Zamarzyły mi się szczawiowa z jajkiem i ozorek w sosie chrzanowym. Także cynaderki z kaszą gryczaną. Trudno na nie dziś trafić. Na zawsze już od nas odeszły? Nie. W Świdrze pod Warszawą wabi gości jadłodajnia — smakowy skansen minionej epoki. Dwaj kucharze dogadzają lokalnym gościom od 1975 r. Wnętrze też jakby z PRL-u. Ceny również.
A co podają? Można zacząć od kiełbasy z dzika (4 zł) lub grzanki z móżdżkiem (2 zł). Albo od węgorza w marynacie (15 zł). Zupy są tu nie do pobicia. Bywa szczawiowa z jajkiem (4 zł), grochowa (też 4 zł). Zawsze są flaki (6,5 zł). Wybór czegoś na drugie nie jest łatwy. Kuszą ozorek w sosie chrzanowym (11 zł), żołądki z drobiu (6,5 zł) czy cielęcina duszona (15 zł). Z ryb bywa z reguły lin w śmietanie (8 zł). Mnie wpadła w oko wątróbka cielęca z cebulą (15 zł). Zażądałem niewysmażonej. Była dokładnie taka, jak ją kiedyś zapamiętałem. W towarzystwie klusek śląskich — pełen odlot.
Jakie do niej wino? Na Lisiej nie ma alkoholu. Ale wino można przynieść ze sobą, co uczyniłem. Padło na białe alzackie Tokay — Pinot Gris Leon Beyer — mają miłość. Z zazdrością patrzył na ten duet kompot (1,5 zł). Na romantyczny wieczór nie ma tam jednak co liczyć. Atmosfera nie ta. A lokal otwarty do godziny 18 (w poniedziałki — nieczynny). Pełen PRL. Ale smaczny.
Wątróbka cielęca z cebulą plus Tokay — Pinot Gris Leon Beyer
Jadłodajnia. Świder, ul. Kasztanowa 6 (wejście od Lisiej)