Umocnienie złotego na początku roku to nie jest chwilowy wyskok
Na koniec stycznia za euro trzeba będzie zapłacić 4,06 zł, za dolara 2,78 zł, a za franka 2,72 zł.
Mamy dobre wiadomości dla zadłużonych w walutach i importerów. Jarosław Janecki z Societe Generale, absolutny lider rankingu "PB, spodziewa się, że w najbliższych tygodniach kurs EUR/PLN spadnie do rocznego minimum (4,06 zł), zanotowanego na początku grudnia.
— Pierwsze dni nowego roku pokazują, że zainteresowanie inwestorów zakupem naszej waluty może przełożyć się na nieco wyraźniejsze umocnienie złotego. Prawdopodobieństwo, że złoty na koniec stycznia będzie mocniejszy w porównaniu z ostatnim dniem 2009 r., jest duże. Kluczowa dla naszego rynku walutowego będzie — jak zwykle w ostatnich miesiącach — sytuacja na giełdach. Zakładam, że w styczniu nie dojdzie do silniejszej korekty w Polsce i na giełdach zagranicznych — uważa główny ekonomista Societe Generale.
Bariera 4 zł blisko
Trzech ekonomistów — Grzegorz Maliszewski z Banku Millennium, Maja Goettig z BPH i Mateusz Szczurek z ING — liczy, że bariera 4 zł za euro pęknie już w tym miesiącu.
— W styczniu spodziewam się umocnienia złotego na fali dobrych nastrojów na światowych parkietach, po jedynie umiarkowanych wzrostach indeksów giełdowych w grudniu. Optymizmowi inwestorów giełdowych powinny sprzyjać zaplanowane na styczeń publikacje wyników finansowych spółek w USA z IV kwartału ubiegłego roku. Mocniejszemu złotemu może też pomóc przejściowe odreagowanie ostatnich spadków kursu EUR/USD — mówi Maja Goettig.
Innego zdania jest Marek Rogalski z DM BOŚ, któ- ry ostrzega przed możliwością powrotu kursu euro do 4,15 zł. Przypomina, że na początku roku na rynkach zawsze jest więcej optymizmu, jednak wokół naszej waluty jest zbyt dużo zagrożeń, by móc myśleć o szansach na zejście poniżej 4 zł za euro.
— Choć jeszcze w tym miesiącu powinniśmy poznać plany resortu finansów dotyczące redukcji deficytu, a także gruntownych zmian w finansach publicznych (docelowo wprowadzenie reguły wydatkowej), to nie należy oczekiwać rewolucji w okresie wyborczym 2010-11. Rząd pewnie będzie liczył, że progi nie zostaną naruszone dzięki wyższemu wzrostowi gospodarczemu, a to dość ryzykowne. Sądzę zatem, że w całym 2010 r. polskie aktywa będą niedoważane przez inwestorów, a fun- dusze generalnie będą skupiać się na rynkach rozwi-niętych kosztem emerging-markets — uważa Marek Rogalski.
Patrz na EUR/USD
Marek Rogalski dodaje, że złotemu zaszkodzi też powrót notowań EUR/USD do spadków po nieudanym teście okolic 1,46 za kilkanaście dni, do czego przyczynić się może także spodziewana większa korekta na rynkach akcji.
— Spodziewam się, że efekt stycznia w 2010 będzie ograniczony. Gorsza dla złotego będzie jednak dopiero druga połowa miesiąca, kiedy to euro naruszy 4,15 zł — mówi Marek Rogalski.
Podobny scenariusz zakłada też Marcin R. Kiepas z DM XTB.
— Sądzę, że dobre dane makroekonomiczne z USA zwiększą oczekiwania na wcześniejsze podwyżki stóp procentowych. Rynki akcji nie mogą w nieskończoność ignorować rosnącej rentowności papierów dłużnych. Trzeba się liczyć z realizacją zysków i pogorszeniem klimatu inwestycyjnego na świecie. Stąd już tylko krok do osłabienia złotego — uważa analityk XTB.
Jarosław Janecki
mylił się najrzadziej
Główny ekonomista Societe Generale w 2009 r. zdecydowanie najlepiej prognozował kursy trzech najważniejszych walut.
Jarosław Janecki zwyciężył w rankingu "PB", w którym podsumowaliśmy comiesięczne prognozy dla rynku walutowego, sporządzane przez ekonomistów i analityków krajowych banków i firm zajmujących się handlem na rynku forex. Prymat specjalisty Societe Generale był niemal absolutny, bo w ciągu minionych dwunastu miesięcy ani razu nie wypadł on z czołowej dwójki zestawienia. To nie wszystko. Także w cząstkowych rankingach podsumowujących prognozy dla poszczególnych walut (euro, dolara i franka) nie miał sobie równych.
To nie oznacza, że zwycięzcy nie zdarzały się też wpadki. Na przykład dokładnie przed rokiem przewidywał on, że w styczniu 2009 złoty nie osłabi się wyraźnie do euro. Było jednak inaczej i zamiast oczekiwanych 4,18 zł, za wspólną walutę trzeba było zapłacić aż 4,44 zł. To był zresztą najbardziej niespodziewany zwrot na rynku walutowym w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Niektórzy ekonomiści pomylili się w prognozie kursu euro o ponad 50 groszy.
Drugie miejsce w rankingu przypadło debiutującej w ubiegłym roku w zestawieniu Mai Goettig, specjalistce Banku BPH. Przez cztery miesiące — od lipca do października — główna ekonomistka BPH była nawet liderem. Trzecie miejsce na podium przypadło Piotrowi Popławskiemu z BGŻ, który zasłużył na nie równą formą. Nie da się tego powiedzieć o specjalistach BZ WBK, którzy swoje szanse na wysokie miejsce pogrzebali fatalnymi prognozami dla dolara. W cząstkowych rankingach dla euro i franka wypadli bardzo dobrze (drugie miejsce w obu przypadkach). W rankingu tylko dla amerykańskiej waluty zajęli natomiast dopiero dziewiątą lokatę. Prawidłowe wytypowanie kursu amerykańskiej waluty sprawiało zresztą wszystkim analitykom najwięcej problemów. Nic dziwnego — nastroje na rynku eurodolara w ubiegłym roku zmieniały się jak w kalejdoskopie.
Kamil
Zatoński