A jeżeli Polska przestanie się szybko rozwijać?

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-05-26 20:00

Ostatnie dwie-trzy dekady były dla polskiej gospodarki tak dobre, że dziś dość powszechnie przyjmuje się, iż czekać nas może tylko kontynuacja szybkiego wzrostu. Gdy rozmawiam z ludźmi z innych krajów, prawie zawsze słyszę optymistyczne oceny dotyczące Polski. A jeżeli to jest szczyt optymizmu i dalej będzie gorzej? Chciałbym poddać taki scenariusz pod dyskusję. Nie żeby straszyć, ale znaleźć potencjalne słabości i zastanowić się nad walką z nimi.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Kilka dni temu uczestniczyłem w seminarium makroekonomicznym, podczas którego w gronie ekonomistów regularnie dyskutujemy nad najważniejszymi trendami makroekonomicznymi w Polsce i na świecie. Jedna z osób – a dyskutujemy w formule Chatham House, więc nie zdradzam afiliacji – postawiła ciekawą i wartą uwagi tezę: potencjał rozwoju Polski wkrótce będzie niższy niż 2 proc. rocznie. Chodzi o perspektywę od 5 do 10 lat. Jeżeli tak by się wydarzyło, oznaczałoby to istotne wytracenie dynamizmu gospodarczego, ponieważ przez ostatnie 20 lat rozwijaliśmy się w tempie prawie 4 proc. rocznie.

Ciekawsze niż liczby są tu argumenty. Na wyraźne spowolnienie rozwoju mogą złożyć się trzy zjawiska.

Po pierwsze, patrząc od strony popytowej, Polska rozwijała się – szczególnie w ostatnich 10-15 latach – w dużej mierze dzięki wzrostowi eksportu. Nie da się tego kontynuować w tak dynamiczny sposób jak do tej pory, ponieważ relacja eksportu do PKB jest w Polsce wyjątkowo wysoka jak na wielkość kraju. Wynosi ponad 60 proc., podczas gdy w Korei jest to niecałe 50 proc., we Włoszech niecałe 40 proc., a w Niemczech równo 50 proc. Włączanie firm z Polski w międzynarodowe łańcuchy dostaw nie może przebiegać tak szybko jak w ostatnich 10-20 latach.

Po drugie, patrząc od strony podażowej, Polska rozwijała się bardzo szybko dzięki dynamicznemu zwiększaniu wydajności, z jaką wykorzystuje się kapitał i pracowników. Tej wydajności też nie da się jednak dalej szybko zwiększać, ponieważ jest już zbliżona do poziomu cechującego amerykańską gospodarkę. Innymi słowy, z maszyn i ludzi wyciskamy bardzo dużo i nie możemy już rozwijać się szybko tylko dzięki wyciskaniu jeszcze więcej. Potrzebujemy więcej maszyn, czyli kapitału fizycznego.

I wreszcie trzeci czynnik, też podażowy, czyli zasoby pracowników. Będzie ich coraz mniej ze względu na recesję demograficzną. Przez ostatnie 10 lat ten czynnik został niejako złagodzony przez imigrację Ukraińców, ale teraz dopływ imigrantów prawdopodobnie się zmniejszy lub zatrzyma.

Te argumenty mają sens i możemy sobie wyobrazić scenariusz, w którym polska gospodarka istotnie wytraca dynamikę. Jest jednak kilka kontrargumentów na każdy z powyższych punktów lub patrząc z innej strony – kilka zmian, których możemy dokonać na poziomie firm i kraju, by podtrzymać tempo rozwoju.

Polski eksport niewątpliwie będzie rósł wolniej niż w ostatniej dekadzie. Trudno będzie powtórzyć taką falę outsourcingu produkcji i usług do naszego kraju, jakiej doświadczyliśmy, tym bardziej że Polska staje się stopniowo krajem coraz droższym. Eksport może jednak rosnąć dzięki stopniowemu przesuwaniu się w górę hierarchii wartości dodanej. Na przykład w motoryzacji możemy eksportować relatywnie więcej usług B+R, a relatywnie mniej prostych części. Zalążki tego procesu już widać. Większą rolę w popycie powinny natomiast niewątpliwie odgrywać inwestycje prywatne, a możliwe też, że inwestycje publiczne.

Inwestycje będą też kluczem do dalszego zwiększania PKB w przeliczeniu na pracownika. Ważną rolę w stymulowaniu inwestycji może odegrać wzrost płac, który powinien zwiększać bodźce dla firm do automatyzacji. Istotne jest jednak to, że inwestycji nie da się na dużą skalę zwiększyć bez wzrostu relacji kredytu do PKB. A Polska należy do krajów o najszybszym… spadku tej relacji na świecie. Coś u nas nie działa w finansowaniu inwestycji – trudno powiedzieć, czy to kwestia popytu na kredyt, czy jego podaży. Musimy jednak odblokować kredytowe finansowanie inwestycji w kapitał produkcyjny, inaczej nie będziemy się rozwijać.

Jeżeli chodzi o podaż pracy, to wciąż mamy duży potencjał zwiększania aktywności zawodowej. Aktywność w Polsce jest już wprawdzie na poziomie średniej europejskiej, ale biorąc pod uwagę tempo rozwoju i wzrost popytu na pracę, powinniśmy być powyżej tej średniej – bliżej liderów takich jak kraje skandynawskie. Kluczem do tego jest m.in. aktywność osób powyżej 50 roku życia oraz elastyczne formy zatrudnienia, które pozwoliłyby na pracę w niepełnym wymiarze godzin.

Sądzę, że możemy patrzeć na przyszłość polskiej gospodarki optymistycznie, ale musimy zdawać sobie też sprawę, że im wyżej jesteśmy, tym trudniej będzie o dalszy progres, który będzie też wymagał więcej zmian.