Nie dziwi narzekanie na polską biurokrację, ale dobra ocena prawa pracy to spore zaskoczenie.
W raporcie „Doing business in 2004” Bank Światowy (BŚ) zbadał w 130 krajach procedury konieczne do rozpoczęcia działalności gospodarczej, regulacje prawa pracy oraz efektywność realizacji umów. Eksperci przeanalizowali również możliwości pozyskiwania kredytów oraz procedurę upadłości.
Długo i drogo
Rozpoczynanie działalności w Polsce wymaga stosunkowo wysokich nakładów. Koszty sięgają 20,6 proc. PKB na mieszkańca. Średnia w krajach OECD to 8,4 proc., w Czechach — 10,8 proc., Estonii — 7,5 proc. Ponadto, rzadko gdzie, tak jak u nas, zakładanie spółki z o.o. to proces sądowy, a nie administracyjny. A sądy — wiadomo — zawalone pracą, więc uzyskanie decyzji trwa.
— Wciąż słyszymy wyjaśnienia, że to zgodne z systemem niemieckim. To prawda, tyle że z czasów II wojny światowej. Niemcy przeprowadzili już dwie reformy — zauważa Simeon Djankov, wiceszef departamentu analiz sektora prywatnego Banku Światowego.
Rozbudowane prawo często prowadzi do patologii.
— Zarządzający tracą połowę czasu pracy na kontakty z administracją — mówi Małgorzata Krzysztoszek z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych.
Najgorzej wygląda w Polsce wywiązywanie się z umów i egzekwowanie należności. Odzyskanie na drodze sądowej kwoty przeterminowanej należności trwa u nas do 1000 dni (razem z Burkina Faso jesteśmy w ostatniej piątce rankingu). Średnia OECD to 308 dni.
Są też plusy
Eksperci BŚ chwalą natomiast polskie badanie zdolności oraz wiarygodności kredytowej. Plasujemy się tu wyżej niż przeciętny członek OECD oraz o wiele lepiej niż Czechy czy Węgry. Pozytywną ocenę zyskało też postępowanie upadłościowe. Procedura bankructwa trwa u nas średnio 1,5 roku, u Czechów — nawet 9 lat. Entuzjastycznie oceniono nasze postępy w zakresie prawa pracy. Reforma z 2002 r. postrzegana jest jako wielki sukces. Polscy przedsiębiorcy są innego zdania, bo według nich obecne prawo przyczynia się głównie do rozwoju szarej strefy.
— Jeśli zatrudniony pracuje w godzinach nocnych, to musi mieć nawet 12 dni odpoczynku w ciągu miesiąca. Płacę mu wtedy mniej, a on podczas wolnych dni nielegalnie dorabia u kogoś innego — komentuje prof. Andrzej Blikle, prezes firmy A. Blikle.