Czy rada nadzorcza PKN Orlen nie działała pochopnie, odwołując w grudniu Marka Serafina z zarządu spółki po tym, jak prokuratura zarzuciła mu przyjęcie łapówki od płockiego biznesmena Pawła M.? Paliwowy gigant ma przecież za sobą doświadczenie z tzw. Orlengate z 2002 r., kiedy Andrzej Modrzejewski, ówczesny szef spółki, został odwołany nazajutrz po zatrzymaniu przez UOP, a po kilku latach uniewinniony.
Co z kontraktem?
Sam Serafin decyzję nadzoru uważa za pochopną i powołuje się na decyzję sądu, który po 40 dniach aresztu wypuścił go, uznając, że zgromadzone przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i śledczych dowody nie wskazują na duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego mu przestępstwa (najważniejsze tezy postanowienia w ramce obok). Członkowie rady są jednak innego zdania.
— Powodem odwołania nie było uznanie, że popełnił zarzucane mu czyny. Przeciwnie — uważamy, że aż do ewentualnego prawomocnego wyroku jest osobą niewinną. Dla rady najważniejsze jest jednak budowanie wartości spółki, a do realizacji tego celu potrzebujemy kogoś, kto może poświęcić się obowiązkom w 100 proc. Ze względu na sytuację prawnąpan Serafin nie mógł tego zapewnić — tłumaczy Leszek Pawłowicz, członek rady nadzorczej PKN Orlen.
Zapewnia, że będzie za tym, aby w sprawach formalnych, dotyczących kontraktu menedżerskiego Serafina, rada poszła maksymalnie na rękę byłemu członkowi zarządu ds. petrochemii. Takie podejście nie powinno dziwić, w sytuacji kiedy Serafina i podejrzanego o wręczenie łapówki Pawła M. sąd wypuścił, nie stosując przy tym jakichkolwiek innych środków zapobiegawczych,a potem uchylono też środki zapobiegawcze (poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju) dwóm dyrektorom PKN Orlen, także zatrzymanym w grudniu przez prokuraturę.
Konflikt interesów?
Według prokuratury, Marek S. miał przyjąć ekskluzywny traktor ogrodowy wartości 100 tys. zł w zamian za preferowanie Remaru, spółki Pawła M., przy wygranych przez nią przetargach na kupno firmy Apex-Elzar i obsługę magazynu części zamiennych instalacji kwasu PTA we Włocławku. Serafin twierdzi jednak, że traktor był jednym z zabezpieczeń prywatnej, ale zarejestrowanej w urzędzie skarbowym, pożyczki wysokości 500 tys. zł, jaką udzielił konkubinie Pawła M. na dokończenie domu. Prokuratura twierdzi, że wyjaśnienia byłego członka władz paliwowego giganta są sprzeczne z innymi dowodami.
— Każdy ma prawo do własnej linii obrony, ale takie działanie, kiedy to członek zarządu Orlenu udziela pożyczki, którą zabezpiecza traktorem, prezesowi firmy, która staje w przetargach organizowanych przez tenże Orlen, chyba nie wymaga komentarza — ocenia Waldemar Tyl, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Mimo druzgocącej oceny zebranych dowodów, jakiej dokonał sąd, podtrzymuje, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że do korupcji jednak doszło. Marek Serafin stanowczo zaprzecza. I zapewnia, że unikał jakichkolwiek sytuacji, mogących rodzić konflikt interesów.
— Przetargi, które wygrał Remar, nie mieściły się w moim obszarze odpowiedzialności i nie miałem z nimi nic wspólnego. Z Pawłem M. się znałem, ale tego nie ukrywałem. Zwracam uwagę, że to nie on pożyczył mi pieniądze, ale ja jemu. Paweł M. nigdy nie zwracał się do mnie z jakąkolwiek prośbą o pomoc — mówi Marek Serafin. Jego wyjaśnień na najbliższym lutowym posiedzeniu wysłucha rada nadzorcza PKN Orlen.
Tak orzekł sąd
„Powołane zarówno we wniosku prokuratury, jak i postanowieniu Sądu I instancji dowody zebrane dotychczas w postępowaniu przygotowawczym, w ocenie Sądu odwoławczego nie dają podstaw do stwierdzenia, iż spełnione zostały przesłanki ogólne określone w art. 249 par. 1 kpk, polegające na dużym prawdopodobieństwie popełnienia przez podejrzanego zarzucanego mu czynu, warunkujące dopuszczalność stosowania środków zapobiegawczych (…) Dowody wskazują jednoznacznie na znajomość podejrzanego Marka Serafina z Pawłem M., nie dają jednak dostatecznych podstaw do stwierdzenia, iż do zawarcia umów nabycia udziałów w Apex-Elzar i umowy na prowadzenie magazynu części zamiennych doszło na skutek niedopuszczalnych czynności preferencyjnych podjętych przez podejrzanego. Doszło do nich po przeprowadzeniu stosownych procedur przetargowych, przy czym żaden z dowodów nie wskazuje, aby podejrzany Marek Serafin miał bezpośredni wpływ na ich wyniki lub aby wywierał jakiekolwiek naciski na osoby prowadzące procedury przetargowe (…) Pozostaje w sferze domniemań, że Paweł M. mógł uzyskać od Marka Serafina informacje przydatne dla przedstawienia oferty. Zeznania przesłuchanych nie pozwalają na wnioskowanie o podejmowaniu niedopuszczalnych i preferencyjnych działań ze strony podejrzanego (…) Również treść zarejestrowanych rozmów telefonicznych nie daje podstaw do ustalenia, czy i jakie konkretnie czynności podjęte być miały przez Marka Serafina, które oceniać by można w kategoriach niedopuszczalnych czynności preferencyjnych w rozumieniu art. 296a kk. Kwestia przyjęcia i użytkowania traktora kompaktowego ma więc w tej sytuacji drugorzędne znaczenie”.