100 mln zł odszkodowania za pożar

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2017-02-27 22:00
zaktualizowano: 2017-02-27 18:02

Dzięki jednemu z najwyższych odszkodowań w historii polskiego rynku łódzka fabryka poddostawcy BSH wznawia działalność

Czarny dym i woń płonącego plastiku przywitały mieszkańców Łodzi 27 lipca 2015 r. Palił się zakład produkcyjny firmy Coko- -Werk we wschodniej części miasta. Pożaru nie udało się opanować i fabryka spłonęła w całości. Jednemu z najwyższych odszkodowań w historii polskiego rynku ubezpieczeniowego zawdzięcza drugie życie.

— Dostaliśmy w sumie odszkodowania w wysokości około 85 proc. poniesionych strat w majątku, spowodowanych przez pożar. W znaczącej mierze dzięki tym pieniądzom udało nam się odbudować zakład — mówi Paweł Murawski, dyrektor zarządzający Coko-Werk Polska.

Podwójny kłopot

Spółka szacowała straty na ok. 120 mln zł, co oznacza, że wysokość odszkodowania przekroczyła 100 mln zł. Całą wypłatę od ubezpieczyciela — sopockiej Ergo Hestii — dostała w maju 2016 r. Wtedy też ruszyła odbudowa. Nowa fabryka zostanie otwarta za tydzień, 7 marca.

— Jest to jedna z pięciu największych szkód w naszej historii — mówi Wiesław Puławski z Ergo Hestii. Pożar nie był problemem tylko dla Coko-Werku. Firma, która produkuje plastikowe komponenty do urządzeń AGD, to jeden z głównych poddostawców dla trzech łódzkich fabryk koncernu BSH. Żywioł, który strawił zakład, zatrzymał więc też produkcję pralek i zmywarek z logo Bosch, przy której w Łodzi pracuje 2 tys. osób. Swoich 400 pracowników Coko-Werk wysłał na przymusowy urlop.

— Na szczęście mamy w Łodzi dwa zakłady, w których wybudowanie zainwestowaliśmy łącznie 150 mln zł. Po trzech miesiącach udało nam się całkowicie odtworzyć dostawy komponentów do BSH. Część produkcji uruchomiliśmy w drugiej fabryce, w której rozbudowano naprędce moce produkcyjne — mówi Paweł Murawski. Ponad 100 mln zł, które trafiły na konto, to nie wszystko, na co Coko-Werk może liczyć od ubezpieczyciela. Na razie Ergo Hestia pokryła roszczenia z tytułu szkód majątkowych. Jak podkreśla Paweł Murawski, firma była ubezpieczona kompleksowo i będzie się starała o odszkodowanie z tytułu utraconych zysków.

— W styczniu zakończył się okres ubezpieczenia. Dlatego dopiero teraz wystąpimy z końcowym roszczeniem — mówi dyrektor Coko-Werk Polska.

Zdaniem Rafała Kaszubowskiego, prezesa toruńskiej firmy brokerskiej EIB, która specjalizuje się w ubezpieczeniach dla dużego przemysłu, biorąc pod uwagę realia polskiego rynku ubezpieczeniowego, szkoda jest ogromna. W przypadku szkód przemysłowych w grę wchodzi zwykle kilka, kilkanaście milionów złotych. Za dużą uchodzi np. silny wstrząs, do którego doszło w 2015 r. w jednej z kopalni Katowickiego Holdingu Węglowego — Uniqa TU wypłaciła 70 mln zł odszkodowania.

Miliardowa polisa

Największą szkodą przemysłową w historii III RP był pożar w Elektrowni Turów, w Boże Narodzenie 1998 r. Konsorcjum trzech ubezpieczycieli wypłaciło wówczasb 55 mln USD (przy obecnym kursie ponad 220 mln zł) odszkodowania za uszkodzenie bloku elektrowni.

— Gdyby ten pożar zdarzył się dziś, to biorąc pod uwagę różnicę w sile nabywczej i inflację, wartość wypłaconego odszkodowania można szacować na ponad 1 mld zł — mówi Rafał Kaszubowski. W 2009 r. spłonął zakład mięsny firmy JBB w Łysych, zatrudniający 1,5 tys. osób. Wstępnie wartość szkód została oszacowana na 260 mln zł, jednak ostatecznie odszkodowanie wyniosło około 100 mln zł. Nie wszystkie duże szkody są właściwie ubezpieczone. Przykładem może być pożar Mostu Łazienkowskiego w Warszawie w 2015 r. Choć remont kosztował miasto ponad 120 mln zł, maksymalna wartość wypłaty z polisy wynosiła zaledwie 3 mln zł.

JAK FENIKS Z POPIOŁÓW: Pożar to najczęstsza przyczyna szkód ubezpieczeniowych w przemyśle. Przedsiębiorcy, którzy są ubezpieczeni, decydują się zwykle na odbudowę zakładu produkcyjnego po otrzymaniu odszkodowania. Tak zrobiła firma Coko-Werk, gdy dwa lata temu ogień strawił jej łódzką fabrykę.[FOT. GRZEGORZMICHAŁOWSKI-PAP,KRZYSZTOF JARCZEWSKI]