„PB”: Po agresji Rosji na Ukrainę, Polska zaoferowała pomoc humanitarną i wojskową. Czy dostrzega Pan miejsce na współpracę biznesową? Jak ona dziś wygląda, jakich dotyczy branż?
Andrij Deszczyca: Współpraca biznesowa rozwijała się i nadal się rozwija. W ubiegłym roku nasze kraje zanotowały rekord w obrotach handlowych, które wyniosły ponad 10 mld USD. Wojna skorygowała tę działalność, ale współpraca trwa - część polskich przedsiębiorców została przecież w Ukrainie. Nowy trend to przenoszenie się ukraińskich firm do Polski. W ubiegłym roku zarejestrowane były tu 22 tys. firm z ukraińskim kapitałem, to 25 proc. wszystkich zagranicznych firm w Polsce. Będzie ich więcej. Choć z Ukrainy przyjechały teraz głównie kobiety z dziećmi, to są bardzo zmotywowane, by robić biznes. Właśnie otworzyliśmy centrum biznesowe Diia, które ma w tym pomagać. Osoby, które uciekły do Polski, nie mają pieniędzy: oszczędności powoli się kończą, nie zarabiają w Ukrainie, a mężowie w wojsku też nie zarabiają. Tu dostają pomoc socjalną, ale jest niewystarczająca, a poza tym mają ambicje, by robić coś większego.
W jakich obszarach widzi pan największe szanse na współpracę?
Logistyka, projekty deweloperskie i inwestycyjne z Polski w Ukrainie. Wszystkie projekty nastawione na odbudowę państwa. Niektóre obszary będą priorytetowe. Potrzebna jest odbudowa szpitali w obwodzie kijowskim i na innych zniszczonych terenach. Będziemy też potrzebować wielkich inwestycji w odbudowę dróg i kolei. Ambitnym planem strategicznym jest odbudowa torów kolejowych o szerokości europejskiej.
Zapadła już w tej sprawie decyzja?
Decyzji jeszcze nie ma, ale prezydent Zełenski zapowiadał to jeszcze przed wojną. Mówił wówczas o planach połączenia Kijowa i Warszawy koleją europejską. Potrzebujemy tego. To gigantyczny projekt zarówno pod względem budżetu, jak i czasu. Obecnie potrzebne są wąskie, czyli europejskie tory do miast przy granicy, co pomoże w przekazywaniu do Ukrainy pomocy ze świata przez Polskę, a także pomoże w eksporcie ukraińskich towarów, przede wszystkim zboża.

Prezydent Zełenski mówił jeszcze przed wojną o planach połączenia Kijowa i Warszawy koleją europejską. Obecnie potrzebne są europejskie tory do miast przy granicy, by usprawnić przekazywanie do Ukrainy pomocy ze świata przez Polskę, a także eksport ukraińskich towarów.
Czy ten transport już się odbywa?
Tak. Przed wojną z Ukrainy eksportowano miesięcznie 5 mln ton zboża, rocznie 50-60 mln ton. Teraz, gdy porty Morza Czarnego są zablokowane, musimy korzystać z transportu lądowego – kolei lub tirów – jesteśmy w stanie eksportować 1,5 mln ton miesięcznie. Obecnie wywozimy towary głównie przez Polskę, ale także Słowację, Węgry i Rumunię. Zboże w większości jedzie do państw trzecich, przede wszystkim krajów północnej Afryki. 80 proc. eksportu będzie jednak jechało przez Polskę, która ma największe możliwości i dostęp do portów morskich u siebie i w krajach bałtyckich, a także w Europie Zachodniej. Przez ostatnie dwa tygodnie prowadziliśmy bardzo intensywne negocjacje z polskim rządem. Dziękuję rządowi Mateusza Morawieckiego i odpowiedzialnym za ten projekt ministrom, bo negocjacje odbyły się bardzo szybko, wszyscy mają świadomość, że w interesie wszystkich jest zwiększenie eksportu z Ukrainy. Odbyły się spotkania premierów, ministrów infrastruktury, gospodarki i rolnictwa, czyli resortów zajmujących się tematem udrożnienia. Miałem też spotkania z nowym szefem szefem KAS i Strażą Graniczną. Jestem pod wrażeniem, jak szybko udało nam się znaleźć porozumienie i udrożnić procedurę kontroli na granicy.
To do ilu ton uda się zwiększyć eksport zboża?
Chcielibyśmy wrócić do 5 mln ton miesięcznie. Musimy robić wszystko, żeby osiągnąć ten cel.
Czyli polskie porty też będą wykorzystane?
Prowadzimy z nimi negocjacje, żeby priorytetowo rozpatrywały wnioski o wywóz z Polski ukraińskiego zboża. Są tym zainteresowane też USA, w jednym ze spotkań uczestniczył amerykański sekretarz rolnictwa oraz unijny komisarz Janusz Wojciechowski. Amerykanie są zainteresowani, żeby ukraińskie zboże szło w świat…
…a amerykańskie firmy zajmowały się transportem i handlem?
Może być taka opcja, nie wiem.
Czy jest możliwy import energii z Ukrainy do Polski? Na przykład z elektrowni Chmielnicki?
Temat mostu energetycznego jest omawiany już od kilku lat. Istnieje linia przesyłowa 750 kV, łącząca elektrownię Chmielnicki z Rzeszowem. Została wybudowana kilkadziesiąt lat temu i wymaga modernizacji. To jest do zrobienia. Ukraina jest jak najbardziej zainteresowana, by sprzedawać Polsce albo transportować tędy prąd z naszej elektrowni. Jest zainteresowanie innych państw, możemy nawet dostarczać w ten sposób energię do krajów bałtyckich, uzależnionych pod tym względem od Rosji i Białorusi. Na razie nie podjęto decyzji, że możemy przesyłać ją przez Polskę, jednak od początku wojny sytuacja zmieniła się na lepsze. Ukraina stała się członkiem ENTSO-E, Europejskiej Sieci Operatorów Elektroenergetycznych Systemów Przesyłowych. Może więc liczyć na wykorzystanie wszystkich możliwych sieci do przesyłu energii.
Jak jest z gazem? Czy Ukraina jest zainteresowana tranzytem gazu przez Polskę?
Tak. Nie kupujemy rosyjskiego gazu, ale to paliwo jest nam potrzebne. Krajowe wydobycie nam nie wystarczy. Będziemy potrzebować dostaw z Europy. Obecnie kupujemy gaz ze Słowacji, moglibyśmy też kupować z Polski, np. LNG sprowadzany do terminalu w Świnoujściu.
Czy rosyjskie firmy wydobywały gaz na terenach kontrolowanych obecnie przez Ukrainę?
W zachodniej części kraju działały firmy międzynarodowe. PGNiG dostało koncesję gazową w obwodzie lwowskim i - z tego co wiem - przygotowuje się do rozpoczęcia prac.
Czy widzi pan szanse na współpracę naszych krajów w branży obronnej?
To bardzo dobre pytanie w czasie wojny. Szanse są ogromne z kilku powodów. Po pierwsze, dostajemy od Polski dużo uzbrojenia, które okazało się bardzo skuteczne. Polskie Pioruny dostają od naszych żołnierzy wysokie oceny. Jesteśmy zainteresowani zwiększeniem zakupów tego sprzętu, Polska nie ma jednak możliwości zwiększenia produkcji odpowiednio do zapotrzebowania. To dobra okazja, by połączyć nasze możliwości, technologie, inżynierów i wspólnie zacząć produkować rzeczy, które są potrzebne. Potrzebujemy też zakładów, w których moglibyśmy naprawiać broń, bo Rosjanie celowo bombardowali infrastrukturę przemysłową i obiekty wojenne. Nasza broń wymaga też modernizacji. Mamy na wyposażeniu, podobnie jak Polska, sporo sowieckiego sprzętu, który się przydaje. Trwająca wojna jest prowadzona tak jak II albo nawet I wojna światowa. Chcemy maksymalnie wykorzystać uzbrojenie, które mamy, chcemy jednak również mieć nowoczesny sprzęt. Wyprodukowane wspólnie Pioruny mogłyby być sprzedawane także do innych krajów. Część zniszczonych zakładów chcielibyśmy na czas trwania wojny przenieść do Polski, a potem z powrotem do Ukrainy. Prowadzimy na ten temat rozmowy, mam nadzieję, że takie projekty będą realizowane, wszystko ku temu zmierza.
Część zniszczonych zakładów zbrojeniowych chcielibyśmy na czas trwania wojny przenieść do Polski, a potem z powrotem do Ukrainy. Prowadzimy na ten temat rozmowy, mam nadzieję, że takie projekty będą realizowane, wszystko ku temu zmierza.
Uruchomienie współpracy zbrojeniowej to kwestia miesiąca? Dwóch?
Nie mamy dużo czasu, trzeba to zrobić jak najszybciej.
A poza branżą zbrojeniową są firmy, które już przeniosły się z Ukrainy do Polski?
Tak. Nie całe fabryki, tylko technologie, które są wykorzystywane w polskiej infrastrukturze. Ukraińskie firmy często zaczynają od sfery usług, potem dochodzi produkcja.
Czy w rejonach, z których wycofały się rosyjskie wojska, fabryki wznawiają pracę?
Jeszcze nie. Zakłady potrzebują czasu, stabilizacji i pewności, że są bezpieczne, a na razie mogą znowu zostać zbombardowane. Kwestia zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Ukrainą pozostaje aktualna.
Jak jest z pomocą ze świata? Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy - co Ukraina już otrzymała, czego jeszcze potrzebuje?
Znam konkretne liczby dotyczące pomocy z Polski: 1 mld USD swapu walutowego udzielonego przez Narodowy Bank Polski bankowi centralnemu Ukrainy, BGK udzielił pomocy wysokości kilkudziesięciu milionów dolarów. Pomoc nadchodzi. Nie wiem, jaka jest pomoc innych organizacji międzynarodowych.
Czy Ukraina wywiązuje się ze swoich zobowiązań finansowych? Spłaca odsetki, raty kredytów, wykupuje obligacje?
Zawsze płaciliśmy i płacimy. Rezerwy walutowe Ukrainy wynoszą 27 mld USD, to oczywiście mniej niż przed wojną, ale spłacamy obligacje i realizujemy międzynarodowe płatności.
Kraj nie zbankrutuje?
Nie, ale potrzebujemy pieniędzy. Potrzebujemy 5 mld USD miesięcznie, aby rekompensować deficyt budżetowy. Nie dostajemy tyle, ale deklarowana z całego świata pomoc jest duża, tylko jeszcze nie dotarła. To wciąż etap deklaracji.
A 54 mld USD obiecane przez USA dotarły?
Część tak. Otrzymaliśmy też 1,2 mld EUR z Unii Europejskiej. Nie wpłynęły natomiast dodatkowe kwoty po tym, jak 18 maja Ursula von der Leyen zapowiedziała zwiększenie pomocy do 9 mld EUR.