Władza popełniła grzech zapomnienia

Jacek Zalewski
opublikowano: 2007-05-30 00:00

Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych poczuło się zobowiązane do ogarnięcia protestacyjnego chaosu i wzniesienia się na wzbierającej fali. Centrala wezwała swoje organizacje członkowskie do przygotowania się do ogólnopolskiej akcji, której finałem może być masowy przyjazd związkowców do Warszawy.

W tym miejscu wypada przypomnieć, że OPZZ jest na odcinku demonstracji bardzo nowatorskie i nie ogranicza się tylko do prostego przywożenia górników ze styliskami od kilofów i kamieniami. Jeszcze pod wodzą Macieja Manickiego popisało się kreatywnością nieznaną w dziejach ruchu związkowego, gdy 25 czerwca 2002 r. na polityczne zlecenie premiera Leszka Millera zorganizowało prorządowe (!) najście tłumu na siedzibę banku centralnego. Tamtego dnia na transparentach OPZZ skrót NBP rozszyfrowany został jako „Nieugięta Banda Palantów”, która nie chce obniżać stóp. Prekursorsko zachowała się także demonstracja OPZZ pod przewodem Jana Guza, która 19 maja 2005 r. standardowy szlak pochodów pod gmachami rządowymi i parlamentarnymi wzbogaciła obrzuceniem petardami siedziby Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Ale to wszystko działo się w III RP — nowe wyzwania IV RP wymuszają nowe myślenie także na froncie demonstracyjnym.

Koordynacji protestów nieprzypadkowo podjęła się centrala ściśle związana politycznie z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Ale to tylko skutek — przyczyną nabrzmiewającej sytuacji jest zapomnienie ekipy Prawa i Sprawiedliwości, pod jakimi hasłami doszła do władzy. W największym uproszczeniu — bracia Kaczyńscy obiecali wyborcom, że przede wszystkim wyciągną rękę do tych, którzy nie skorzystali na polskich przemianach ustrojowych i nie zabrali się do pociągu cywilizacyjnego postępu. Mieli pamiętać o wszystkich zagubionych i bardziej sprawiedliwie rozłożyć korzyści z niekwestionowanego postępu Polski.

A co zrobili? Skoncentrowali się na roztrząsaniu przeszłości i odreagowywaniu wieloletnich kompleksów politycznych. Na froncie gospodarczym zaś zachłysnęli się statystycznymi wskaźnikami wzrostu, które są jak najbardziej prawdziwe, ale nie tylko nie przekładają się automatycznie na sytuację grup społecznych, które zaufały nowej władzy, ale jeszcze pogłębiają ich stres.

Jacek Zalewski