267,3 mln zł, czyli o 18 proc. mniej niż w 2019 r. — tyle zysku netto wypracował od stycznia do marca tego roku ING Bank Śląski. To o 8 proc. więcej, niż spodziewał się rynek. Wskaźnik kosztów do dochodów wyniósł 49,6 proc. w porównaniu do 52 proc. rok wcześniej, a ROE, odzwierciedlające rentowność kapitałów własnych, 10,6 proc. vs 12,1 proc. W tym czasie bank zwiększył wartość kredytów o 14 proc. do 124,1 mld zł, a depozytów - o 16 proc. do 137,5 mld zł. Przybyło mu też klientów detalicznych (ma ich obecnie 4,1 mln) i korporacyjnych (ma 474 tys.). Początek roku byłby bardzo dobry, gdyby nie niepewność związana z koronawirusem - podkreślił zarząd ING podczas konferencji poświęconej wynikom.

„W pierwszym kwartale mimo dobrych rezultatów komercyjnych wzrost kosztów ryzyka, spowodowany negatywnym wypływem zmian założeń makroekonomicznych, spowodował obniżenie zysku netto w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku” – mówi Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego, cytowany komunikacie.
Grupa ING zrewidowała prognozy i wskaźniki, uwzględniając COVID-19. Odpisy na poczet oczekiwanych strat wynoszą 146,7 mln zł - 49,5 mln zł w segmencie bankowości detalicznej i 97,2 mln zł w korporacyjnej. Bożena Graczyk, wiceprezes ING, zapowiada, że należy spodziewać się dalszych kwartalnych korekt wskaźników makroekonomicznych w związku z koronawirusem, a dokonany odpis z nim związany - traktować jako wstępny. Łączna kwota wszystkich rezerw zawiązanych przez bank w pierwszym kwartale 2020 wynosi 294,7 mln zł, czyli o 136 proc. niż przed rokiem.
Brunon Bartkiewicz w trakcie konferencji wielokrotnie podkreślał, że przyszłość w obliczu pandemii jest bardzo niepewna, a prognozowanie wyników byłoby skrajnie nieodpowiedzialnym spekulowaniem. Zdaniem Bożeny Graczyk można spodziewać się też pogorszenia wskaźnika ROE, zarówno w banku ING, jak i całym sektorze. ING opracował już plan optymalizacji kosztowej, ale nie informuje o szczegółach.
Prezes, pytany o oczekiwania wobec regulatorów w zakresie wsparcia sektora bankowego, odpowiedział, że trwają rozmowy, ale „nie powinny być interpretowane przez media”, bo może to im zaszkodzić. Odniósł się jednak do pomysłu utworzenia bad banku, o którym pisał „PB” pod koniec kwietnia. Jego zdaniem, sektor powinien mieć możliwość zagospodarowania złych aktywów, żeby mógł dalej finansować gospodarkę. Nie jest to pilna potrzeba, ale należy o tym pomyśleć - zwłaszcza że takie rozwiązanie sprawdziło się w innych krajach podczas wychodzenia z poprzedniego kryzysu. Szef ING skomentował również kwestię niewielkiego zainteresowania gwarancjami BGK. Uważa, że taki instrument jest potrzebny, a na następne kwartały i lata banki potrzebują wielu różnych narzędzi. Z tego, że biznes na razie nie sięga po gwarancje, należy się cieszyć.