Wygrają lokalni przewoźnicy

Katarzyna Kozińska
opublikowano: 2003-11-10 00:00

W trakcie strajku może zyskać samochodowy transport osobowy. Gorzej będzie z wożeniem ciężkich towarów.

Kiedy kolejarze wstrzymają ruch pociągów, miejsce, które się zwolni na rynku, najszybciej wypełnią przewoźnicy osobowi. Co prawda LOT jeszcze nie zauważył wzrostu zainteresowania połączeniami krajowymi, ale właściciele autobusów i prywatnych busów już zacierają ręce, a niewykluczone, że w mniejszych aglomeracjach, gdzie słabiej działa transport zorganizowany, powróci nawet znana z czasów radosnego PRL instytucja transportu „na łebka”. Wszystko zależy od tego, jak długo potrwa strajk, zapowiadany przez kolejarzy jako bezterminowy.

Na czarną godzinę

Rynek przewoźników towarowych nie dowierza, że kolejarze naprawdę zastrajkują. Może dlatego nie mobilizują się do przejmowania klientów PKP pozbawionych możliwości wyboru innego przewoźnika kolejowego.

Inaczej to widzą klienci PKP Cargo, którzy spodziewając się trudności robią zapasy. Może o tym świadczyć wzrost zainteresowania wynajmem cystern DEC, z których korzystają producenci paliw: PKN Orlen czy Grupa Lotos.

Właściciele mniejszych firm transportu drogowego, którym w kryzysowych sytuacjach zdarzało się już wozić węgiel ze Śląska nad Bałtyk, przyznają, że mogliby obsłużyć klientów zablokowanej firmy Cargo.

— Mamy tabor do dyspozycji. Jednak transport węgla drogą jest droższy, więc na dłuższą metę usługobiorcy nie zrezygnują z usług PKP po to, żeby podpisać z nami umowę — mówi Andrzej Majewski z łódzkiego stowarzyszenia skupiającego mniejszych przewoźników.

Brak zastępców

Potentatów z branży transportowej taka możliwość nawet nie interesuje. Nie przewożą węgla, zbóż, paliw ani metali, czyli tego, co wozi się koleją. Firmy mobilizują się przed zwiększonymi zamówieniami w okresie przedświątecznym.

— Transportujemy towary masowe, takie jak elektronika czy kosmetyki, ale nie ciężkie — mówi Katarzyna Nowakowska z firmy Vos Logistics.