Po wprowadzeniu tzw. ozusowania umów-zleceń w styczniu tego roku w branży ochroniarskiej zredukowano zatrudnienie o nawet kilkadziesiąt tysięcy osób, a przedstawiciele największych firm na rynku wieszczą kolejne cięcia w związku z planowanym wprowadzeniem minimalnej stawki godzinowej na poziomie 12 zł. O ile dla spółek ochroniarskich zmiany w przepisach to problem, o tyle firmy produkujące elektroniczne systemy zabezpieczeń (ESZ), takie jak giełdowe AAT Holding, zacierają ręce.

— Rosnące koszty pracy ochroniarzy to duża szansa dla branży ESZ. W branży ochroniarskiej już zredukowano zatrudnienie o 10-15 proc., a obiekty muszą być przecież chronione. Spodziewamy się, że będą rosnąć zamówienia w segmencie telewizji dozorowej i kontroli dostępu, w pewnym stopniu także w systemach sygnalizacji napadu i włamania. Obecnie wartość rynku ochrony jest ośmiokrotnie większa niż rynku ESZ, ta proporcja będzie się zmieniać — mówi Mariusz Raczyński, prezes AAT Holding.
Rynek ochroniarski w Polsce jest, według Deloitte, wart około 8 mld zł. Tymczasem z wyliczeń firmy PMR, zrealizowanych na zlecenie AAT Holding, wynika, że rynek ESZ jest wart niespełna 1 mld zł. Dysproporcja ma się jednak zmniejszać.
— Rynek ESZ powinien rosnąć o co najmniej 6 proc. rocznie — dwukrotnie szybciej niż PKB. Motorem jest nowe budownictwo, zwłaszcza obiekty komercyjne, w mniejszym stopniu domy jednorodzinne. Od niedawna zaczyna się też rozwój rynku wymiany systemów, który w przychodach firm branży na zachodzie Europy odgrywa dużą rolę, a u nas dopiero raczkuje. W przypadku systemów przeciwpożarowych wymiany dokonuje się po około 20 latach przy generalnych remontach. Od ubiegłego roku rozkwita też wymiana analogowych kamer na systemy AHD, dzięki którym można osiągnąć znacznie lepszą jakość obrazu bez kosztownej wymiany okablowania — mówi Mariusz Raczyński.
AAT Holding, kontrolowany przez fundusz Argan Capital, który jesienią ubiegłego roku wprowadził spółkę na warszawską giełdę, jest czołowym graczem na polskim rynku ESZ — ma w nim około 16-procentowy udział. Od kilku lat wygląda też za granicę.
— Polska jest dla nas priorytetem, ale rynki zagraniczne przynoszą nam w tej chwili 12 proc. przychodów i na pewno będziemy się na nich rozwijać. W Rumunii po trzech latach osiągnęliśmy break even, na Węgrzech i w Holandii jesteśmy obecni od dwóch lat i w tej chwili nie mogę obiecać, że osiągniemy tam rentowność tak szybko jak w Rumunii. Myślimy o kolejnych rynkach UE, na które możemy wchodzić albo sami, albo dzięki przejęciu lokalnego dystrybutora — mówi Mariusz Raczyński.
W ubiegłym roku spółka zanotowała 187,5 mln zł przychodów ze sprzedaży, czyli o 9,6 proc. więcej niż rok wcześniej. Skorygowany zysk netto sięgnął przy tym 18,2 mln zł, czyli urósł o 7,8 proc. W samym czwartym kwartale sprzedaż skoczyła mocniej, bo o 21 proc.
— Wzrost sprzedaży, zanotowany w czwartym kwartale, to właśnie efekt wprowadzenia do oferty urządzeń AHD, a także nowej centrali Polon 6000 w zakresie systemów sygnalizacji pożarowej, dzięki której mogliśmy wejść do obiektów wielkopowierzchniowych. W pierwszych miesiącach tego roku obserwujemy wzrost sprzedaży, choć tradycyjnie czwarty kwartał jest w naszej branży najlepszy — mówi Mariusz Raczyński.
Zgodnie z zapowiedziami z prospektu, AAT Holding nie zamierza wypłacać dywidendy z ubiegłorocznego zysku. Prezes podtrzymuje jednak, że zarząd spółki zamierza rekomendować wypłatę dywidendy w 2017 r., a docelowo AAT Holding ma oddawać akcjonariuszom połowę zysku netto.