TFI.

Ale są wyjątki. Pięć funduszy regionalnych ING ma zaangażowane na ateńskiej giełdzie od 9 do 23 proc. Mimo narastających problemów tamtejszej gospodarki zarządzający nie pozbywali się akcji.

— Z ogromną uwagą śledzimy rozwój sytuacji w Grecji. Dynamiczne spadki indeksów giełdy ateńskiej w ostatnich tygodniach stwarzają w przypadku wybranych spółek interesujące okazje zakupowe. Mimo to nasze zaangażowanie w Grecji jest na poziomie zbliżonym do neutralnego, który wynika z benchmarków funduszy. Punktem wyjścia jest dla nas zawsze bardzo dokładna analiza fundamentalna danej spółki, w tym otoczenia makroekonomicznego, w którym ona działa — mówi Maciej Bombol, dyrektor inwestycyjny ING Investment Management.

Quercus Bałkany i Turcja ma w Grecji zaangażowane 12,3 proc. portfela, podczas gdy w benchamarku kraj stanowi 30 proc.

— Od wielu miesięcy utrzymujemy silnie niedoważoną pozycję. Greckie akcje są tanie. Szkopuł w tym, że patowa sytuacja w tym kraju może jeszcze trwać i trwać. Rząd ma związane ręce, bo związkowcy co chwila wychodzą na ulice. UE nie chce jednoznacznie powiedzieć, że pomoże, bo wtedy żadnych reform nie będzie — mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.

Co ciekawe — zaangażowanie w Grecji nie wszystkim klientom tych funduszy odbija się czkawką. W skali trzech miesięcy ING Środkowoeuropejski Sektorów Wzrostowych Plus i Quercus Bałkany i Turcja zajmują odpowiednio drugie i trzecie miejsce w kategorii. Pozostałe trzy fundusze ING są w ogonie, a ING Środkowoeuropejski Budownictwa i Nieruchomości Plus oraz ING Środkowoeuropejski Sektora Finansowego Plus są nawet pod kreską.