To jedna z tych ekspresowych ustaw przygotowywanych w gigantycznym pośpiechu. Dzisiaj resort rodziny i pracy rozesłał do konsultacji projekt ustawy o ZUS, od razu informując partnerów społecznych, że na konsultacje nie ma czasu i uwagi można zgłaszać na etapie prac nad projektem w parlamencie.

Pośpiech jest niezbędny, bo zmiany wejdą w życie już w styczniu 2018 r. - a będą rewolucyjne. Zgodnie z propozycją Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe powinny być liczone, jak w przypadku ubezpieczenia zdrowotnego i wypadkowego, od całego wynagrodzenia. Dzisiaj obowiązuje górny limit podstawy obliczania składki, który wynosi równowartość 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia w roku.
Likwidacja limitu oznacza wzrost kosztów dla etatowców zarabiających 11-12 tys. zł brutto (ponad 2,5 średnie krajowe) oraz zatrudniających ich pracodawców. Chodzi o 350 tys. osób. Ministerstwo argumentuje, że dzięki temu będą mieli wyższe emerytury.
Według szacunkowych obliczeń etatowiec rocznie zapłaci o 3,5 tys. zł więcej na ubezpieczenie emerytalne.
Z tytułu wyższych składek ZUS dostanie 5,2 mld zł ekstra. To połowa sumy, jaką budżet będzie musiał wydać w przyszłym roku na sfinansowanie wcześniejszych emerytur.
Zmiany pociągnie za sobą koszty podatkowe. Wpływy z PIT i CIT zmniejszą się w pierwszym roku obowiązywania ustawy o 1,3 mld zł. O 800 mln zł spadną wpływy budżetu a 500 mln zł samorządów.