Wietnamczycy przyjadą na testy

Katarzyna Sadowska
opublikowano: 2008-04-14 00:00

Top Consulting chce sprowadzać do Polski budowlańców z Wietnamu. Krajowe firmy nie są jednak przekonane, czy ich potrzebujemy.

Top Consulting chce sprowadzać do Polski budowlańców z Wietnamu. Krajowe firmy nie są jednak przekonane, czy ich potrzebujemy.

Doradczo-inwestycyjny Top Consulting nawiązał niedawno współpracę z wietnamską firmą Airseco — zależną od największych lokalnych linii lotniczych. Umowa dotyczy doradztwa przy tworzeniu przedstawicielstw w naszym regionie. Nie chodzi jednak o działalność przewoźnika, ale o sprowadzanie z Wietnamu pracowników — głównie fizycznych.

— Działamy od 12 lat. Wysyłamy naszych ludzi m.in. do Japonii czy Dubaju, gdzie są bardzo wysoko oceniani przez pracodawców. Widzimy duży potencjał w Europie Środkowej i Wschodniej, po części związany z przygotowaniami do Euro 2012 — mówi Nguyen Xuan Vui, prezes Airseco.

Za mało wiz

Wietnamska firma jest zainteresowana rynkami polskim, czeskim i słowackim. Prowadzi już rozmowy z potencjalnymi klientami.

— Współpracą zainteresowane są wstępnie m.in. Warbud i Instalexport — informuje Ada K. Kluzek z Top Consulting.

Na początek Airseco wyśle po kilkadziesiąt osób do każdej z firm.

— Tylko do Polski chcielibyśmy wysłać w tym roku kilkuset pracowników posługujących się językiem polskim lub angielskim — zapowiada Nguyen Xuan Vui.

Przyznaje jednak, że barierą w tym biznesie są wizy, których Polska nie daje na razie Wietnamczykom zbyt chętnie. W przełamaniu impasu ma pomóc właśnie m.in. obecny na miejscu Top Consulting.

— Jeśli chodzi o ryzyko, że pracownicy będą chcieli wykorzystać przyjazd do Polski, by udać się dalej na Zachód — nie ma obaw. Mamy na to gotowe rozwiązanie — zapewnia Nguyen Xuan Vui.

Airseco pobiera od Wietnamczyków wysoką kaucję, którą zwraca po ich powrocie do kraju (wraz z odsetkami od lokat).

Sceptyczne firmy

Giełdowe firmy budowlane nie są jednak przekonane, czy siła robocza z Dalekiego Wschodu jest nam potrzebna.

— Jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z białoruskimi podwykonawcami. Jeśli chodzi o przedstawicieli Chin czy Wietnamu — obawialibyśmy się różnic językowych i kulturowych — mówi Krzysztof Kozioł, rzecznik Budimeksu.

Palącej potrzeby sprowadzania zagranicznej siły roboczej nie dostrzega Erbud.

— Do tej pory nie mieliśmy opóźnień w realizacji z powodu braków kadrowych. W branży jest deficyt pracowników, ale przy schłodzeniu rynku, z którym mamy do czynienia, jest mniej odczuwalny — twierdzi Dariusz Grzeszczak, prezes Erbudu.

Dodaje, że jeśli chodzi o przygotowania do Euro 2012 — problemem jest na razie brak zamówień publicznych na budowę dróg i stadionów, a nie brak rąk do pracy.