Wiatr wieje w oczy Energi

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2016-08-11 22:00

Spółka energetyczna rozczarowała wynikami finansowymi. Zaszkodziły jej wiatraki i górnictwo.

Ratowanie górnictwa wymaga poświęceń — gorzej, że poświęcać muszą się też inwestorzy, którzy kupili na giełdzie akcje spółek energetycznych. Energa, podobnie jak wcześniej PGE, wykazała w wynikach 41 mln zł straty, wynikającej z jej udziału w Polskiej Grupie Górniczej (PGG). — Wyniki PGG nie są dla nas zaskoczeniem. To inwestycja długoterminowa, która w przyszłym roku ma przynieść dodatnie przepływy pieniężne — mówi Dariusz Kaśków, prezes Energi.

Gorzej, że dobrych wyników Energa nie osiągnęła też w ramach podstawowej działalności. Przychody w drugim kwartale wyniosły 2,3 mld zł i były o 8 proc. niższe niż rok wcześniej. W dużej mierze ze względu na odpisy wartości aktywów wiatrowych na poziomie netto pojawiła się strata wysokości 127 mln zł, wobec 178 mln zł zysku rok wcześniej. Wyniki operacyjne również wyglądały słabo.

— Energa rozczarowała zwłaszcza w segmencie wytwarzania, gdzie wykazała stratę na poziomie EBITDA na aktywach wiatrowych. Nie rokuje to najlepiej na kolejne kwartały, zwłaszcza że na wszystko może nałożyć się jeszcze negatywny wpływ nowej ustawy odległościowej. Segment sprzedaży też miał stratę i tu sytuacja może się poprawić, o ile ustabilizują się rozchwiane ceny zielonych certyfikatów.

Do tego wszystkiego dochodzi 41 mln zł straty za sprawą PGG, w której w najbliższych kwartałach dużo lepiej nie będzie, bo najgorsza kopalnia Sośnica nie zostanie wydzielona z grupy. Na tym tle relatywnie najlepiej wypada segment dystrybucyjny Energi, ale z punktu widzenia inwestora w krótkiej perspektywie nie ma powodów do optymizmu — mówi Robert Maj, analityk Haitong Banku. Tymczasem Energa pod koniec maja ogłosiła „odmrożenie” projektu budowy bloku w elektrowni w Ostrołęce, który może pochłonąć 5-6 mld zł.

— Prowadzimy prace koncepcyjne dotyczące modelu finansowania. Poszukujemy inwestora strategicznego lub współinwestora. Wiemy, że dość poważne zainteresowanie projektem wyraziła Enea. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, realizacja rozpoczęłaby się w 2018 r., a budowa trwałaby 5-6 lat — mówi Dariusz Kaśków.

Choć blok jest ważny z punktu widzenia regionu i bezpieczeństwa energetycznego kraju, inwestorzy giełdowi mogą mieć wątpliwości.

— Dla inwestorów giełdowych kluczowe będzie to, w jakiej formule spółka zamierza budować blok w Ostrołęce: czy weźmie go na bilans, czy zorganizuje finansowanie projektowe. Zakładam, że znajdzie partnera do tej inwestycji, ale nawet wzięcie jej w połowie na bilans miałoby z pewnością negatywny wpływ na wysokość dywidendy. Konkretów jednak na razie nie ma. Spodziewam się, że rozstrzygnięcia zapadną dopiero po tym, gdy kształtów nabierze zapowiadana ustawa o rynku mocy — mówi Robert Maj.