W czerwcu nasza waluta wróciła z dalekiej podróży. Po tym jak w maju kurs złotego załamał się i przekroczył poziom 4,40 za euro, wielu analityków przewidywało kontynuację złej passy w kolejnych tygodniach. Skrajni pesymiści, jak Marek Rogalski z DM BOŚ czy Mariusz Potaczała z DM TMS Brokers, prognozowali, że notowania jeszcze wzrosną do 4,45-4,46 zł.

Tymczasem sytuacja zmieniłasię jak w kalejdoskopie i pod koniec czerwca kurs EUR/PLN zszedł do nieco ponad 4,26 zł. Tego nie prognozował nikt, a najbliżej był Jakub Borowski z Kredyt Banku, który typował kurs 4,30 zł. Teraz specjalista również prognozuje umocnienie, ale zaledwie w symbolicznej skali. Jego zdaniem, za miesiąc za euro trzeba będzie zapłacić 4,20 zł.
— Mimo nasilających się sygnałów wskazujących na dalsze spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce oraz licznych wątpliwości dotyczących skuteczności rozwiązań stabilizujących sytuację na rynkach długu krajów strefy euro przyjętych na zeszłotygodniowym szczycie spodziewamy się, że korzystny wpływ ustaleń polityków na globalne nastroje i kurs złotego utrzyma się przez co najmniej kilka tygodni. Wsparciem dla złotego mogą być również ewentualna decyzja Europejskiego Banku Centralnego (EBC) o obniżeniu stóp procentowych oraz kolejne słabsze dane o wzroście zatrudnienia w USA, zwiększające prawdopodobieństwo kolejnego ilościowego poluzowania molityki monetarnej przez Fed — mówi Jakub Borowski.
Kluczowe posiedzenie
Na to, jak ważna dla notowań złotego będzie decyzja EBC o stopach procentowych (zapadnie w czwartek), zwraca też uwagę Monika Kurtek, ekonomistka Banku Pocztowego, która dzięki trafnym prognozom z ostatnich miesięcy po raz pierwszy wskoczyła na podium rankingu „PB”.
— Inwestorzy liczą na cięcie stóp. Oczekiwana jest obniżka o 25 punktów baz. do 0,75 proc. Jeśli EBC faktycznie jej dokona, to powinno to podtrzymać dobre nastroje na rynkach i poprzez wzrost notowań euro do dolara przełożyć się na umocnienie naszej waluty i do euro, i do dolara — uważa Monika Kurtek. Jej zdaniem, na wiele liczyć jednak nie można, bo obniżka jest już w dużym stopniu uwzględniona w cenach.
Na ile starczy optymizmu
Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao i absolutny lider rankingu „PB”, uważa, że można mieć nadzieję na to, że względnego optymizmu po antykryzysowym szczycie unijnym na rynkach starczy na nieco dłużej.
— Trzeba jednak pamiętać, że tak naprawdę zadeklarowano pewien kierunek zmian, których szczegóły trzeba będzie dopracować. Nie zajęto się jednak głównym problemem słabszych krajów strefy euro, tzn. nadmiernym zadłużeniem i utrzymującymi się strukturalnymi deficytami, wynikającymi m.in. z utraty konkurencyjności eksportowej. Dodatkowo, już teraz pojawiają się pierwsze rysy na osiągniętym porozumieniu. Finlandia i Holandia zgłaszają poważne zastrzeżeniadotyczące zakupu obligacji na rynku wtórnym przez ESM. Wygląda więc na to, że w średnim terminie (kilka tygodni) czeka nas powrót do niezbyt wysoko biegnącej wielomiesięcznej średniej nastrojów odnośnie do przyszłości strefy euro, co z kolei ograniczać będzie dalszy wzrost apetytu na ryzyko, a tym samym ograniczać potencjał umocnienia walut takich jak złoty — przewiduje Marcin Mrowiec.
Marek Rogalski z DM BOŚ, który ze wspomnianego pesymisty stał się optymistą (prognozuje spadek kursu EUR/PLN do 4,16 zł), podkreśla, że niezależnie od tego, czego by nie napisano, ostatni unijny szczyt był krokiem do przodu. — Pokazał też, że w sytuacjach krytycznych politycy są w stanie wypracować kompromisy. Tym samym czarne scenariusze można na jakiś czas odłożyć na półkę, chociaż nie oznacza to, iż można odtrąbić zakończenie kryzysu. Zwłaszcza że problemem będą słabe dane makroekonomiczne. Złoty może jeszcze trochę zyskać — uważa główny analityk Domu Maklerskiego BOŚ.
Analitycy zagranicznych instytucji finansowych, ankietowani przez Bloomberg, patrzą na złotego trochę bardziej sceptycznie niż przed miesiącem. Prognoza kursu EUR/PLN na koniec trzeciego kwartału wzrosła z 4,25 do 4,30 zł, a na koniec roku z 4,16 do 4,23 zł. Jeszcze wyraźniej w górę poszły prognozy dla dolara: z 3,30 do 3,44 zł na koniec września i z 3,35 do 3,43 zł na koniec grudnia. Tylko jedna z blisko 30 instytucji — francuski Societe Generale — obstawia, że na koniec roku euro będzie kosztowało mniej niż 4 zł (prognoza banku to 3,90 zł).
Najwięksi pesymiści to z kolei analitycy Nomury, którzy typują kurs 4,50 zł na koniec trzeciego i 4,40 zł na koniec czwartego kwartału. Zaskakujące prognozy dla dolara przedstawił tymczasem Lloyds. Ekonomiści banku obstawiają, że do końca trzeciego kwartału notowania „zielonego” z łatwością przebiją barierę 4 zł, a kurs dotrze nawet do 4,19 zł.