6 mln zł wyda Polska Tele-Sieć Przetargowa

Zgutka Małgorzata
opublikowano: 2000-04-05 00:00

6 mln zł wyda Polska Tele-Sieć Przetargowa

Inwestycje mają zwrócić się za dwa lata

TELEFON I INTERNET: Produkty z pierwszego katalogu można było licytować tylko przez telefon. Podczas drugiej aukcji wykorzystamy również Internet — informuje Adam Bitterman, dyrektor generalny Polskiej Tele-Sieci Przetargowej. fot. Grzegorz Kawecki

Polscy konsumenci mogą już telefonicznie licytować produkty, które chcą kupić. W pierwszej tele-aukcji udział wzięło ponad 5 tys. osób. Jednak tylu uczestników nie zapewniło jej organizatorowi, firmie Polska Tele-Sieć Przetargowa, zysku.

Przedstawiciele Polskiej Tele-Sieci Przetargowej zdają sobie sprawę z tego, że na kilku pierwszych aukcjach nie będą zarabiać.

— Podobne aukcje prowadzimy w Izraelu, Ameryce Południowej i USA. Stąd wiemy, że początki są trudne. Ludzie muszą przekonać się do licytowania ceny produktu przez telefon i firmy, która to organizuje — tłumaczy Adam Bitterman, dyrektor generalny Polskiej Tele-Sieci Przetargowej.

Zasady gry

Polska Tele-Sieć Przetargowa raz w miesiącu dołącza do „Gazety Wyborczej” swój katalog, w którym przedstawione są wystawione na aukcję produkty. Ich ceny wywoławcze stanowią 10 proc. wartości rynkowej. Zainteresowani posiadacze kart kredytowych dzwonią pod numer 0 801... i podają swoją cenę produktu. Za każde zgłoszenie klient płaci opłatę przetargową, której wysokość waha się od 10 do 25 zł. Jest ona automatycznie ściągana z jego konta i przepada w przypadku niewylicytowania wyrobu. Przy każdym produkcie można podać maksymalnie pięć propozycji cenowych (za każdym razem ponosi się opłatę). Dzwoniąc co dwie godziny pod specjalny numer, klient może sprawdzić, czy jego oferty znajdują się w grupie wygrywających. Produkt kupuje osoba, która podała najwyższą jego cenę.

— W pierwszym katalogu oferowaliśmy klientom 100 różnych produktów. Docelowo planujemy, że będzie ich ponad tysiąc — tłumaczy Adam Bitterman.

Twierdzi, że firma kupuje je po promocyjnych, nie obciążonych żadnymi marżami cenach.

— Większość producentów chce z nami współpracować i nie ma nic na przeciwko temu, by ich wyroby znalazły się w naszym katalogu. Do tej pory tylko jedna firma nie chciała uczestniczyć w aukcji — mówi Adam Bitterman.

Na czym zarabiają

Głównym źródłem zysku Polskiej Tele-Sieci Przetargowej są opłaty uiszczane przez uczestników licytacji. Płaci jej również firma, której produkty przedstawione są w katalogu (16 tys. zł za jedną stronę).

— Zostaje nam również marża udzielana przez producentów. Są produkty, które cieszą się dużym zainteresowaniem i zarabiamy na nich krocie. W każdym katalogu trafiają się jednak wyroby, do których musimy dokładać — wyjaśnia Adam Bitterman.

Podczas pierwszej aukcji w Polsce najwięcej telefonów dzwoniło w sprawie kupna samochodów.

— Dużym sukcesem będzie, gdy za trzy miesiące podczas sprzedaży wyrobów z czwartego katalogu, w aukcji weźmie udział ponad 40 tys. klientów. Nasza grupa docelowa jest ograniczona. Na razie z tej formy sprzedaży może korzystać 1,5 mln posiadaczy elektronicznych kart kredytowych — wyjaśnia Adam Bitterman.

Brakuje konkurencji

Zdaniem dyrektora generalnego Polskiej Tele-Sieci Przetargowej, ta forma sprzedaży będzie przeżywała boom za dwa lata. Biznesplan zakłada, że firma zacznie przynosić zyski w 2001 roku.

— Kapitał firmy wynosi 2,3 mln zł. Zainwestowaliśmy w Polsce 1,5 mln USD (ok. 6 mln zł) — informuje Adam Bitterman.

Udziałowcami Polskiej Tele-Sieci Przetargowej są Polska Korporacja Inwestycyjna, amerykański bank inwestycyjny GKM i izraelska grupa medialna Yediot Ahronot.

— W większości krajów mamy konkurencję. W Izraelu licytację przez telefon organizują dwie firmy. Roczny obrót powiązanego z nami podmiotu w Tel-Awiwie wynosi ponad 200 mln USD. W USA przez telefon licytuje się również używane rzeczy — informuje Adam Bitterman.