Węgierska prezydencja

Jerzy Turbasa, krawiec
opublikowano: 2011-02-25 00:00

Viktor Orban jest politykiem nowego, współczesnego rytu — nie opowiada o reformach, on je robi. Wprowadził podatek liniowy, zredukował biurokrację, w pół roku obniżył deficyt o połowę. Ten 46-latek lubi hazard, a nie patos, co uwidacznia jego styl ubierania się.

Zatrzymajmy się nad Balatonem, w kraju tokaju i słynnej kostki prof. Erna Rubika, ale i niespotykanie bulwersującej szczerości pierwszej osoby w państwie — premiera, socjalisty Ferenca Gyurcsanya: "Przez cztery lata nie zrobiliśmy nic. Ostatnie półtora roku czy dwa lata były jednym wielkim kłamstwem. Spie... sprawę i to strasznie". Sfrustrowani Węgrzy w wyborach w 2010 r. postawili na prawicowy Fidesz, a jego przywódca Viktor Orban został premierem.

Bratanek

Na studiach był społecznikiem i zapewne stąd temat jego prawniczej pracy magisterskiej: "Ruch społeczny wewnątrz systemu politycznego — przykład Polski", który wskazuje, że nie od parady jes-teśmy bratankami z powiedzenia. Jako stypendysta Fundacji Sorosa ukończył ekonomię polityczną w Oxfordzie, by w 1990 r. zostać posłem, a po ośmiu latach po raz pierwszy premierem, który odniósł znaczne sukcesy gospodarcze i otrzymał wiele międzynarodowych nagród.

Jest kalwinistą żonatym z prawniczką i jak rasowy konserwatysta ma pięcioro dzieci. Ostatnią wizytę przed objęciem prezydencji w Unii Europejskiej Viktor Orban wraz z całą rodziną złożył symbolicznie w Watykanie u Benedykta XVI, bo przecież 6 mln rodaków to katolicy. Zatem przyjrzyjmy się postaci, która poprzedzi polską prezydencję w Unii Europejskiej, zwłaszcza że popiera naszą inicjatywę w sprawie bezpieczeństwa energetycznego UE.

Dżinsy w kąt

Jako znawca socjotechniki wiedział, jaką wagę ma prezencja w polityce. Gdy w 1993 r. został prezesem centroprawicowego Fideszu, wygląd anarchisty zamienił na wizerunek statecznego polityka. Zgolił brodę, obciął długie włosy, wyrzucił dżinsy i kupił garnitury, a pod szyją pojawiły się muchy, wkrótce zastąpione przez zgaszone w tonacji krawaty. Zresztą, nie jest do nich nadmiernie przywiązany i na nieformalnych spotkaniach występuje w samej koszuli z rozpiętym kołnierzykiem. W białej koszuli, co zdaje się być oczywistością, gdyż wiemy, że należy do kasty "białych kołnierzyków" — rzeczowych, kompetentnych urzędników. Jego zdecydowane spojrzenie i zdeterminowany wyraz twarzy podkreślają krótko ścięte, ciemne — jak to u Węgrów — włosy. Lekko posiwiałe skronie wskazują na doświadczenie mimo stosunkowo młodego wieku.

Krateczka Esterhazy

Lubi grać w piłkę nożną. Właśnie futbol i wzrost łączą go z premierem Donaldem Tuskiem. Na wysportowanej sylwetce Viktora Orbana dobrze leżą garnitury, choć widać, że nie są szyte na miarę. Najchętniej zakłada marynarki na trzy guziki, w tonacji granatowej. Jego jedynie poprawny styl kompetentnego urzędnika nie powala nadzwyczajnym szykiem — to styl pragmatyka i daleko mu do elegancji legendarnego wręcz hrabiego Esterhazyego.

Przecież słynna wełniana krateczka, przetykana czerwoną lub niebieską nitką, przez jednych nazywana bywa Prince de Galles, przez innych — Esterhazy. To słynne nazwisko węgierskich hrabiów pojawia się również, gdy na orawskim zamku zasiadał Paweł Esterhazy, zwalczający zbójników. Wysyłani przez niego węgierscy huzarzy zapewniali ład i porządek w Tatrach. Ich malowniczy ubiór — obcisłe, cyfrowane, czyli haftowane, spodnie i obszyte barankiem kurtki oraz pióro na czaku — stał się inspiracją dla stroju góralskiego — portek cyfrowanych z parzenicami, serdaka i pióra na kapeluszu. W przeciwieństwie do pierwowzoru na Podhalu zakłada się go do dziś na szczególne okazje w miejsce garnituru wizytowego. Ale to już inna para kaloszy, czy raczej kierpców. l