Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) przez lata deklarowała, że wdroży system elektronicznych opłat wzorowany na niemieckim modelu satelitarnym. Większość państw Europy ma jednak system oparty na technologii radiowej. Który lepszy? Dziś GDDKiA, prowadząca właśnie przetarg, nie mówi, który model woli - czeka na propozycje dostawców. MyToll, konsorcjum startujące w konkursie i zrzeszające takie firmy, jak Kulczyk Holding, Satellic, Strabag i i Efkon, jest gotowe zbudować system w obu technologach i rysuje mapę korzyści i kosztów, jakie niesie wdrożenie każdego z nich.

- Obecnie w Polsce funkcjonuje system winiet, które muszą kupować użytkownicy aut ciężarowych. Niezależnie od tego, czy kierowca jedzie kilka czy kilkaset kilometrów, i tak płaci. W systemie elektronicznych opłat płaci tylko za faktyczny przejazd - mówi Patrycja Wrześniewska, dyrektor ds. międzynarodowych klientów w Satellicu, który zaprojektuje i wdroży system, jeśli MyToll wygra przetarg. Wprowadzając przed laty winiety, polski rząd liczył, że zbierze od kierowców około 1 mld zł rocznie, a otrzymał 400 mln zł. Wpływy mogły być wyższe, gdyby system był szczelniejszy.
Elektroniczny taki będzie, choć to akurat może budzić obawy kierowców - będą czuć, że wielki brat patrzy. - Nieuczciwi użytkownicy mogą obawiać się systemu satelitarnego, bo trudno będzie im go oszukać. Dokładność systemu niemieckiego sięga 1 m. Zresztą, system mikrofalowy także oznacza zacieśnienie kontroli nad użytkownikami polskich dróg, bo na bramach, pod którymi przejeżdżają kierowcy, często montowane są urządzenia robiące zdjęcie tablicy rejestracyjnej i analizujące jej zgodność z danymi transpondera umieszczonego w kabinie kierowcy.
Więcej we wtorkowym "Pulsie Biznesu"