Danuta Hübner ostrzega przed głosowaniem w wyborach do Parlamentu Europejskiego na przeciwników naszego członkostwa w UE.
„PB”: Wkrótce otworzy Pani swoje biuro w Warszawie. Jaki napis znajdzie się na drzwiach?
Danuta Hübner: Po prostu Danuta Hübner, z dopiskiem komisarz lub członek Komisji Europejskiej.
Kto i z jakimi problemami będzie mógł tam kierować swoje kroki?
— Każdy, kto będzie miał ochotę porozmawiać o sprawach europejskich. Nie wiem jeszcze, gdzie będzie się mieściła siedziba. Mam jednak nadzieję, że gdzieś w centrum. Biuro zapewne będzie otwarte w określone dni i w wyznaczonych godzinach.
Czym będzie się Pani zajmowała jako komisarz współodpowiedzialny za handel UE?
— Trzeba pamiętać, że zakres tych obowiązków może się zmienić. W lipcu czekają nas wybory nowej komisji. Do moich zadań będzie należało pełne uczestnictwo w pracach komisji z prawem głosu. Jeżeli chodzi o współpracę z Pascalem Lamy, komisarzem ds. handlu, to szczególnie pierwsze miesiące będą bardzo gorące. Do sierpnia chcemy sfinalizować negocjacje handlowe Rundy Doha w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO). Potem uniemożliwią to wybory w Stanach Zjednoczonych. Trudne rozmowy czekają nas także z państwami Ameryki Łacińskiej oraz Oceanii i Pacyfiku.
Bardzo ważne jest to, by Polacy bardziej interesowali się sprawami globalnymi. Nasz kraj ma przecież coraz większe znaczenie. Poza tym zmiany, które zachodzą na świecie, dotyczą także nas. Jako członek Unii znajdziemy się pod parasolem ponad 70 postępowań antydumpingowych, których do tej pory byliśmy ofiarą. Komisja przejmie odpowiedzialność za system preferencji handlowych. Poza tym stajemy się stroną w układzie z sąsiadami z Europy Środkowej i Wschodniej, współdecydujemy o rozpoczęciu negocjacji z Turcją, a zakończeniu z Bułgarią i Rumunią. Stajemy się więc pełnym uczestnikiem europejskiego procesu.
Nie tylko w Polsce, ale i w całej Unii Bruksela jawi się jako zbiurokratyzowana maszyna pozostająca daleko od obywatela. Jak to zmienić?
— To wielkie wyzwanie. Przyczyną jest komunikacja, która niestety szwankuje. Chodzi nie tylko o przekazywanie informacji przez poszczególne instytucje europejskie, ale także podejmowanie dialogu z obywatelem. Znam takie przypadki deputowanych europejskich, którzy po elekcji rzadko spotykali się ze swoimi wyborcami. Potrzebna jest również dużo większa aktywność komisji. Moja praca w warszawskim biurze ma także służyć takiemu dialogowi. Czeka nas przecież pilne wyjaśnianie zapisów traktatu konstytucyjnego.
W czerwcu czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego. Wyniki sondaży wskazują na sukces partii antyunijnych. Może lepiej o polskie interesy w Unii będą dbali eurosceptycy?
— Bardzo mnie martwią ostatnie sondaże. Trzeba pamiętać, że eurosceptycy z racji swojej liczebności nie mają wielkiego wpływu na podejmowane przez parlament decyzje w przeciwieństwie do największych ugrupowań politycznych, jak chadecy czy socjaldemokraci, które pracują na rzecz integracji europejskiej. Oddając swój głos na przeciwników tego procesu, Polacy muszą się liczyć z tym, że wybrani przez nich przedstawiciele będą mieli mniejszy wpływ na decyzje podejmowane przez Parlament Europejski.