VAT: zagrożenie dla darmowych kont

Grzegorz Zięba
opublikowano: 2001-02-19 00:00

VAT: zagrożenie dla darmowych kont

Nie ma interpretacji prawa podatkowego co do poczty elektronicznej

Darmowe konta e-mailowe oferują wszystkie portale i większość ważniejszych serwisów internetowych. Stanowią one ważną formę promocji. Przynoszą również dochód z wysyłanych na nie reklam. Takie konta mogą jednak stać się łakomym kąskiem dla urzędów skarbowych. Niektóre z nich klasyfikują je jako usługę, którą należy obłożyć podatkiem VAT.

Wykładnia urzędów skarbowych w sprawie opodatkowania darmowych kont e-mailowych nie zawsze jest jednoznaczna. Część urzędników uważa za prawidłowe obciążenie podatkiem VAT firm, które je udostępniają. Inni z kolei uznają, że nie muszą one podlegać takim obciążeniom.

— Udostępnienie usługi klientowi za darmo, według urzędu skarbowego, nie zwalnia nas od zapłacenia podatku od jej realnej wartości — przyznaje Rafał Myrta z firmy BIT Technologiest.

Co urząd, to interpretacja

— Nie da się ukryć faktu, że każdy urząd skarbowy inaczej interpretuje ten sam przepis. Nie można się w tej sytuacji dziwić, że gdzieś w Polsce ktoś próbował opodatkować darmowe konta e- -mailowe — twierdzi Gracjan Fiederowicz, główny kontroler finansowy Arena.pl.

Problem ten nie dotyczy kont płatnych. Bowiem w tym przypadku podatek od towarów i usług płaci klient, jednak kiedy nie ponosi żadnych kosztów, podatek automatycznie obciąża sprzedawcę.

— Należy to potraktować jako darowiznę i naliczyć od jej wartości rynkowej 22 proc. podatku VAT — uważa Jadwiga Brylińska z Urzędu Skarbowego Warszawa Mokotów.

Z jej zdaniem zgadza się również Emilia Bujalska z Urzędu Skarbowego Warszawa Śródmieście, która przekonuje, że usługa niezależnie od tego, czy jest sprzedana czy wykonana za darmo, musi być obciążona VAT-em. Przyznaje jednak, że drugi przypadek wymaga oddzielnej interpretacji, ponieważ trudno z góry określić, na jakiej podstawie należałoby obliczyć podatek.

Kłopoty z podstawą

Metoda szacowania wartości darmowej usługi stanowi jeden z podstawowych problemów, przed którym mogą stanąć urzędy skarbowe, chcące opodatkować darmowe konta poczty elektronicznej.

— Jeżeli jest coś nieodpłatnie udostępniane, to trudno znaleźć podstawę, od której można naliczyć podatek. Uważam, że jest to niemożliwe. Obłożenie darmowych kont podatkiem byłoby według mnie absurdem. Podatek ma sens, kiedy jest następstwem obrotu — uważa Jan Brutkowski z Urzędu Skarbowego Warszawa Ursynów.

Urzędnicy skarbowi przyznają, że przedstawiana przez nich opinia nie jest oficjalną wykładnią przepisów. Nie wykluczają więc, że jeszcze inna interpretacja może być uznana w przyszłości za właściwą.

Również przedstawiciele większych portali internetowych zgodnie twierdzą, że dotychczas nie próbowano obciążyć ich kont podatkiem. Jednak uważają, że taka sytuacja jest bardzo prawdopodobna, a brak zainteresowania urzędów skarbowych w tym względzie może wynikać z niewielkiej wiedzy urzędników o e- -biznesie. Trzeba jednak liczyć się z tym, że wkrótce zaczną oni pogłębiać swoją wiedzę na ten temat.

— Obecna sytuacja przypomina trochę to, co się przydarzyło firmom, które udostępniały darmowe programy komputerowe. Zmuszone zostały do uiszczenia za nie podatku VAT — przypomina Jan Brutkowski.

— Możliwe, że w przyszłości urzędy skarbowe skojarzą tę usługę z jakąś wartością handlową i będą domagać się od niej podatku — zastanawia się Andrzej Butkiewicz z Wirtualnej Polski.

11 mln podatku

Dobranie się urzędów skarbowych do darmowych kont mogłoby stanowić duże zagrożenie dla istniejących portali. Z ich kont korzysta ogromna liczba internautów.

— Otworzyliśmy już ponad milion kont — twierdzi Andrzej Butkiewicz.

Nie wszystkie portale mogą się poszczycić tyloma użytkownikami, ale średnia liczba darmowych kont na poszczególnych portalach sięga setek tysięcy. Płatne konto poczty elektronicznej może kosztować około 50 zł rocznie, nietrudno więc zgadnąć, że takie opodatkowanie doprowadziłoby do ruiny większość portali. Przy milionie kont kwota VAT-u do zapłacenia wynosiłaby 11 mln złotych rocznie. Przedstawiciele portali twierdzą, że są przygotowani na taką groźbę, i że istnieje wiele sposobów na uniknięcie płacenia fiskusowi.

— Jeśli takie będą zakusy urzędników, to na pewno postaramy się znaleźć jakieś korzystne dla nas rozwiązanie. Na razie naszym sojusznikiem w walce z fiskusem jest duży poziom skomplikowania prowadzonych usług w Internecie. Urzędnicy boją się zagłębiać w te zagadnienia, bo nie znają i nie rozumieją funkcjonowania Internetu. Ich wpadka może się przecież zakończyć procesem przed Naczelnym Sądem Administracyjnym — twierdzi Gracjan Fiederowicz.