Wystrzałowy biznes Rafała Bauera

Anna BełcikAnna Bełcik
opublikowano: 2019-01-29 22:00

Były prezes Próchnika sprzedaje akcje swojej nowej spółki na platformie crowdfundingowej. Interesy robi teraz na strzelectwie i technologiach

Przeczytaj artykuł i poznaj biznesowe plany Rafała Bauera

Zawodowe życie Rafała Bauera już do tej pory dostarczało wiele emocji. Od zachwytów, gdy do udziału w sesji zdjęciowej Vistuli przekonał Pierce'a Brosnana, odtwórcę roli Jamesa Bonda, do pierwszego na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych wrogiego przejęcia Kruka przez zarządzane przez niego Vistulę & Wólczankę. Warto też przypomnieć, że dokonał fuzji Vistuli i Wólczanki, likwidując zakłady Wólczanki w Łodzi, nazywane czasem tekstylnym symbolem miasta. I głównie z przemysłem odzieżowym kojarzy się on obserwatorom krajowej sceny biznesowej, zwłaszcza że dodatkowo wykreował męską markę modową RageAge i zarządzał Próchnikiem, teraz już postawionym w stan upadłości. Ma na koncie jednak również stworzenie Soho Factory na warszawskiej Pradze i budowę pierwszego w kraju prywatnego szpitala. Do tej listy dopisać można kolejny biznes, dosłownie… wystrzałowy. Steel Alive — nowa spółka Rafała Bauera koncentruje się na produkcji technologii strzeleckich. Wspólnikiem w biznesie jest Mariusz Zawada, finansista i menedżer z wieloletnim doświadczeniem, a w radzie nadzorczej zasiada płk Piotr Gąstała, były dowódca jednostki wojskowej GROM.

OSTRY STRZAŁ:
OSTRY STRZAŁ:
Rafał Bauer wchodzi w kolejny etap biznesowej kariery. W pieniądze chce przekuć swoją pasję do strzelectwa. Z rozwijanym od około roku projektem próbuje się przebić w Polsce i w Stanach Zjednoczonych.
Fot. ARC

Trening z aplikacją

Opracowany przez Steel Alive elektroniczny system bazuje właśnie na doświadczeniach bojowych operatorów GROM-u. W uproszczeniu: składa się z jednostki sterującej i zestawu czujników umieszczanych na celach strzelniczych. Został skonfigurowany ze specjalną aplikacją mobilną. Pozwala m.in. na mierzenie skuteczności oddawanych strzałów czy realizację rozpisanych scenariuszy bojowych. Ma zwiększać efektywność treningu i uatrakcyjniać go.

— Jednostka misji specjalnych, taka jak GROM, przywiązuje szczególną wagę do wyszkolenia strzeleckiego. To operator i jego kwalifikacje decydują o powodzeniu misji bojowych. Dlatego też wiele firm oferuje symulatory sytuacji bojowych. Niestety — te, które znam, są wprawdzie bardzo zaawansowane technologicznie, ale pozbawione obciążeń, jakie wywołuje praca operatora w prawdziwym terenie i na własnej broni — opowiada w promocyjnym materiale wideo Piotr Gąstał.

— Żyjemy w czasach, gdy wojny prowadzone są z wykorzystaniem dronów i innych zaawansowanych technologii. Niemniej nadal nie brakuje operacji, w których kluczowe okazują się umiejętności strzeleckie żołnierzy, a w szczególności operatorów jednostek specjalnych. Jakość strzelca to regularne, żmudne i kosztowne treningi. Nasz system, choć znalazł uznanie w oczach specjalistów, w praktyce posłuży do masowych szkoleń, nawet na podstawowym poziomie. To poprawia ich wydajność i obniża koszty — mówi Rafał Bauer, współwłaściciel Steel Alive.

Między armią a hobby

System pierwotnie był budowany właśnie z myślą o profesjonalistach, jednak szybko skalkulowano, że dostosowanie narzędzia do potrzeb indywidualnych użytkowników, czyli miłośników strzelectwa, znacząco rozszerzy skalę biznesu. Steel Alive był testowany na Torach Taktycznych w Srokowie, również należących do Rafała Bauera. Na ich stronie internetowej czytamy, że są one „zaledwie pierwszym etapem naszego projektu, który w niedalekiej przyszłości obejmie budowę hotelu w Węgorzewie wraz ze stosownym zapleczem dydaktycznym i rusznikarskim”, rodzajem warsztatu naprawy i konserwacji ręcznej broni palnej.

— Tory Taktyczne Srokowo powstały jako pierwsze. Marzył mi się wzorowy obiekt strzelecki, taka Sig Sauer Academy w mikroskali. W trakcie ich budowy testowaliśmy różne systemy strzeleckie, a w efekcie… stworzyliśmy własny. Co więcej, sam system zdominował cały projekt, stając się głównym przedsięwzięciem. Oczywiście nadal realizuje projekt hotelowy — w styczniu odebrałem pozwolenie na budowę — uściśla Rafał Bauer.

Akcje dla tłumu inwestorów

Według założeń, Steel Alive ma zostać wprowadzony na rynek amerykański, gdzie — jak podaje komunikat spółki — na strzelectwo wydaje się ok. 10 mld USD rocznie, a z broni korzysta 21 mln osób.

— Dostęp do broni w Stanach Zjednoczonych jest znacznie łatwiejszy niż w Europie. Dodatkowo w strzelectwie zaszła istotna zmiana pokoleniowa, dziś interesują się nim już osoby wychowane na grach komputerowych i przyzwyczajone do korzystania z nowych technologii, sięgające po elektronikę także w obszarze własnego hobby. Steel Alive technologicznie wprowadza strzelectwo w XXI wiek i — jak mawiają testerzy — użytkownikom daje wrażenie „gry na żywo” — mówi Rafał Bauer.

W rozwój projektu dotychczas wyłożono ponad 3 mln zł. Dodatkowe finansowanie zbierane jest na platformie crowdfundingu udziałowego — Beesfund. Przedsiębiorcy nastawili się na 1,96 mln zł (cena akcji — 1,4 zł, liczba akcji — 1,4 mln). Dotychczas zebrali ponad 46 tys. zł (stan na 29 stycznia). Zbiórka potrwa jeszcze nieco ponad miesiąc. Taki sposób pozyskania finansowania może wiele osób zaskakiwać — w polskich realiach z crowdfundingu korzystali dotychczas głównie startupowcy, a nie menedżerowie z wieloletnim doświadczeniem.

— Biorąc pod uwagę plan wprowadzenia rozwiązania do sprzedaży na rynku Stanów Zjednoczonych, suma, o jaką zabiegamy, nie jest wysoka, ale zależało nam na skorzystaniu z możliwości, jakie stwarza crowdfunding. Z reguły tutejsi inwestorzy identyfikują się z projektem i właśnie to decyduje o wydawaniu przez nich takich czy innych środków. W efekcie emisja społecznościowa to również sposób na zbadanie rynku sprzedaży w Polsce. Warto pamiętać, że broń objęta jest wieloma zakazami marketingowymi, które dotyczą niestety również produktów dla strzelectwa. Promocja inwestycjijest pośrednio promocją produktu, co stanowi dla nas dodatkową wartość. W kolejnym etapie planujemy przeprowadzenie akcji crowdfundingowej na platformie Indiegogo — dodaje Rafał Bauer.

Crowdfunding po polsku

Dotychczas za pomocą platformy Beesfund firmy pozyskały ponad 12 mln zł. Przeprowadzono w sumie 36 emisji, z czego 25 ofertę zakończyło z sukcesem, przekraczając wyznaczoną kwotę „zbiórki”. Obecnie o finansowanie zabiegają także Brodacz i Scroot, a wystawiony pakiet akcji sprzedał właśnie Browar Jastrzębie (rekordzista polskiego „equity crowdfundingu”). Na Beesfundzie o kapitał zabiegała niedawno również była minister cyfryzacji Anna Streżyńska (dla spółki MC2), a w kolejce czeka m.in. Wisła Kraków.

— Crowdfunding udziałowy to alternatywa dla finansowania bankowego czy giełdowego, umożliwiająca pozyskanie kapitału od tysięcy inwestorów. Kampanie crowdfundingowe przeprowadzone są na podstawie publicznej emisji akcji bez konieczności tworzenia prospektu emisyjnego ani memorandum. Maksymalna kwota kapitału, jaki można w ten sposób pozyskać, wynosi 1 mln EUR. Jest to maksymalna kwota emisji, jaką można przeprowadzić bez konieczności tworzenia prospektu emisyjnego ani memorandum — wyjaśnia Wiktor Andrzejewski, 0przedstawiciel platformy Beesfund.