Kieruje przedsiębiorstwem, które zatrudnia ponad 200 osób w zakładach w Woli Makowskiej pod Skierniewicami i w Karszewie pod Łodzią. Do firmy należą także dwie spółki w Ukrainie (z zakładami w miejscowości Wilia niedaleko Krzemieńca i w Humaniu) zatrudniające ponad 250 osób. Rafał Nawrocki, prezes Agaris Myco Poland, kontrolowanego przez fundusz Straco producenta podłoża pod uprawę pieczarek, krąży między czterema fabrykami, więc utrzymywanie równowagi między pracą i życiem prywatnym bywa trudne.
– Musiałem się tego nauczyć, a zajęło mi to ponad 20 lat – wyznaje dzisiaj.
Biuro jest tam, gdzie my
Przy jego trybie pracy trudno podać precyzyjny zakres godzin, bo sam je sobie wyznacza. Potrafi zrobić przerwę, będąc w biurze, ale jeśli trzeba, w domu przy komputerze pracuje do północy.
– Uważam, że firma jest zorganizowana nowocześnie – narzędzia elektroniczne i technologiczne pomagają zorganizować spotkanie w dowolnym czasie i miejscu, dlatego mawiam, że nasze biuro jest tam, gdzie my jesteśmy. Przyznaję jednak, że pod pewnymi względami jestem konserwatywny – spotkanie online całkowicie nie zastępuje kontaktu bezpośredniego, więc staram się regularnie bywać w fabrykach. Może trochę się przeceniam, ale jeśli ludzie będą widzieli, że prezes nigdy nie przyjeżdża, to może sami też zaczną rzadziej przychodzić… Chcę mieć z nimi regularny kontakt, przejść się po fabryce. Nasze cztery zakłady mają właściwie ten sam profil produkcji i bardzo podobną technologię, obowiązują w nich powielone struktury organizacyjne – pracownicy mają sporą swobodę działania, ale w ramach ustalonej, ustabilizowanej technologii i procedur – mówi Rafał Nawrocki.
Będąc w Polsce, połowę czasu spędza w Karszewie, połowę w Woli Makowskiej, a na Ukrainę jeździ raz na kwartał.
– W wolnym czasie aktywnie uprawiam turystykę, chodzę po górach, organizuję spływy kajakowe, jeżdżę na nartach, sporadycznie biorę udział w rejsach żeglarskich – wymienia.
A pieczarki?
– Najbardziej lubię pokrojone w ćwiartki, podsmażone na oliwie, przyprawione solą, pieprzem i ziołami – oregano i bazylią – wyznaje szef Agaris Myco Poland.
Z Francji do Polski
Historia uprawy pieczarek sięga XVIII w. W 1707 r. francuski botanik Joseph Pitton de Tournefort jako pierwszy opisał możliwość rozmnażania grzybów i dostrzegł potencjał hodowli. Pierwsze próby polegały na wykopywaniu grzybni i przesadzaniu jej na zagony z kompostem. Stopniowo większość upraw przeniesiono do ciemnych piwnic. Już wtedy pracowano nad podłożem, by osiągnąć równowagę niezbędnych związków organicznych. Pierwotnie matecznikiem produkcji pieczarek były okolice Tours w Dolinie Loary.
– Według legendy kawalerzysta napoleoński, uciekając po przegranej bitwie pod Waterloo, skrył się w jaskini razem z koniem. Pewnego dnia odkrył, że na końskim nawozie wyrosły pieczarki. Po tygodniach ukrywania się i żywienia nimi pomyślał, że warto by je uprawiać. Tak to się zaczęło, a w Tours powstało… muzeum pieczarki – opowiada Rafał Nawrocki.
Na przełomie XIX i XX w. Francja słynęła z uprawy tego grzyba. Pieczarki uprawiano wówczas w piwnicach, cieplarniach, jaskiniach, nieużywanych kopalniach, a nawet w katakumbach ze zmarłymi. Polacy poznali smak pieczarek podczas podróży po Europie i zaczęli podejmować próby uprawy w kraju – najczęściej w pałacowych i dworskich piwnicach. Atutem Polski była popularność koni, których nawóz używany był jako podłoże – stosowany jest również dziś obok nawozu kurzego.
Do powstania podłoża pod pieczarki niezbędne są także słoma, woda i gips – w Polsce łatwo dostępne, dlatego należymy do światowej czołówki producentów i eksporterów pieczarek. Rocznie produkujemy około 350 tys. ton tych grzybów. Co piąta pieczarka wyrasta na podłożu wyprodukowanym przez Agaris Myco Poland.
– Na tym polega rolnictwo, że aby coś smacznego urosło, trzeba to na czymś uprawiać – i nie zawsze na czymś pięknym i pachnącym. Koni w Polsce jest mniej niż za czasów kawalerii, więc ich nawóz kupujemy np. na Służewcu. To tzw. gospodarka obiegu zamkniętego, w której przetwarzamy produkty uboczne z hodowli i z uprawy na pełnowartościowe podłoże, na którym rosną grzyby. Produkcja pieczarek zaczyna się właśnie od nas – najpierw powstaje grzybnia, później szczepi się ją na podłożu, które następnie trafia do pieczarkarni. Zbiorem i produkcją grzybów z zakładów Agarisu w Polsce zajmuje się co najmniej 2 tys. osób, do tego dochodzą przewoźnicy, dostawcy surowców. To, co zostaje po uprawie pieczarek, wraca na pole jako nawóz, a ściślej polepszacz gleby. To jest zdrowa, naturalna produkcja, chociaż prowadzona w masowych warunkach, posługująca się nowoczesnymi technologiami. Generalnie jednak całość bazuje na tych samych procesach biochemicznych, na jakich opierano się, uprawiając pieczarki w pieczarach – wyjaśnia Rafał Nawrocki.
Grzyb a grzybnia
Zanim pieczarka trafi na stół, musi minąć dużo czasu.
– Proces biologiczny musi zachodzić w kontrolowanych warunkach. Surowce są mieszane, czyszczone, stabilizowane, potem następują etapy fermentacji – temperatura naturalnie osiąga 85 st. C, co zabija grzyby i bakterie – karmelizacji, pasteryzacji. Dopiero wtedy siejemy na podkładzie grzybnię, którą częściowo sami produkujemy. Grzybnia w kolejnej fazie produkcji w tunelach, w kontrolowanej atmosferze, przerasta podłoże, które później trafia do hodowców, a ci po trzech tygodniach mają pierwszy rzut grzybów. Agaris jest jedyną dużą firmą w Polsce, która produkuje podłoża z certyfikatem eko. Pieczarkarze uprawiający grzyby na naszym podłożu mają certyfikaty potwierdzające używanie wyłącznie ekologicznych surowców, czyli pomiotu – nawozu kurzego – z hodowli eko, słomy, naturalnego gipsu z doliny Nidy. Swoją drogą to, co ludzie zwykle nazywają grzybnią, to dla fachowców są grzyby, a to, co ludzie nazywają grzybami, to owocniki – śmieje się fachowiec.
Europejskim ośrodkiem produkcji grzybów jest także Benelux, jednak Polska specjalizuje się w grzybach świeżych, zbieranych ręcznie, na które jest większy rynek. Benelux natomiast w zbieranych mechanicznie, przetworzonych. W Europie produkuje się około 1,2 mln ton pieczarek rocznie, z czego w Polsce 350–380 tys., a w samej Holandii około 300 tys. ton.
– Podłoża są produktami objętościowo i wagowo dużymi, dlatego ze względów logistycznych są przeznaczone głównie dla producentów lokalnych, działających w promieniu kilkuset kilometrów. Tam gdzie są pieczarkarze, tam pojawiają się producenci podłoża, jeśli są warunki do jego wytwarzania. Są takie miejsca w Europie, gdzie po prostu tego nie da się zrobić, bo np. nie ma zboża, jest mało wody albo nie ma koni czy kur. Tym – poza wysoką jakością – wygrywamy w Polsce – uważa specjalista.
Inwestycja w zapachy
Agaris chce zbudować w Woli Makowskiej nowoczesną instalację antyodorową, by zmniejszyć uciążliwość produkcji dla okolicznych mieszkańców. Najwięcej przykrych zapachów powstaje podczas mieszania i na początku fermentacji, m.in. uwalnia się amoniak – ten etap produkcji znajdzie się pod dachem. Przykryte dachami są już magazyny nawozów, funkcjonują w nich bramy szybkobieżne. Zgodnie z planami dostawy i rozładunki będą się odbywały w zamkniętym budynku wyposażonym w system wentylacji i filtracji powietrza, amoniak zaś będzie wyłapywany w specjalnej płuczce, odzyskiwany i używany ponownie w produkcji, reszta zostanie przepuszczona przez złoże biologiczne – biofiltr ze zraszanych wodą zrębków drewnianych.
– W Holandii obowiązują już normy antyodorowe, w Polsce nadal nie ma przepisów dotyczących zapachów. Od kilku lat przygotowujemy jednak projekty dla naszych fabryk, a dostawcami tych rozwiązań są właśnie Holendrzy. Mamy też projekt kurtyny antyodorowej – czterystumetrowej ściany z mgły ze środkami redukującymi odory i zapachowymi. Będziemy organizowali kolejne spotkania z mieszkańcami, aby im te projekty przedstawiać – deklaruje szef Agaris Myco Poland.
Koszt modernizacji tylko w jednym zakładzie jest szacowany na 8 mln euro.
Rafał Nawrocki jest zdania, że znając specyfikę środowiska wiejskiego, warto też wspierać inicjatywy lokalne.
– W niewielkich ośrodkach bardzo ważna jest działalność klubów sportowych, kół gospodyń wiejskich, ochotniczych straży pożarnych, ośrodków kultury. W Woli Makowskiej od lat działa z sukcesami klub tenisa stołowego. Organizowane są też piękne imprezy, np. Ogólnopolskie Mistrzostwa Tenisa Stołowego Seniorów, w których startują również zawodnicy powyżej 80. roku życia. Finansujemy im zakup sprzętu, obozy sportowe. Współpracujemy z różnymi, zwykle uczniowskim klubami działającymi w okolicach naszych fabryk – w Łasku to młodzieżowe kluby piłkarskie. Staramy się również wspierać sprzętowo ochotnicze straże pożarne – mówi prezes.
Agaris Myco Poland nie poprzestanie na inwestycji w Woli Makowskiej, jednak modernizacja zakładu w Karszewie nastąpi nieco później.
– W ciągu dwóch tygodni złożymy wniosek o decyzję środowiskową – zapowiada Rafał Nawrocki.