W górę
Zygmunt Berdychowski
Nieprzerwanie od 22 lat organizuje we wrześniu Forum Ekonomiczne w Krynicy Zdroju, które stało się jednym z największych na kontynencie zjazdów intelektualistów, biznesmenów i polityków. W tym roku odbyło się w szczególnych warunkach. Niemiecki tygodnik „Die Welt” relacjonował: „Europa się rozpada i co dalej? Tego typu pytań jeszcze nikt sobie nie zadawał na krynickim Forum Ekonomicznym. Od 1991 r. przyjeżdża tu od 2 do 3 tysięcy uczestników, przede wszystkim z Europy Środkowo-Wschodniej. Po zmianie ustroju spotkanie to nazwano polskim Davos, miejscem, gdzie kwitły nadzieje i gdzie przedstawiano plany na przyszłość”. W tym roku nadzieje dały KGHM, PGE, Enea i Tauron, które podczas forum podpisały list intencyjny w sprawie budowy elektrowni jądrowej oraz Orlen i CASE, które przedstawiły raport na temat gazu łupkowego w Polsce — przewiduje pół miliona miejsc pracy i 87 mld zł dla budżetu państwa już w 2020 r. To, że najważniejsze decyzje gospodarcze są ogłaszane w Krynicy, jest osobistym sukcesem Berdychowskiego i jego żony Marioli (wspólnie organizują forum). Berdychowski zaczynał karierę w Ministerstwie Rolnictwa, później był posłem. Na szerokie wody wypłynął poza polityką — w rodzinnej Krynicy.
Janusz Filipiak
Prezes giełdowej spółki ComArch zarobił w 2011 r. 11 mln 856 tys. 296 zł i był najlepiej opłacanym menedżerem w branży informatycznej. Wynika tak z rankingu firmy Sedlak & Sedlak. Janusz Filipak, profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, jest jednym z najdłużej urzędujących prezesów. ComArch założył w 1993 r. wraz z dwunastoma studentami. Na jego czele stoi od 1998 r. W rankingu najlepiej zarabiających pozostawił daleko w tyle szefów innych spółek IT. Na drugim miejscu znaleźli się ex aequo Adam Góral, prezes Asseco Poland i jego zastępca Zbigniew Pomianek — obaj z sumą 2 mln 100 tys. zł. Ale w porównaniu z innymi branżami wynagrodzenia w giełdowych spółkach informatycznych należały do przeciętnych — w 2011 r. średni fundusz przeznaczony dla zarząduwynosił 1 mln 291 tys. 800 zł. Najwięcej otrzymywali bankowcy. Średnio zarząd miał do podziału 12 mln 862 tys. 750 zł.
W dół
Paweł Olechnowicz
Prezes Grupy Lotos zaliczył spektakularną wpadkę i to na jubileusz: w 2012 r. minęło 10 lat od kiedy stoi na jej czele. Musiał przyznać, że podmorskie złoże ropy Yme na Morzu Północnym okazało się nietrafioną inwestycją. Grupa kupiła w nim udziały w 2008 r. Jeszcze niedawno wyceniano je na 1,2 mld zł. Ale prezentując wyniki za pierwsze półrocze 2012 r. Lotos obniżył ich wartość prawie o miliard. To oznacza, że liczy się z tym, że pieniędzy nigdy nie odzyska. Rozpoczęcie wydobycia wciąż przekładano. W lipcu tego roku poinformowano, że z powodu wadliwej konstrukcji platformy wiertniczej trzeba było prace wstrzymać. Miesiąc później prezes Paweł Olechnowicz stracił cierpliwość i zapowiedział, że chce wycofać się z inwestycji, a złoże sprzedać.
Mark Zuckerberg
Najmłodszy miliarder świata, 28-letni założyciel Facebooka, musiał przyznać się do porażki. We wrześniu po raz pierwszy od debiutu giełdowego wystąpił publicznie i oświadczył, że spadek kursu akcji firmy jest dla niego „rozczarowujący”. Facebook stracił połowę wartości. Na giełdę wszedł 18 maja. Jego akcje wyceniano wtedy na 38 dolarów. We wrześniu — tylko na 19 dolarów. — Wszystko za co się zabiorę psuje się, ale szybko to naprawiam — mówił pół żartem pół serio Mark Zuckerberg. Potwierdził jednak, że spadek wartości Facebooka utrudnia utrzymanie pracowników. Zapowiedział też, że teraz najważniejsze jest jak portal poradzi sobie na urządzeniach mobilnych. Ale zapewnił, że Facebook nie zamierza budować własnego smartfona. Buńczucznie oświadczył, że pozyskałby co najwyżej 12 mln klientów. — Dla nas to drobne — stwierdził i przypomniał, że Facebook ma 950 mln użytkowników. Gratulujemy dobrego samopoczucia.