Czwartkowe wypowiedzi szefa kancelarii
węgierskiego premiera, Mihaly Vargi, mogły zostać początkowo zignorowane przez
rynki finansowe. Kolejna polityczna wypowiedź po wygranej dotychczasowej partii
opozycyjnej w wyborach, czy też klasyczne wyciąganie brudów po poprzednikach.
Reakcja notowań EUR/HUF, które poszły wyraźnie w górę była widoczna. Dzisiaj
po tym, jak wiceszef rządzącego Fideszu przyznał, iż nie jest to żaden blef, a
Węgry rzeczywiście mogą podzielić los Grecji, na europejskich rynkach mocno
zawrzało. W efekcie to temat przyszłości Węgier był dzisiaj na topie, a nie dane
z amerykańskiego rynku pracy. Rzecznik premiera przyznał, iż poprzednie władze
mogły zataić rzeczywisty stan publicznych finansów i niemal na pewno nie ma
możliwości wypełnienia założeń narzuconych w 2008 r. przez MFW (przy okazji
udzielonej temu kraju pożyczki), które zakładały spadek deficytu do 3,8 proc.
PKB w 2010 r. Najprawdopodobnniej będzie on dwukrotnie wyższy, a zadłużenie
kraju przekroczy 80 proc. – dokładne dane powinniśmy poznać jeszcze w ten
weekend. Jednocześnie rząd premiera Orbana może przedstawić założenia planu
ratunkowego. Główne pytanie to jednak, to czy nie będzie konieczna pomoc
międzynarodowa i jak duża? Biorąc pod uwagę zaangażowanie się zachodnich banków
na Węgrzech, a także blisko 12,8 mld USD zadłużenie Węgrów w walutach obcych
(stan z końca marca), powstaje poważne ryzyko, iż dalsze osłabienie forinta,
może spowodować poważne perturbacje tego sektora w całej Europie. Tym samym
wydaje się, iż w interesie strefy euro będzie szybka pomoc dla Węgier. Tyle, czy
uchwalone ponad miesiąc temu założenia europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego
wartego 750 mld EUR obejmują także kraje nie będące członkami Eurostrefy?
Obawy o sytuację na Węgrzech spowodowały dzisiaj silną wyprzedaż złotego. W
pewnym momencie euro wzrosło do 4,20 zł, a dolar zbliżył się w okolice 3,50 zł.
Po południu złoty nieco odrobił straty, niewykluczone, iż za sprawą obaw, iż w
przy poziomie 4,20 zł może pojawić się interwencja ze strony resortu finansów.
Do poprawy nastrojów mogły przyczynić się także informacje o podwyżce
perspektywy ratingu dla Czech przez agencję Fitch. Sytuacja pozostaje jednak
dość napięta, chociaż płynność na rynku jest mniejsza za sprawą przedłużonego
weekendu. Długo oczekiwane dane z amerykańskiego rynku pracy nieco rozczarowały.
W maju przybyło 431 tys. etatów w sektorach pozarolniczych, co samo w sobie jest
dobrym wynikiem (218 tys. w kwietniu), ale oczekiwania były dość duże 513-600
tys. Stąd też reakcja rynków akcji, które wcześniej zareagowały na problemy
Węgier była negatywna. Przełożyło się to na umocnienie dolara. Do spadków
EUR/USD przyczyniła się też wypowiedź francuskiego premiera, który przyznał, iż
widzi dobre strony parytetu euro do dolara (1,0). Ciekawe, czy akurat to chcieli
usłyszeć posiadacze euro-obligacji. Po południu za euro płacono 1,2030 USD
(godz. 17:13). Prawdopodobieństwo złamania bariery 1,20 jest dość
duże.
EUR/USD: Trend spadkowy jest dość wyraźny i nic nie jest tego w stanie
zmienić. Sygnały płynące z dziennych wskaźników nie są obecnie zbyt wiarygodne.
Silnym oporem są teraz okolice 1,2110, a wsparcie można ulokować na 1,20 i dalej
1,1950. I tutaj możemy się znaleźć w poniedziałek, gdyż nie wydaje się, aby
agenda spotkania G-20 w Korei Południowej przyniosła jakieś sensowne rozwiązania
dla światowej gospodarki (już teraz mówi się, iż zaostrzenie regulacji dla
banków może być opóźnione do 2012 r.).
Marek Rogalski
Analityk DM BOŚ (BOSSA FX)
Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia
Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji
stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich
emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również
tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A.
© ℗