W miastach ubędzie inwestycji

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2014-12-12 00:00

Strefy ekonomiczne zaskoczyła zmiana prawa. Teraz zaskoczą firmy, które za grunt zapłacą nawet dwa razy więcej

Inwestor niczego tak nie ceni jak stabilności. Wiedzą o tym szefowie specjalnych stref ekonomicznych (SSE). Teraz mają kłopot. W związku z nowelizacją ustawy Prawo ochrony środowiska od 5 września wróciła konieczność odrolnienia gruntów leżących w obrębie miast, a co za tym idzie: opłaty. W 2008 r. ten obowiązek zniosła komisja Palikota. Teraz firmy, które ubiegają się o pozwolenie na budowę, muszą ponieść spore koszty: od 1 ha gruntów III klasy przeciętnie 200-300 tys. zł opłaty jednorazowej (umarzanej, jeśli cena rynkowa gruntu jest wyższa niż stawka za odrolnienie) plus tyle samo w 10 rocznych ratach.

31 proc.
31 proc.
Tyle powierzchni Warszawy to obszary rolnicze.
PAP-Leszek Szymański

— Sytuacja jest bardzo trudna szczególnie dla małych i średnich firm. Inwestycje zdrożeją, wyhamuje rozbudowa przedsiębiorstwi tworzenie miejsc pracy — mówi Ilona Antoniszyn-Klik, wiceminister gospodarki.

Płaczą i płacą

Prezesi stref, którzy w pierwszym półroczu, przed pogorszeniem warunków pomocy publicznej, wydali rekordową liczbę zezwoleń (438), muszą teraz części inwestorów przekazać przykre wieści.

— W przypadku gruntów rolnych powyżej III i IV klasy opłata za odrolnienie może sięgać ponad 30 zł za 1 mkw. W Ujeździe, gdzie ceny gruntów wahają się od 30 do 60 zł za 1 mkw., oznacza to podwojenie ceny. Mamy umowy z inwestorami, a podczas przetargów na zakup gruntu okaże się, że firmy muszą dopłacić — mówi Piotr Wojaczek, prezes Katowickiej SSE. Już są pierwsi poszkodowani.

— Jeden z inwestorów kupił od Agencji Nieruchomości Rolnych grunt w strefie. Uprzedzaliśmy firmę, że będą opłaty. Wyniosły drugie tyle, co wartość gruntu. Przedstawiciele firmy byli zszokowani. W planie miejscowym jest budownictwo

przemysłowe, ale grunt jest rolny i inwestor musi zapłacić. Zachodni inwestor nie jest w stanie tego zrozumieć. Ja też nie — przyznaje Krzysztof Krzysztofiak, wiceprezes Krakowskiego Parku Technologicznego. W Kostrzyńsko-Słubickiej SSE przepis uderzył po kieszeni inwestora w Gryfinie. — Przedsiębiorca przyjął to do wiadomości. Z prawem się nie dyskutuje. Grunty objęte planem miejscowym powinny być zwolnione z opłat. Nam pozostaje uwzględniać to w cenie gruntu i opuszczać ją, żeby skutki przepisu rozłożyć na obie strony — mówi Roman Dziduch, wiceprezes SSE.

Sposób na opłatę

Inaczej skutkom zmian próbuje przeciwdziałać krakowska strefa.

— Jedyne, co zostaje, to próbować zmienić klasę gleby. Gdy działka leży na nieużywanych od 30 lat łąkach, idziemy do starosty i staramy się o zmianę. Trwa to pół roku, ale zmiana z II klasy na III pozwala znacznie obniżyć koszty, a przekwalifikowanie na IV klasę w ogóle zwalnia z opłat — mówi Krzysztof Krzysztofiak.

Kamiennogórska SSE unika gruntów w obrębie miast. — Staram się poszerzać strefę o tereny, które nie stwarzają problemów. W przypadku Kamiennogórskiej Specjalnej Strefy Małej Przedsiębiorczości wszelkie dodatkowe koszty uniemożliwiłyby lokowanie inwestycji — mówi Iwona Krawczyk, prezes SSE.

Legnicka SSE podpowiada inwestorom, by odpowiednio lokowali zakład. — Radzimy, by zostawiając 15-20 proc. powierzchni biologicznie czynnej, wybierali grunty najwyższej klasy — mówi Wiesław Sowiński z SSE.

Jest i będzie

Ciężko będzie znów zmienić prawo.

— Pieniądze idą do marszałka województwa, który może zdecydować o zwolnieniu z opłaty za odrolnienie. Raczej nie zrezygnuje z tych pieniędzy. Ewentualna zmiana ustawy musiałaby zapewnić marszałkom rekompensatę utraconych wpływów z budżetu centralnego — twierdzi jeden z rozmówców.

— Mam nadzieję, że ostatecznie prawo będzie dopuszczało zwolnienie z opłaty w przypadku inwestycji — mówi Teresa Kamińska, prezes Pomorskiej SSE.

— Możemy podjąć próbę zmian w ramach deregulacji, ale to wymaga zgody resortów — zastrzega wiceminister Ilona Antoniszyn-Klik.