Sygnity ma za sobą poważny kryzys.

Kwartał temu kierownictwo Sygnity odtrąbiło sukces z powodu pierwszego od pięciu lat roku zakończonego zyskiem. To miał być koniec problemów spółki. Teraz jednak znów musi tłumaczyć się ze złych wyników.
Zarząd twierdzi, że wszystko przez Asseco Poland, które od marca stara się przejąć warszawską firmę. Okazuje się, że nawet jeśli nie kupi Sygnity, to skutecznie zdestabilizuje jego biznes.
Asseco nie zamierza więc składać broni, chociaż wśród akcjonariuszy warszawskiej spółki uformowała się grupa, która deklaruje, iż może zablokować transakcję. Z naszych informacji wynika, że rzeszowska spółka dziś po raz drugi przedłuży wezwanie.
Powód będzie ten sam co miesiąc temu: brak zgody Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Rzeczywiście, UOKiK nie ustosunkował się jeszcze do próby przejęcia. Jak wyjaśnia Agnieszka Majchrzak z biura prasowego urzędu, prawo daje mu na to dwa miesiące, ale ten termin może ulec przedłużeniu, jeśli zajdzie potrzeba uzupełniania dokumentacji.
— Poprosiliśmy Asseco o uzupełnienie niektórych danych, co wpłynęło na terminzakończenia postępowania — mówi Agnieszka Majchrzak.
Kontrahenci wolą poczekać
Tymczasem Sygnity cierpi z powodu przedłużającego się wezwania. Wczoraj rynek przekonał się, jak zły wpływ ma ono na jej wyniki. Pierwszy kwartał tego roku spółka zamknęła z ponad 6 mln zł straty, wobec 1,1 mln zł rok temu. Niższe też były przychody, które wyniosły 108 mln zł, wobec 112 mln zł w analogicznym okresie 2011 r.
— Gdyby nie wezwanie, wyniki byłyby zbliżone do tych z ubiegłego roku. Przedłużające się wezwanie uderza w firmę i najlepsze byłoby jego szybkie rozstrzygnięcie — przyznaje Norbert Biedrzycki, prezes Sygnity.
Według niego, działania Asseco spowodowały, że klienci, z którymi negocjowane były kontrakty, wstrzymali się z decyzjami do momentu zakończenia wezwania.
W branży nie jest tajemnicą, że niektórzy z nich nie chcą współpracować z rzeszowską spółką i dlatego muszą mieć pewność, że na skutek przejęcia nie staną się jej klientami. Szef Sygnity zapewnia, że spółka najgorsze ma już za sobą. Aby przetrwać ciężki okres, wdrożyła program naprawczy, który ma przynieść 8 mln zł oszczędności.
Tnie też zatrudnienie. W pierwszym kwartale z firmy odeszło 100 pracowników. Ten sam los ma spotkać jeszcze kilkadziesiąt osób. Norbert Biedrzycki obiecuje także, że kolejne kwartały zostaną zamknięte zyskiem. Podtrzymuje także prognozę na ten rok, która zakłada 580-620 mln zł przychodów i 5-7-procentową rentowność.
Szanse rosną
Mimo to giełda zareagowała na wyniki Sygnity przeceną akcji, które traciły wczoraj rano nawet blisko 5 proc. (ostatecznie na zamknięciu staniały o 2,1 proc. do 20,60 zł). Dodatkowo po raz pierwszy od ogłoszenia wezwania kosztowały mniej, niż chce za nie zapłacić Asseco (21 zł).
— Wyniki za pierwszy kwartał nie poprawiły wizerunku spółki w oczach inwestorów. Jeżeli Asseco zdecydowałoby się symbolicznie podnieść cenę w wezwaniu o 1-2 zł, to mogłoby mieć dużą szansę na powodzenie — mówi Piotr Janik, analityk KBC Securities.
Na osłodę akcjonariuszom Sygnity poinformowało o rozpoczęciu współpracy z Dellem. Dzięki niej programy Quatra (nowa marka dedykowana dla sektora MSP) będą preinstalowane na komputerach Dell. W ciągu dwóch lat ma to dać 50 mln zł przychodów.