4 argumenty za rynkiem byka

Michał Błasiński
opublikowano: 2012-09-11 07:40

Wrzesień będzie przełomowym miesiącem na światowych giełdach. Wiele wskazuje na to, że decydujące atuty znajdują się po stronie byków.

Indeks WIG wybił się z rocznej konsolidacji, a indeks S&P500 pokonał szczyt z 2008 r. Jeśli na rynkach zagranicznych utrzyma się tempo ostatnich zwyżek, rodzima giełda też powinna zaatakować szczyty. Zwłaszcza że wrzesień obfituje w wydarzenia, które dają bykom silny oręż w walce z niedźwiedziami.

1. Pierwszy sygnał dała Europa. W czwartek pozytywny impuls dla giełdowych byków popłynął z ust prezesa Europejskiego Banku Centralnego. Mario Draghi ogłosił przeprowadzenie programu skupu obligacji zagrożonych państw ze strefy euro.

2. Fed pobudzi byki. Wszystko wskazuje na to, że amerykański bank centralny po raz trzeci uruchomi prasy drukarskie. Goldman Sachs przewiduje, że stanie się to jeszcze w tym tygodniu. Kolejna runda luzowania ilościowego jest wyczekiwana przez rynek od wielu miesięcy. Piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy utwierdziły analityków w przekonaniu, że Fed znowu zaleje rynek dolarem.

3. Rynki kupują spokój. Od 2,5 roku cała Europa żyje problemami Włoch i Hiszpanii.

Zagrożenie, że obie gospodarki podzielą los Grecji, paraliżuje rynek finansowy. Program ogłoszony przez EBC daje na szczęście gwarancję, że wspomniane państwa poradzą sobie z obsługą zadłużenia. Czy oznacza, że problem zostanie rozwiązany raz na zawsze? Oczywiście nie. Mario Draghi po raz kolejny kupuje czas. Działanie EBC tylko na chwilę uspokoi inwestorów. Widmo upadku strefy euro zostanie jednak oddalone w czasie. Jaki ma to związek z warszawską giełdą?

Jeżeli w Europie zapanuje spokój, zagraniczny kapitał portfelowy z pewnością poszuka bardziej ryzykownych aktywów. Powinno to oznaczać napływ gotówki na rynki wschodzące — w tym polski parkiet. Wzrost aktywności „grubych ryb” z reguły zachęca także do zakupów rodzime fundusze inwestycyjne oraz inwestorów indywidualnych.

4. Wykresy nie kłamią.

Warszawska giełda z zazdrością spogląda na starszego brata zza oceanu. Podczas gdy WIG od 12

miesięcy porusza się w trendzie bocznym, amerykańskie indeksy biją kilkuletnie rekordy. — S&P 500 wybił się górą z konsolidacji, sugerując kontynuację wzrostów na najbliższych sesjach. Minimalny zasięg ruchu należy szacować na 1455 pkt, ale indeks może sięgnąć nawet okolic 1500 pkt — uważają analitycy DM PKO BP. Technicy widzą również szansę na umocnienie WIG20. — Na razie brak sygnałów zakończenia ruchu i najbliższe sesje powinny przynieść jego kontynuację do 2365 pkt lub nawet w okolicę 2405-2415 pkt — uważają specjaliści DM PKO BP.

Jeżeli założymy, że światowe giełdy nie mają paliwa do dalszych zwyżek, ze względu na słabe fundamenty gospodarki, wtedy warto postawić pytanie: w jakiej kondycji znajdowała się gospodarka w marcu 2009 r.?

Odpowiedź brzmi: w podobnej jak dzisiaj. Od tamtego czasu indeksy zyskały kilkadziesiąt procent. Banki centralne interweniują, wtedy gdy inne środki nie przynoszą rezultatu. Do tej pory działania podejmowane przez bankierów przekładały się na zwyżki cen akcji. Fed i EBC interweniowały w 2009 r. Robią to także w tym roku. Pomimo braku uzasadnienia w twardych danych makro jest szansa, że najbliższe miesiące będą należały do obozu byków. Wystarczy, że inwestorzy uwierzą w stare giełdowe porzekadło. Im gorzej, tym lepiej.