Trudno powiedzieć, jaka będzie ich przydatność do spożycia. Do galerii handlowych klienci wrócą już od poniedziałku 4 maja, hotele ruszą wolniej, raczej od weekendu 9-10 maja.
To wciąż nominalny termin wyborów, ale już dawno stał się fikcją. Chyba nawet przez najgrubszy beton przy ulicy Nowogrodzkiej przebiła się brutalna prawda, że 10 maja jest nie do utrzymania z powodów proceduralnych i organizacyjnych. Jeśli nawet specustawa korespondencyjna po odrzuceniu w Senacie zostanie przez Sejm przywrócona i w piątek 8 maja wejdzie w życie, to naprawdę niemożliwe jest powołanie w… dobę zbiorczych gminnych komisji obwodowych, wyznaczenie i urządzenie ich wielkich lokali, uchwalenie przez Państwową Komisję Wyborczą ich regulaminu etc., etc. Dlatego PiS już ustawia wybory na 17 maja lub nawet na sobotę 23 maja.
Od kilku dni usiłuję uzyskać odpowiedź rządowych funkcjonariuszy na proste pytanie. Chodzi o to, która z podanych wyżej dat znajduje się na drukowanych bez jakiejkolwiek podstawy kartach do głosowania. Moje pytanie okazuje się straszną prowokacją. Dwukrotnie przesłałem je na konferencje premiera Mateusza Morawieckiego, na żywo nie zostało odczytane — co rozumiem — ale przepadło w KPRM całkowicie. Rzecznik rządu Piotr Müller ustalił procedurę „Odpowiedzi będą udzielone na konferencji lub przesłane mailowo”, ale absolutnie jej nie szanuje. Z biura Karola Manysa, rzecznika ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, przyszła odpowiedź, ale absurdalna. Przepisano ze specustawy, że w przypadku wejścia jej w życie wzór karty zostanie określony w rozporządzeniu ministra, po zasięgnięciu opinii PKW. Toć pytam o datę właśnie na owej karcie, już wydrukowanej nielegalnie w ponad 30-milionowym nakładzie…