Dariusz Biskupski wciela się w rolę prezesa. Ale nie obserwuje go kamera, ani nie strofuje reżyser. Jest prezesem z krwi i kości. W TTW Dom i Ogród oraz Maxfonie — zapewne ostatnim.
Styczeń 2002 r. TTW Dom i Ogród, spółka posiadająca trzy hipermarkety z artykułami budowlano-ogrodniczymi, od dłuższego czasu boryka się z ogromnymi kłopotami finansowymi. Do sądu wpłynęło wiele wniosków o jej upadłość, zgłaszanych przez wierzycieli. Pełnomocnikiem TTW Dom i Ogród jest adwokat Marcin Mamiński. W firmie nastaje nowy prezes — Dariusz Biskupski.
Czerwiec 2003 r. Firma Maxfon, proponująca usługi rozrywkowe pod numerami telefonicznymi 0-700..., ma coraz większe problemy. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie nieprawidłowości w działalności spółki, a Telekomunikacja Polska przymierza się do wypowiedzenia umowy, de facto decydującej o jej istnieniu. Pełnomocnikiem Maxfonu jest adwokat Marcin Mamiński. Właścicielem wszystkich udziałów i prezesem spółki zostaje Dariusz Biskupski.
Działalnością obu przedsiębiorstw intensywnie interesuje się policja i prokuratura. Chciałoby się rzec: na kłopoty — Biskupski. Ale to nie tak: obie firmy, po pojawieniu się w nich naszego bohatera, bynajmniej nie stawały na nogi.
Luty 2004 r. Na ekrany polskich kin wejdzie, już zbierający świetne recenzje krytyków, film Konrada Niewolskiego „Symetria”. Jedną z ról (kryminalistę Adolfa) gra Dariusz Biskupski. Ten Dariusz Biskupski. Z zawodu aktor, z doskoku — prezes.
— Bywa, że w spółkach z dużymi problemami, tuż przed zakończeniem ich istnienia, nagle pojawiają się nowe władze. To — w polskiej rzeczywistości gospodarczej — mechanizm może jeszcze nieczęsty, ale na pewno już zauważalny. Zadaniem ludzi specjalizujących się w „wygaszaniu” firm jest m.in. rozmycie odpowiedzialności za stan spółki i odciążenie poprzednich władz od załatwienia spraw pracowniczych — mówi prezes i współwłaściciel cenionej wywiadowni gospodarczej.
Czy Dariusz Biskupski, aktor znany z seriali telewizyjnych i filmów fabularnych, jeszcze nie tak dawno z angażem w warszawskim Teatrze Polskim, byłby jednym z takich „wygaszaczy”? Ciekawe... Chcieliśmy go zapytać, czy można mu przypisywać taką rolę.
— Nie ma sensu, żebyśmy się spotykali. Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia — tyle udało nam się usłyszeć przez telefon od prezesa Maxfonu.
A próbowaliśmy porozmawiać między innymi o jego działalności w tej spółce. Maxfon stał się publicznie znany pod koniec lipca 2003 r., kiedy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął przeciw niemu postępowanie — ma rozstrzygnąć, czy przy udostępnianiu usług rozrywkowych pod numerami 0-700... naruszone zostały przy okazji zbiorowe interesy konsumentów. Idzie o działalność tzw. dialerów, czyli programów, które instalują się w komputerze użytkownika internetu w czasie odwiedzin niektórych, głównie erotycznych, stron www. Potem, zazwyczaj bez wiedzy konsumenta, przełączają modem z normalnego numeru dostępowego do internetu na wielokrotnie droższy, rozpoczynający się właśnie od cyfr: 0-700...
— Docierały do nas liczne skargi od konsumentów Telekomunikacji Polskiej, narzekających na bardzo wysokie rachunki telefoniczne. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że najwięcej reklamacji dotyczy numerów telefonicznych, udostępnianych przez Maxfon (jedna z dziesięciu firm, z którymi Telekomunikacja Polska SA podpisała umowy o świadczeniu usług 0-700... — przyp. aut.). Dlatego wszczęliśmy postępowanie przeciwko TP SA, niedostatecznie chroniącej swoich klientów i właśnie Maxfonowi, któremu zarzucamy naruszanie prawa i dobrych obyczajów handlowych — mówi Piotr Stańczak, zajmujący się tą sprawą w UOKiK.
To nie jedyne problemy Maxfonu. Znalazł się pod lupą policji i prokuratur z co najmniej 10 miejscowości w kraju. Wszystkie sprawy dotyczą możliwości popełnienia tzw. oszustwa komputerowego —czyli przestępstwa z art. 287 kodeksu karnego: „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub wyrządzenia innej osobie szkody, bez upoważnienia wpływa na automatyczne przetwarzanie, gromadzenie lub przesyłanie informacji lub zmienia, usuwa albo wprowadza nowy zapis na komputerowym nośniku informacji, podlega karze od trzech miesięcy do lat pięciu”. Postępowań jest tyle, że — według naszych informacji — działalnością Maxfonu zajęła się nawet Komenda Główna Policji: stworzyła specjalny zespół do rozplątywania meandrów działalności tej firmy.
Prokuratura Rejonowa Warszawa Ochota prowadzi też postępowanie w sprawie oszustwa, jakiego miał się dopuścić Maxfon wobec kontrahentów. Przedstawiciele spółki Minter twierdzą, że władze Maxfonu naraziły ich na stratę około 100 tys. zł. Net-Tex (dostarczał Maxfonowi dialery) też domaga się spłaty długów — prawie 5 mln zł.
— Maxfon od początku 2003 r. dostawał pieniądze za wykonane usługi od Telekomunikacji Polskiej, ale nie przekazywał należnej nam ich części. No i należności urosły do tak wysokiej kwoty. Stratę ponieśliśmy nie tylko my, ale też kilkadziesiąt firm z nami współpracujących — mówi Piotr Dobiech z Net-Texu.
Z pism pełnomocnika Maxfonu, Marcina Mamińskiego, wynika, że spółka ta nie płaciła kontrahentowi, argumentując to potrzebą zatrzymania pieniędzy na poczet ewentualnych odszkodowań, związanych z postępowaniem UOKiK i skargami klientów.
Co wiemy o spółce Maxfon?
Powstała 15 maja 2002 r. Jej założycielami (po 50 proc. udziałów) byli — mieszkający od jakiegoś czasu w Polsce — Turek Ahmet Tufan Turan i Ronald Schuitemaker, Holender prowadzący interesy w branży IT w Szwajcarii. Wcześniej obaj byli współwłaścicielami Maxcomu — innej firmy, oferującej usługi rozrywkowe pod numerami 0-700... Według naszych informacji, partnerzy poróżnili się i 14 lutego 2003 r. zawarli umowę: Turek przejął udziały Holendra w Maxfonie za 400 tys. EUR (1,8 mln zł).
Cztery miesiące później, 16 czerwca 2003 r., znów doszło do zmian własnościowych: Ahmet Tufan Turan sprzedał 100 proc. udziałów w Maxfonie naszemu bohaterowi, Dariuszowi Biskupskiemu. Cena — 1,468 mln zł. To równowartość dziewięciu pożyczek, jakie Tufan — prezes Maxfonu udzielił Tufanowi — osobie fizycznej od stycznia do kwietnia 2003 r. (w tym właśnie okresie Maxfon nie płacił Net-Texowi...). Biskupski przejął fimę, bo zobowiązał się spłacić prywatne długi Turka.
Wydaje się, że Turek zawarł kiepską transakcję. Sprzedał przecież firmę za mniej niż to, za co kilka miesięcy wcześniej kupił jej połowę. Pozory! Umowa z Holendrem przewiduje, że Turek spłaci go dopiero od 15 grudnia 2003 r. do 15 maja 2004 r. I jeszcze jedno: w momencie przejmowania spółki przez Biskupskiego Maxfon wyraźnie chylił się ku upadkowi — zaczął zwalniać pracowników, wyprzedawał sprzęt, potem wyprowadził się z siedziby w biurowcu Reform Plaza do 22-metrowej kawalerki, praktycznie zakończył działalność.
Jaki interes w przejęciu firmy w takim stanie i z organami ścigania na karku miał Dariusz Biskupski? Tego też nie udało nam się dowiedzieć. Jak już napisaliśmy, prezes aktor nie chciał się z nami spotkać.
Trochę światła na działalność Dariusza Biskupskiego rzuca historia innej spółki, w której pojawił się w bardzo podobnym momencie — tuż przed jej upadłością: prowadzącego hipermarkety budowlano-ogrodnicze TTW Dom i Ogród.
Na przełomie 2001 i 2002 r. firma popadła w ogromne problemy finansowe, długi znacznie przekroczyły 20 mln zł, a sąd ogłosił jej upadłość. Główne aktywa spółki, czyli nieruchomości w Warszawie, Poznaniu i Katowicach, trafiły — dzięki decyzjom właściciela firmy, Krzysztofa K. — do trzech nowo powołanych spółek: TTW Warszawa, TTW Katowice i TTW Poznań (we wszystkich większość udziałów mają właśnie on i żona, Aneta). Prokuratura Rejonowa Warszawa Ochota przedstawiła Krzysztofowi K. zarzuty niekorzystnego rozporządzenia mieniem i udaremniania zaspokajania wierzycieli (grozi mu do 10 lat więzienia).
Dariusz Biskupski objął fotel prezesa TTW Dom i Ogród w styczniu 2002 r., kiedy firma zaprzestała już handlu w swoich sklepach.
— W telewizji widywaliśmy właśnie odcinki serialu kryminalnego „Sfora”, w którym Biskupski grał rolę gangstera. Kiedy zobaczyliśmy go w firmie, byliśmy bardzo zdziwieni i zaniepokojeni. Jak się niestety okazało: słusznie — mówi pracownik TTW.
Gdy przed rokiem pisaliśmy o kulisach upadłości tej spółki, zarówno wierzyciele, jak i byli pracownicy twierdzili zgodnie, że prezes Biskupski nie miał pojęcia, w jakiej sytuacji była firma. Przypuszczali: był figurantem. W pewnej mierze i on zdawał się to potwierdzać:
— Rzeczywiście, nie wiedziałem, że nieruchomości TTW Dom i Ogród wniesiono aportem do innych spółek... — przyznał wtedy z rozbrajającą szczerością.
Ale zapewniał, że — przejmując prezesurę — widział szansę utrzymanie spółki przy życiu. Byli pracownicy TTW zapamiętali go głównie dlatego, że — jak napisali później w liście do redakcji — był jedyną osobą w firmie, która dostała należne odprawy.
Obsługą prawną Maxfonu i TTW Dom i Ogród zajmowała się ta sama osoba: adwokat Marcin Mamiński.
— Czyżby Biskupskiego sprowadził właśnie Mamiński? Między właścicielem TTW, Krzysztofem K., a Biskupskim relacje były bardzo chłodne. Praktycznie ze sobą nie rozmawiali — mówi były pracownik TTW Dom i Ogród.
Marcin Mamiński, w przeciwieństwie do Dariusza Biskupskiego, znalazł czas na spotkanie z nami. Nie chciał jednak odpowiedzieć na żadne pytanie. Uznał nawet, że potwierdzenie bądź zaprzeczenie znajomości z Dariuszem Biskupskim będzie naruszeniem wiążącej go tajemnicy adwokackiej.
W lutym 2004 r. na ekrany kin wejdzie film „Symetria”, którego akcja dzieje się w więzieniu. Dariusz Biskupski gra w nim Adolfa, grypsującego więźnia.
— Bardzo dobrze się z nim współpracowało. Zagrał u mnie rolę epizodyczną, a mimo to widać było, że przygotowywał się do niej profesjonalnie. Poza tym, z tego co wiem, jest wszechstronny. Potrafi łączyć aktorstwo z prowadzeniem interesów — mówi Konrad Niewolski, reżyser „Symetrii”.
— A wie Pan coś więcej o tych jego interesach?
— Nie za bardzo, ale słyszałem, jak go chwalono z tego powodu.