W SZKLARSKIEJ BĘDZIE GIEŁDA MINERAŁÓW
Rolnicy w Karkonoszach zajęli się wydobywaniem minerałów
OGRANICZONE PRAWA RYNKU: Najcenniejsze egzemplarze minerałów i skamienielin można nabyć wyłącznie przez układy. Kiedy mamy do czynienia z wyjątkowymi okazami, przestają działać prawa rynku — mówi Grzegorz Sokołowski z Muzeum Mineralogicznego w Szklarskiej Porębie.
Rejon Karkonoszy nie należy do najbogatszych w Polsce. Jako tako rozwijająca się turystyka nie jest w stanie zapewnić wszystkim zatrudnienia. Wielu mieszkańców dostrzegło swoją szansę w eksploracji takich bogactw naturalnych, jak karkonoskie minerały i skamieniałości.
Do lat 70. zbieranie minerałów było w Polsce rzeczą rzadką i prawie nieznaną. W ciągu krótkiego czasu zainteresowanie tak wzrosło, że wielu osobom to hobby zaczęło przynosić całkiem niezłe dochody. Obecnie wydobywaniem i handlem minerałami zajmuje się szereg firm oraz spora liczba osób prywatnych. Szklarska Poręba to miejsce, gdzie w zdecydowany sposób postawiono na taką działalność. Mieszkańcy chcą, by miasto stało się stolicą polskich minerałów i jednym z największych ośrodków handlu nimi w Europie.
— Nikt nie przypuszczał, że to się tak rozwinie. Muszę przyznać, że dość wcześnie wyczułem koniunkturę. Ludzie jeszcze kilkanaście lat temu pukali się w głowę, kiedy mówiłem im, by w Szklarskiej postawić na minerały — mówi Juliusz Naumowicz, właściciel firmy Juna. Minerals & Rocks.
— Na pierwszej mojej giełdzie minerałów w 1975 roku zarobiłem 1800 zł. To była prawie połowa miesięcznych dochodów rodziców. Zauważyłem wtedy, że to hobby może być doskonałym interesem — chwali się Grzegorz Sokołowski z Muzeum Mineralogicznego w Szklarskiej Porębie.
Zbieracze i kolekcjonerzy z tamtego okresu, wspominają, że minerały kupowali najczęściej obcokrajowcy, dla których polska oferta była wyjątkowo tania. Wielu skarży się teraz, że z braku rozeznania sprzedawali świetne okazy za dosłownie symboliczną cenę.
Gorączka minerałów
Od początku lat dziewięćdziesiątych gorączkę minerałów przeżywa duża część mieszkańców Karkonoszy.
— Olbrzymia część rolników i hodowców traktuje eksploracje jako dodatkowe źródło dochodu. Są jednak wyjątki. Na przykład w rejonie Gór Kaczawskich zbieractwo stanowi podstawowe źródło utrzymania dla większości rodzin rolniczych — twierdzi Juliusz Naumowicz.
Niektóre połacie ziemi okazały się tak bogate w minerały, że ich właściciele żyją z udostępniania swoich działek indywidualnym poszukiwaczom. Biorą opłaty za możliwość kopania i wydobycia. Większość jednak egzemplarzy znajdowana jest w rzekach i dawnych wyrobiskach oraz opuszczonych kamieniołomach.
Gorączka minerałów — jak każda taka gorączka — ma również swoją ciemną stronę. Emocje towarzyszące poszukiwaniu i związane z tym dochody wzbudzają wiele niepożądanych zachowań. Istnieje niepisane prawo nietykania cudzych miejsc eksploracji. Konkurencja jednak potrafi użyć wszelkich środków, by dotrzeć do każdego miejsca, gdzie występują cenne minerały. Poszukiwaczy nieraz śledzi się, by wytropić, skąd wydobywają swój towar. Obrona własnych stanowisk przed intruzami prowadzi nawet do bójek i niszczenia mienia.
Doskonałym źródłem pozyskiwania minerałów są czynne, jeszcze nie wyeksploatowane kamieniołomy. Tam można dotrzeć do wspaniałych egzemplarzy, za które otrzyma się wysoką cenę. Niektórzy zbieracze starają się więc wkręcić do pracy w kamieniołomach.
— Robią najczęściej kurs strzałowego. Taki strzałowy jest odpowiedzialny za teren zaraz po wysadzeniu skały. Pierwszy musi być na miejscu działań strzelniczych i bez jego zgody nikt nie może tam przebywać. Ma wtedy wiele czasu, by spenetrować wyrobisko i zebrać dla siebie cenny materiał. Tak działają nawet dyplomowani geolodzy. Oczywiście zatajając przed właścicielem kamieniołomu swoje wykształcenie — mówi Juliusz Naumowicz.
KATAKLIZM POSZUKIWANY: Kataklizmy takie jak oberwanie chmury, czy mikro trzęsienia ziemi są dla nas błogosławieństwem. Odsłaniają się wtedy nowe pokłady karkonoskich kruszców. Powódź z przed dwóch lat nakręciła niesamowicie koniunkturę w tej branży — twierdzi Juliusz Naumowicz, właściciel firmy „Juna. Minerals & Rocks”.
Przymierze z turystyką
W Szklarskiej Porębie biznes minerałami zaczyna łączyć się z turystyką.
— Organizujemy specjalne wycieczki, połączone z poszukiwaniem minerałów. Stają się one bardzo popularne wśród turystów i przynoszą dodatkowy dochód. Oczywiście głównym celem jest wzbudzenie zainteresowania tym hobby. Każdy, kto uczestniczył w takiej wycieczce, to potencjalny klient naszych sklepów — mówi Juliusz Naumowicz.
Turyści potrzebują pamiątek z miejsc, które odwiedzili. W Karkonoszach minerały stały się dla wczasowiczów najbardziej popularnym upominkiem.
— Wydobywamy tutaj również niewielkie ilości złota. Jako sam kruszec można je sprzedać po 30 zł za gram. My oprawiamy drobiny tego kruszcu jako pamiątkę i atrakcję turystyczną. Wychodzi nam wtedy około 80 zł za gram. Jak widać, wartość poznawcza i turystyczna jest większa niż kruszcowa — twierdzi Juliusz Naumowicz.
Wkrótce dużą atrakcją turystyczną Szklarskiej Poręby ma się stać największa w Polsce i jedna z największych w Europie giełda minerałów.
— Największa taka giełda na świecie powstała w Tucson w USA. Początki jej były bardzo skromne. Najpierw była to niewielka giełda szkolna. Dzięki dobremu marketingowi przekształciła się w największą giełdę świata. Powstała cała infrastruktura, magazyny hotele, firmy ekspedycyjne. Czemu nie mogłoby się to zdarzyć w naszym mieście? — retorycznie pyta Grzegorz Sokołowski.
W Szklarskiej liczą, że uda się chociaż dorównać mniejszym giełdom europejskim.
— Ideałem byłoby stanąć w jednym szeregu z takim ośrodkiem, jak Saite-Marie-aux-Mines Alsace. Przyjeżdża tam co roku 25 tys. ludzi, by handlować minerałami — uważa Grzegorz Sokołowski.
Grzegorz Zięba
Fot. autor