W średniowieczu — święty, w renesansie — artysta, w oświeceniu — erudyta. Każda epoka ma swojego idola. Bohaterem współczesności jest 20-latek w trampkach, który zbił majątek na aplikacji randkowej. Kto nie chciałby tak jak on wyprowadzić się z zatęchłej kawalerki do rezydencji w strzeżonej dzielnicy, a wakacje spędzać w luksusowych kurortach na Costa del Sol?

Tylko najbystrzejsi umieją dostrzec cienie w tym raju — jednym z nich jest John McLaren, były dziennikarz „Sunday Times”, który tak opisuje zblazowanie miliarderów z Doliny Krzemowej: „Mniej więcej po 15 miesiącach, gdy nie było już zabawek, które mogliby kupić, patrzyli bezmyślnie na idealnie przystrzyżone trawniki i z przerażeniem stwierdzali, że nudzą się do szpiku kości. I że przed nimi jest jeszcze 40 lat takiej egzystencji”.
Szczęście jest ulotne. Awans sprawia radość tylko w momencie jego otrzymania, potem staje się normalnością, a czasem ciężarem — nie bez powodu mówi się o samotności na szczycie. Najnowszy model Tesli daje euforię przez tydzień, następnie właściciel wraca do swojego zwykłego stanu. W apartamentowcu dla nowobogackich żyje się wygodniej niż w bloku z epoki Gierka, ale po roku nie czuje się już niczego wyjątkowego. Z biegiem czasu traci urok piękna kochanka, zaawansowana technologia i najbardziej ekstremalny sport, dlatego szukamy kolejnych silnych wrażeń, które znów dadzą nam poczucie życia i znaczenia.
Czasem ludzie pną się po szczeblach kariery i mają wszystko, czego dusza zapragnie, a mimo to nie mogą pozbyć się uczucia porażki. Wiele osób zabiega o ich przyjaźń, lecz akurat nie te, na których im zależy najbardziej. Mogą stawiać samochód na parkingu dla korporacyjnych VIP-ów, tylko dlaczego tak daleko od limuzyny prezesa? Słowem — jest dobrze, ale nie tak jak miało być. Jakaś odtrutka?
Nie porównuj się z innymi
Odtrutki są co najmniej trzy. Pierwsza to przestać porównywać się z innymi. W przeciwnym razie dobrze opłacany i szanowany lider może podzielić los Laurenta Dopaleta z powieści „Vernon Subutex” Virginii Despentes. Jest znanym producentem filmowym, mógłby cieszyć się życiem. Ale gdzie tam... Zazdrość przesłania mu wszelką radość. „Jeśli usłyszy w radiu komplementy pod adresem kolegi, natychmiast widzi w tym zakamuflowany przekaz, że on sam jest śmieciem. Dopalet czyta prasę, ogląda telewizję, wchodzi do internetu i cierpi. Aktorzy są lepiej opłacani. Reżyserzy cieszą się większym szacunkiem. Agencje dystrybucji doprowadzają go do ruiny. Publiczność się na niego uwzięła. Wszyscy prócz niego otrzymują dotacje ze środków publicznych”. Swoje cierpienia przeżywa w 200-metrowym apartamencie z widokiem na Sekwanę, bo poślubił niezwykle majętną kobietę, lecz to go nie pociesza.
Kiedy najgorszy dla nas jest sukces innych, mamy kłopot — zawsze znajdzie się ktoś lepszy, zdolniejszy i bardziej poważany. To nie znaczy, że ambicje same w sobie są złe. Często popychają nas do pełnego wykorzystania swoich talentów, do samorozwoju, ale gdy tracimy w nich umiar, prowadzą do niezdrowej rywalizacji, arogancji oraz konsumpcji na pokaz.
Drugą odtrutką na wieczne nienasycenie jest odkrycie tego, co naprawdę skłania nas do uczestniczenia w wyścigu szczurów. To materializm, chciwość? Bynajmniej — odpowiada Alain de Botton, brytyjski pisarz i filozof, według którego nasze zawodowe i finansowe ambicje nakręca głód akceptacji. Jeśli niczym Laurent Dopalet drżymy o swoje kariery, to głównie dlatego, by zyskać uznanie innych. „Następnym razem, gdy zobaczycie kogoś w ferrari, nie myślcie: »ten człowiek jest chciwy«. Pomyślcie: »to bardzo delikatny człowiek, który potrzebuje miłości«. Innymi słowy, należy mu współczuć, a nie pogardzać” – żartował Alain de Botton na konferencji TED. W książce „Lęk o status” porównał ludzkie ego do nieszczelnego balonu, wymagającego nieustannej dostawy helu miłości bliźnich i wrażliwego na najmniejsze ukłucia lekceważenia. Pisał, jak niedorzeczne jest zarówno nasze pragnienie bycia komplementowanym, jak też obawa przed krytyką: „Potrafimy popaść w czarną rozpacz, kiedy kolega z pracy pozdrowi nas z roztargnieniem albo ktoś do nas nie oddzwania. Z drugiej strony nagle powraca do nas chęć życia, ponieważ ktoś zapamiętał nasze imię albo przysłał nam kosz owoców”.
Weź udział w kongresie “HR Summit 2023” >>
Bądź wdzięczny za to, co masz
Przeciwieństwem lęku o status jest wdzięczność. Im mamy jej w sobie więcej, tym mniej zazdrościmy, porównujemy się z innymi i narzekamy. „Być może przeceniasz to, czego nie masz, a nie doceniasz tego, co masz. A warto cieszyć się tym, co mamy” — przekonuje Jordan Peterson, kanadyjski psychiatra, w książce „12 życiowych zasad. Antidotum na chaos”. Tyle że stworzenie postawy wdzięczności wiąże się z wysiłkiem i praktyką. Terapeuci radzą zacząć od zdania sobie sprawy z tego, jak wiele osiągnęliśmy w różnych sferach życia: finansowej i zawodowej, rodzinnej i towarzyskiej, osobistej i społecznej. Jedna z metod to wziąć kartkę, długopis i wypisać 50 rzeczy, osób, sytuacji, cech, za które jesteś wdzięczny już. To pomoże zwrócić uwagę na dobre rzeczy, których jest znacznie więcej niż złych.
Trzecią odtrutką jest nieprzejmowanie się sobą. Alain de Botton zauważył, że gdy nowocześni ludzie są zafiksowani na swoim „ja”, większość kultur stawiała na piedestale coś transcendentnego. Średniowieczny święty zachwycał się Bogiem, renesansowy artysta metafizyczną harmonią i pięknem, oświeceniowy erudyta postępem nauki. Pierwotne cywilizacje wielbiły zaś siły natury. Skoncentrowany na swojej karierze człowiek XXI wieku utracił ten nawyk. Jednak tęsknota za tym, co nas przekracza, tkwi także w nas, współczesnych, nie wyłączając ludzi pokroju Laurenta Dopaleta. Przejawia się to m.in. w entuzjazmie towarzyszącym pracy zespołowej czy w dążeniu do zaoferowania konsumentom jak najlepszych produktów i usług.
Zapomnij o sobie, myśl o innych — nie ma lepszej metody na wyleczenie się z egzystencjalnego smutku.