Nawet 2,81 mld zł rocznie może wypłacać państwo wytwórcom energii, którzy wygrali niedawną aukcję na wsparcie z rynku mocy. Aukcja zakończyła się w pierwszej rundzie. Co prawda na oficjalne wyniki trzeba jeszcze poczekać, ale wiadomo, że cena zamknięcia mieści się w przedziale między 492,09 zł a 536,80 zł za kW rocznie. Do rozdysponowania było wsparcie dla łącznie 5236 MW.
Zwycięzcy aukcji będą mogli zawrzeć z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi (PSE) umowy, w ramach których operator systemu zapłaci elektrowniom za pozostawanie w gotowości na wypadek problemów z pokryciem zapotrzebowania na moc. Wynagrodzenie z tego tytułu finansowane jest ostatecznie przez odbiorców energii. To do ich rachunków doliczana jest tzw. opłata mocowa.
Maksymalizacja ceny
Zwycięstwem w aukcji pochwaliły się dotychczas trzy spółki giełdowe. Enea zdobyła kontrakty dla elektrowni o łącznej mocy 2024 MW, w tym dla planowanych nowych bloków gazowych w Elektrowni Kozienice. Energa z grupy Orlenu zakontraktowała 1050,44 MW, dzięki czemu będzie mogła zbudować bloki gazowe w Gdańsku i Grudziądzu. Cyfrowy Polsat podał, że kontrakt dla 44 MW wygrała jego spółka zależna Biopaliwa i Wodór, która ma w planach budowę elektrowni opalanej biomasą.
– Dotychczas pojawiły się informacje o kontraktach dla ponad 3 GW z dostępnych w tej aukcji ponad 5 GW. Wygląda na to, że do aukcji nie zgłoszono więcej mocy, niż wynosiło zapotrzebowanie, co pozwoliło na maksymalizację ceny zamknięcia – komentuje Paweł Puchalski, analityk Biura Maklerskiego Santander.
Analityk uważa, że wysoka cena zamknięcia świadczy o wzroście kosztów budowy bloków gazowych. Wynika to m.in. z tego, że w budowie jest wiele jednostek tego typu, w związku z czym mniejsza jest dostępność wykonawców. Wskazuje też, że regulator podszedł przychylnie do stopy zwrotu z przyszłych polskich projektów energetycznych
– Moim zdaniem uzyskana w aukcji cena pozwoli spółkom energetycznym budować nowe jednostki bez obaw o ich finansowanie. Powstały wprawdzie także przy niższej cenie, ale wyższy poziom wsparcia z rynku mocy to jednoznacznie dobra wiadomość z punktu widzenia spółek, ich przepływów gotówkowych i wycen. Oceniam, że projekty, które wygrały aukcję, będą miały pozytywną stopę zwrotu – mówi Paweł Puchalski.
Nacisk operatora systemu
Jego zdaniem tak korzystny dla spółek system wsparcia to dotychczas raczej ewenement niż standard w polskiej energetyce
– Oczywiście wysoki poziom wsparcia, indeksowany inflacją i trwający przez pięć bądź siedemnaście lat, w przyszłości z pewnością przełoży się na wzrost opłaty mocowej na rachunkach odbiorców. Ustalona cena maksymalna i cena zamknięcia świadczą jednak, jak bardzo operatorowi systemu zależy na budowie elektrowni gazowych – zaznacza analityk.
Przedstawiciele PSE od dawna mówią, że krajowy system potrzebuje nowych jednostek opalanych gazem. Mają one zastąpić starsze elektrownie węglowe, które stopniowo będą zamykane. A możliwość finansowania energetyki węglowej z rynku mocy skończy się w 2028 r. ze względu na dużą emisję CO2 ze spalania węgla. Zalety elektrowni gazowych to mniejsza emisyjność, a także duże możliwości sterowania ich pracą przez operatora w miarę zmieniającego się zapotrzebowania na prąd.
To właśnie potrzeba rozbudowy energetyki gazowej była uzasadnieniem do przeprowadzenia czwartkowej aukcji. Zorganizowano ją dlatego, że w tzw. aukcji głównej, przeprowadzonej w grudniu 2024 r., cenę zamknięcia podyktowały tańsze w budowie magazyny energii.
To cena zamknięcia grudniowej aukcji rynku mocy, z której zwycięsko wyszły magazyny energii. Przy takim poziomie wsparcia firmom energetycznym nie opłacałoby się budować elektrowni gazowych.