Jeszcze przed końcem tego półrocza indeks szerokiego runku amerykańskich akcji S&P500 osiągnie pułap 1665 punktów, zyskując 11 proc., twierdzi Ed Yardeni, strateg inwestycyjny i szef niezależne j firmy Yardeni Research. Jeszcze niedawno przewidywał, że ten poziom indeks osiągnie dopiero na koniec roku.
- To byłoby za dużo szczęścia na raz. W rezultacie rynek mógłby wpaść w drugiej połowie roku w bardzo nieprzyjemną korektę – ocenia Ed Yardeni.
Dlaczego? Taka hossa doprowadziłaby do przyspieszenia wzrostu gospodarczego, a co za tym idzie, szybkiego wzrostu oczekiwań inflacyjnych. Mogłaby więc przestraszyć bankierów z Fed, że pompują kolejną bańkę spekulacyjną. Już teraz oczekiwania inflacyjne (mierzone różnicą rentowności między obligacjami indeksowanymi do inflacji a konwencjonalnymi) sięgają 2,6 proc., tylko niewiele mniej niż w połowie 2011 r., kiedy rynek akcji budował średnioterminowe szczyty.
Oczekiwania inflacyjne w USA, mierzone różnicą rentowności między obligacjami indeksowanymi do inflacji a konwencjonalnymi, zbliżają się do szczytów z 2011r.
- Jeżeli oczekiwania inflacyjne podskoczą w drugiej połowie roku, przeciwko dotychczasowej ultrałagodnej polityce Fedu wystąpi więcej członków, niż jeden czy dwóch, jak to było dotychczas. A to oznacza kłopoty – przestrzega Ed Yardeni.
