Prezydent Andrzej Duda przekonywał w czwartek 12 marca przedstawicieli sektora bankowego, by poszli na rękę tym klientom, którzy będą w potrzebie, i zgodzili się na kilkumiesięczne tzw. wakacje kredytowe. Oznaczałoby to czasowe zawieszenie spłaty kredytów. Do poniedziałku 16 marca konkretną propozycję ma przedstawić Związek Banków Polskich. Trudno przewidzieć, czy konsekwencją takich ruchów w portfelu kredytowym będzie zacieśnienie warunków udzielania kolejnych, ale nawet jeśli nie, to w sytuacji, w jakiej znalazły się rynki finansowe, przykręcenie kurka przez banki jest bardzo prawdopodobne. Dotyczyć to powinno także kredytów hipotecznych, których przyrost wolumenu nakręcał spiralę cen nieruchomości na rodzimym rynku. Jeśli akcja kredytowa siądzie, wygranymi mogą być najemcy mieszkań, uważa Bartosz Turek.
— Gdy banki zakręcają kurki z kredytami, a na rynku pracy sytuacja się pogarsza, to dla coraz większego grona osób właśnie najem staje się rozwiązaniem pierwszego wyboru. To dobra wiadomość dla wszystkich, którzy w mieszkania inwestują w sposób długoterminowy, a nie spekulacyjny — uważa analityk HRE Investmentes.
Specjalista przytacza dane z lat 2007-11 dla Stanów Zjednoczonych, gdzie w największych miastach ceny domów spadły o 23 proc., a czynsze najmu rosły — łącznie o ponad 8 proc. Liczba wynajmowanychnieruchomości wzrosła w USA z 36 mln do prawie 43 mln.
— Ostatni kryzys, którego symbolicznym początkiem był upadek banku inwestycyjnego Lehman Brothers (wrzesień 2008 r.), niesie za sobą ważną lekcję dla inwestorów. Choć doszło do wyraźnego spadku cen nieruchomości w bardzo wielu krajach, to osoby, które podchodziły do inwestowania w sposób zachowawczy, mogły przejść ten kryzys suchą stopą. To potwierdza, że nieruchomości potrafią być defensywnymi aktywami szczególnie docenianymi w niepewnych czasach — dodaje Bartosz Turek.
Dla Polski tak obszerne dane jak dla USA nie są dostępne, ale analityk HRE przytacza informacje Eurostatu, zgodnie z którymi w kryzysowych latach dynamicznie przybywało najemców. Jeszcze w 2009 r. z najmu na zasadach rynkowych korzystało tylko 2,2 proc. Polaków, ale już w trzy lata później było to prawie dwa razy więcej (4 proc. społeczeństwa).
— Warto przy tym podkreślić też relatywną stabilność poziomu czynszów zarówno w okresie wzrostów przed kryzysem, jak i spadków w jego trakcie. I tak na przykład w Warszawie ostatnie spowolnienia na rynku mieszkaniowym możemy łączyć z chwilowym 10-15-procentowym spadkiem czynszów. Po tej korekcie mieliśmy do czynienia z sezonowymi podwyżkami czynszów, a mniej więcej pod koniec 2012 r. wrócił wyraźny trend wzrostowy — wynika z danych banku centralnego — dodaje Bartosz Turek.
W wyniku ostatniego spowolnienia średnia wartość stołecznego mieszkania spadła ze szczytowego poziomu pod koniec 2007 r. o około 20 proc., a spadki trwały prawie sześć lat (do połowy 2013 r.) — wynika z indeksu hedonicznego, w którym bank centralny uwzględnia nie tylko ceny transakcyjne, ale też jakość sprzedawanych lokali. Czynsze w okresie kryzysowym spadały w mniejszym zakresie i znacznie szybciej zaczęły rosnąć niż ceny mieszkań.
8 proc. O tyle wzrosły czynsze najmu w USA w kryzysowych latach 2007-11, kiedy ceny domów spadły o 23 proc.