Wychodzenie z cementowego dołka

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2024-04-16 17:44

Po zeszłorocznym tąpnięciu o prawie 12 proc. w tym roku polska branża cementowa liczy na skromny, bo niespełna 4-procentowy wzrost sprzedaży.

  • jakich wyników sprzedaży spodziewa się branża cementowa w tym i w przyszły roku
  • ile cementu przyjeżdża do nas z Ukrainy
  • dlaczego import spoza Wspólnoty jest zagrożeniem dla unijnych producentów cementu.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

— Ubiegły rok był bardzo słaby. Po pięciu latach, kiedy sprzedaż przekraczała 18 mln ton rocznie, nastąpił prawie 12-procentowy spadek. Produkcja wyniosła około 16,6 mln ton — mówi Krzysztof Kieres, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu (SPC).

Według przewidywań stowarzyszenia w 2024 r. nastąpi trzy-, czteroprocentowe odbicie i można się spodziewać sprzedaży cementu na poziomie około 17,2 mln ton. Krzysztof Kieres liczy jednak, że za sprawą KPO bieżący rok może przynieść jeszcze większy wzrost i sprzedaż zbliży się do 17,5 mln ton. W kolejnym roku wynik powinien wrócić do normy i sięgnąć 18,5 mln ton.

Najlepszy wynik branża cementowa odnotowała w 2021 r., kiedy sprzedaż skoczyła do 19,5 mln ton.

W opinii przedstawicieli sektora polskim producentom w coraz większym stopniu szkodzi import cementu z Ukrainy. W 2023 r. do Polski przyjechało go 340-350 tys. ton, co oznacza wzrost r/r o około 250 proc., bo rok wcześniej było to nieco ponad 100 tys. ton. Tendencja wzrostowa jest bardzo wyraźna od 2019 r. — wówczas import ukraińskiego cementu wyniósł tylko 21 tys. ton.

Odwrotnie wygląda import z Białorusi. W minionym roku spadł do zera, choć rok wcześniej przekraczał 180 tys. ton, a w 2021 r. sięgnął aż 535 tys. ton.

Zresztą z problemem napływu cementu spoza UE boryka się nie tylko nasz kraj. To problem, z którym zmagają się także producenci z innych europejskich krajów.

Nasz rynek jest atrakcyjny dla producentów spoza UE, ponieważ w przeciwieństwie do polskich, niemieckich czy hiszpańskich nie ponoszą oni kosztów emisji dwutlenku węgla, które stanowią istotną część kosztów produkcji cementu w UE.

Receptą na to ma być program CBAM, który nakłada na importerów cementu obowiązek wykazania śladu węglowego w przywożonym produkcie. Docelowo będą z tego tytułu ponosić opłaty. Na razie program CBAM funkcjonuje na zasadzie pilotażu, więc nie są pobierane żadne opłaty.

— Jego wprowadzenie ma sens tylko wówczas, gdy mechanizm ochronny będzie szczelny, zapewniając równowagę między producentami unijnymi, którzy ponoszą koszty polityki klimatycznej, a tymi spoza Unii — mówi Włodzimierz Chołuj z zarządu SPC, dodając, że do tego potrzebne jest przejściowe wsparcie polskiego rządu oraz władz unijnych.