Wystarczyła lekka poprawa nastrojów na głównych światowych giełdach i WIG20 szybko opuścił okolice 2050 pkt, do których spadł na fali niepokoju, jaki przetoczył się przez światowe giełdy po wykryciu w Chinach koronawirusa. Zresztą już po raz trzeci w ostatnich dwunastu miesiącach spadki wyhamowały w okolicach 2050 pkt.

— 2050 pkt jest barierą, poniżej której WIG20 nie spadnie, dopóki na świecie utrzymują się generalnie dobre nastroje. Bo tego, co dzieje na giełdach w związku z koronawirusem, nie traktuję jako pogorszenia nastrojów w dłuższym terminie — mówi Marcin Kiepas, analityk Tickmill.
Jego zdaniem należy się jednak przygotować na to, że nawet jeśli rozprzestrzenianie koronawirusa zostanie szybko opanowane, w najbliższych miesiącach wskaźnik największych spółek z warszawskiej giełdy nie przebije poziomu osiągniętego po dołku z grudnia 2019 r. Będzie więc wahał się w przedziale 2050-2200 pkt. Nie pomoże mu nawet wyraźna poprawa sentymentu na światowych giełdach. O 2400 pkt z początku 2019 r. można na razie zapomnieć.
— Nie widzę motorów wzrostu. CD projekt i Dino Polska nie ważą tyle, by pociągnąć do góry indeks — podkreśla Marcin Kiepas.
— Indeks zachowuje się tak jak spółki, które wchodzą w jego skład. Jeśli są premiowane przez kapitał, to indeks kwitnie. By WIG20 zachowywał się lepiej, musiałoby być w nim więcej CD Projektów i Dino — uważa Łukasz Bugaj, menedżer komunikacji inwestycyjnej grupy AXA.
W indeksie dominują jednak spółki kontrolowane przez państwo. Ten akcjonariusz już nie raz nad zyski poszczególnych spółek przedkładał realizację przez nie innych celów. Od pewnego czasu nic takiego się nie pojawiło, ale rynek nie zapomina.
— Wydaje się, że nic negatywnego nie może już inwestorów zaskoczyć, ale pojawiająsię impulsiki, które zaufania do państwowego akcjonariusza nie zwiększają. Jednym z nich jest np. ostatni raport NIK na temat górnictwa — zwraca uwagę Marcin Kiepas.
— Co jakiś czas pewne tematy medialnie wracają i jest o nich głośno, ale jak nie jest głośno, to nie znaczy, że ich nie ma — dodaje Łukasz Bugaj.
Takim tematem, niezależnym od struktury własnościowej, jest kwestia kredytów frankowych. Banki mają zaś duży udział w indeksie. W ostatni piątek PKO BP poinformował, że w IV kw. 2019 r. utworzył z tego tytułu 446 mln zł rezerwy. W poniedziałek najpierw zepchnęło to kurs wyraźnie w dół, sesja zakończyła się jednak dla banku na plusie. Po raz trzeci w ostatnich tygodniach kurs obronił się przed spadkiem poniżej 33 zł.
— Mimo krótkotrwałego pogorszenia nastrojów na świecie nie należy obawiać się, że poziom WIG20 zostanie trwale przełamany poniżej 2050 pkt. Najlepszym przykładem jest to, co w ostatnich dniach działo się z PKO BP. Rynek obawia się, że mogą pojawić się większe odpisy, ale nie ma strachu, że będą one radykalnie większe od tego, co banki sugerowały — mówi Marcin Kiepas.
— Nie oznacza to, że banki będą rozchwytywane jak ciepłe bułeczki. Nie wiadomo, jak ich sytuacja będzie wyglądała w przyszłości. By także nasza giełda zyskała odpryskiem na poprawie nastrojów na świecie, kapitał musiałby zdecydowanie popłynąć na rynki wschodzące — twierdzi Łukasz Bugaj.