Właścicielom marzy się Krosno

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2016-02-25 22:00

Banki mogłyby odzyskać część pieniędzy — kuszą akcjonariusze. Sami chętnie odzyskaliby spółkę, zanim… ktoś ją kupi. Dlatego chcą zamiany upadłości likwidacyjnej na układową

Trzynaście — tyle razy syndyk próbował sprzedać Krośnieńskie Huty Szkła Krosno. Ostatni przetarg odbył się 25 stycznia 2016 r. Tak jak w poprzednich nie wpłynęła żadna oferta kupna zakładu, który mimo likwidacji orzeczonej w marcu 2009 r. wciąż produkuje i zatrudnia 2,2 tys. osób. Kiełkuje więc pomysł ponownego przejęcia władzy w spółce przez akcjonariuszy. Rozważają złożenie w sądzie wniosku o zamianę upadłości likwidacyjnej na układową.

— Układ jest jedynym rozwiązaniem, bo od lat nie ma żadnego kupca na to przedsiębiorstwo — podkreśla Czesław Piotrowicz, prezes firmy konsultingowej Edge, szykujący akcjonariuszom Krosna plan restrukturyzacji. Za koronny argument przemawiający za układem akcjonariusze uznają… grubo ponad 300 mln zł długów huty, z których wierzyciele komercyjni przez siedem lat likwidacji nie zobaczyli ani grosza.

Syndyk spłaca uprzywilejowany w tym zakresie Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który wypłacił hutnikom 13,1 mln zł zaległych pensji za okres, w którym zakład był w najgorszej sytuacji. Reszta musi czekać na sporządzenie ostatecznej listy wierzytelności. Nie można tego zrobić, bo Bank Millennium, któremu syndyk nie uznał 31 mln długu, stara się zgodnie z prawem poprawić swoją pozycję jako wierzyciela.

Marchewka dla wierzycieli

Zmiana likwidacji na układ oznacza redukcję długów, ale też realne terminy zwrotu. Nie wymaga jednomyślności wierzycieli, ale zgody większości. Jeden nie może więc wszystkich w nieskończoność blokować. Wypłaty mogłyby się rozpocząć niemal natychmiast. Z ostatniego dostępnego sprawozdania finansowego wynika, że na koniec 2014 r. nadzorowana przez syndyka spółka zgromadziła 73,3 mln zł. Obecnie jest to zapewne około 100 mln zł.

Pod koniec 2015 r. syndyk sprzedał spółki zależne Krosna — Krosglass (za 16 mln zł) i Hutę Szkła w Jaśle (4,5 mln zł). Poza tym, by Krosno tyle lat funkcjonowało pod rządami syndyka, musi wypracowywać zysk z bieżącej działalności. W 2014 r. wyniósł on 4,1 mln zł.

— Wyniki z 2015 r. są dużo lepsze. Jesteśmy eksporterem i pomogły nam kursy walut — twierdzi Dariusz Gawroński, dyrektor generalny Krosna. O szczegółach nie chce mówić. Akcjonariusze przyznają, że spółkę trzeba będzie wyposażyć w kapitał obrotowy.

— To jest przedmiot dyskusji. Pieniądze muszą wyłożyć albo dotychczasowi akcjonariusze, albo inwestor z zewnątrz — mówi Dariusz Dąbek, jeden z większych akcjonariuszy. Akcjonariusze będą chcieli przekonać do swojego planu pracowników.

— Ważnym elementem planu naprawczego jest szeroko rozumiana współpraca z pracownikami przedsiębiorstwa. Począwszy od gwarancji zatrudnienia, a na współudziale w procesie zarządzania strategicznego skończywszy — informuje Czesław Piotrowicz.

W radzie nadzorczej przewidziano miejsce dla przedstawiciela załogi. To również element gry o władzę w spółce. Bo choć w trzynastym przetargu na hutę nikt oferty nie złożył, w czternastym mogłoby być inaczej...

— Jest duże zainteresowanie, a oferty nie wpłynęły, bo inwestorzy prawdopodobnie nie zdążyli ich przygotować. Zainteresowanych poważnie, czyli takich, którzy mają pomysł na prowadzenie zakładu i stać ich na kupno, jest co najmniej trzech — jeden zagraniczny i dwóch polskich — twierdzi Dariusz Gawroński.

Ćwierć miliarda na stół

Z naszych informacji wynika, że choć przy kupnie od syndyka nie ma to żadnego znaczenia, potencjalni chętni odwiedzają głównych wierzycieli Krosna. — Mamy na stole poważne oferty — potwierdzono nam u jednego z nich. Ślady prowadzą do Zbigniewa Jakubasa. Krosglass i Hutę Jasło kupił Wiesław Piwowar. Do niedawna był wiceprezesem Newagu, zasiada też w radzie nadzorczej Zakładów Automatyki Polna. Zbigniew Jakubas zaprzecza jednak planom kupna Krosna. — W ogóle nie jest to w obszarze mojego zainteresowania — podkreśla Zbigniew Jakubas.

Kupno Krosna od syndyka to niebagatelna operacja. Cena wywoławcza w ostatnim przetargu wynosiła 105 mln zł i nie obejmowała gotówki w kasie firmy ani należności od kontrahentów Krosna. Nie obejmowała też zapasów i nakładów inwestycyjnych poczynionych pod rządami syndyka, choć warunki przetargu zakładały, że nabywca za nie zapłaci.

— Syndyk inwestował bo miał na to zgodę wierzycieli. Ale nie inwestował tak, jakby to robił normalny właściciel. Czyli na wejście trzeba wydać 150-160 mln zł tylko po to, by przejąć aktywa. By wszystko sprawnie działało, spółkę trzeba zaopatrzyć w kapitał obrotowy i odnowić majątek produkcyjny. Czyli tak naprawdę trzeba mieć 200-300 mln zł. Wycena Krosna ciągle jest więc wysoka, choć na pewno bliższa rynkowej niż przed kilku laty — twierdzi nasze źródło. © Ⓟ

Wszystko przez opcje

Krosno było jedną z pięciu spółek, które zapoczątkowały historię warszawskiej giełdy. Akcje huty były notowane przez 18 lat. W szczytowym momencie płacono za nie 116 zł. Gdy z końcem października 2009 r. zostały wykluczone z notowań, kosztowały 6 gr. Spółka upadła nie ze względu na działalność operacyjną, ale umowy dotyczące opcji walutowych. Głównym rozgrywającym był w tym czasie Zdzisław Sawicki, kontrolujący ponad 50 proc. akcji. Deklarował, że o opcyjnych transakcjach zarządu nie wiedział.