Ponowne wprowadzenie obowiązku odrolnienia działek pod budownictwo w granicach miasta to także problem deweloperów mieszkaniowych. Sama procedura nie jest bardzo skomplikowana. Problem w tym, że zarówno deweloperzy, jak i urzędnicy zostali zaskoczeni nowym obowiązkiem. Przez kilka pierwszych tygodni składali wnioski o wydanie pozwolenia na budowę bez wcześniejszego uzyskania decyzji o wyłączeniu. Kiedy się zorientowali, ratusze zaczęły się zapychać dokumentami. Nie jest to problem marginalny: taki status ma prawie jedna trzecia powierzchni Warszawy, szczególnie Białołęka, Wawer i Wilanów, choć działki rolne zdarzają się nawet w Śródmieściu.

— Nowelizacja weszła w życie bez przepisów przejściowych, co spowodowało, że deweloperom odrzucono część wniosków, mimo że podczas złożenia były kompletne, ale w chwili rozpatrywania już nie. W Warszawie ten problem dotyczy już blisko 200 wniosków. Oznacza to wstrzymywanie decyzji, procesu budowlanego i kolejny wzrost kosztów z powodu opóźnień, co wpływa na ceny mieszkań. Zamiast deregulacji mamy ponowne wprowadzanie regulacji — mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD).
Przed złożeniem wniosku o pozwolenie na budowę deweloper musi uzyskać zgodę na wyłączenie z produkcji rolnej wszystkich rodzajów gleb pochodzenia organicznego i gleb klas I-III pochodzenia mineralnego. Do wniosku o wyłączenie trzeba załączyć wypis z rejestru gruntów określający klasę gleby, decyzję o warunkach zabudowy oraz dokument potwierdzający tytuł własności i mapę działki.
— Po największym wpływie wniosków, zaraz po wejściu w życie ustawy, obecnie sprawy są załatwiane w zasadzie na bieżąco, czyli zgodnie z terminami przewidzianymiw kodeksie postępowania administracyjnego — mówi Agnieszka Kłąb z warszawskiego ratusza.
Wojciech Okoński, prezes spółki deweloperskiej Robyg, twierdzi, że dla deweloperów mieszkaniowych obowiązek odrolnienia opóźnia proces administracyjny o kilka tygodni. — Jeśli odrolnienie dotyczy działki pod zabudowę mieszkaniową, ustawa zwalnia z opłat w wymiarze około 200 mkw. za mieszkanie, co oznacza, że w praktyce nie ponosi się takich kosztów — mówi prezes.
Jego zdanien, merytoryczne byłoby ocenianie wyłączenia z produkcji rolnej co najwyżej gruntów najlepszych klas, a nie praktycznie wszystkich.
— Wcześniej odrolniono grunty w miastach, aby potanić proces inwestycyjny i go usprawnić. To przekładało się na niższe koszty budowy mieszkań i podniosło atrakcyjność gruntów w mieście względem tych poza jego granicami. Miało to wpływać na ograniczanie rozlewania się miast. Teraz z tego hamulca zrezygnowano — mówi Konrad Płochocki.