Anna Sierpińska: Rodzina dała mi moc

Notowała Karolina Guzińska
opublikowano: 2011-12-08 13:03

Bardzo ważni w moim życiu są ludzie, którzy się w nim pojawili. Gdyby nie oni, byłabym kimś zupełnie innym - mówi Anna Sierpińska (Jeronimo Martins), zdobywczyni 1 miejsca w rankingu 100 Kobiet Biznesu.

Jestem mamą — to moja najważniejsza,najbardziej świadoma rola. W pracy jestem szefem i pracownikiem. Lubię bezpośrednie kontakty z ludźmi, nie lubię hierarchii ani ślepego posłuszeństwa. Jeśli ktoś się ze mną zgodzi bez dyskusji trzy razy z rzędu, to jest to dla mnie podejrzane. Czasem się upieram, trudno mnie przekonać.

Również dlatego, że posługuję się intuicją, a wtedy decyzje trudno racjonalnie umotywować. Intuicja to oczywiście suma doświadczeń, wypadkowa mojej kariery i wyborów, a nie emocja wiążąca się z ryzykiem.

Na moje życie ogromny wpływ mieli ludzie,którzy się pojawili na mojej drodze. Gdyby nie oni, byłabym kimś zupełnie innym. Poczynając od zawsze wspierających rodziców, rodziny i przyjaciół, przez współpracowników, ludzi, którzy ze mną pracowali z wielkim zaangażowaniem i pasją, oraz szefów, którzy potrafili mnie zainspirować, odkryć nowe możliwości. Trudno przecenić wagę takiego wpływu. Daje mi to moc przez całe życie.

Studiowałam technologię żywności na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Po studiach wyjechałam do USA. Tam, obserwując pracę kuzynki, która jest pediatrą, nauczyłam się, co to znaczy osiągnąć dużo własną pracą. Wróciłam do Polski i sama zaczęłam pracować. Angażowałam się wtedy może bardziej niż większość, chociaż nie miało to jeszcze przełożenia na status społeczny czy poziom życia.

Może właśnie dzięki pobytowi w Stanach czułam, że praca to coś więcej niż etat i konieczność samego przebywania w biurze.

Że może zrobić w życiu wielką różnicę. Pierwszym zajęciem, jakie podjęłam, była praca tłumacza z angielskiego w firmie handlowej.

Z czasem zaczęłam uczestniczyć w negocjacjach handlowych i zauważono, że radzę sobie ze sprawami handlu i marketingu. W 1995 r. przejęła nas firma Jeronimo Martins.

Odbierałam akurat dyplom MBA Wielkopolskiej Szkoły Biznesu i Uniwersytetu Nottingham. Podobał mi się styl Portugalczyków, potrafili mnie motywować, inspirować, sprawiać, że się rozwijałam. Firma chciała zbudować w Polsce markę Biedronka, rozwinąć sieć sklepów.

Liczyły się zaangażowanie, profesjonalizm, efektywność. Można było iść tylko w górę. To przyciągało wielu wartościowych ludzi, z którymi miałam i mam szansę pracować i którzy tak jak ja rozwijali się, robili kariery  i w większości są w firmie do dziś. Marketing Biedronki, którym wiele lat zarządzałam, opierał się na jasnej strategii polegającej na zapewnieniu klientom wysokiej jakości produktów w niskich cenach, dzięki czemu firma stała się liderem w swojej branży i najchętniej odwiedzanym sklepem w Polsce.

Regularnie kupuje w nim ponad 60 proc. Polaków. Myślę, że nie bez znaczenia jest to, że Biedronka jest firmą rodzinną. Ludzie pracują tu latami, czują, że coś współtworzą, ich praca ma znaczenie.

Nasze kampanie reklamowe są humorystyczne, bo stwierdziliśmy, że Polacy to lepiej odbierają — jako naród mamy dystans do swoich słabostek, nie traktujemy życia tak poważnie, jak to się niektórym wydaje. Teraz nasze pomysły są kopiowane.

Dobrze rozumiem klienta, a właściwie klientkę sklepów spożywczych, bo sama nią jestem.

Polski rynek jest specyficzny — zakupy robimy codziennie, a nie raz w tygodniu jak na przykład w Portugalii. Kupujemy często i na tym musi się opierać strategia firmy, codziennie musi być w sklepie coś specjalnego, ale ceny i jakość muszą być gwarantowane.

Praca to dla mnie pasja, przyjemność. Lubię świadomość, że mogę współuczestniczyć w tworzeniu nowych rozwiązań, takim małym zmienianiu świata na lepsze. Cieszy mnie, kiedy moje pomysły się sprawdzają, a ludzie, którzy w tym uczestniczą, mają satysfakcję z tego, co udało się nam wspólnie osiągnąć.

Na początku byłam w firmie tłumaczem, potem specjalistą ds. handlu, później menedżerem ds. marketingu. Dyrektorem marketingu zostałam w 2000 r., a w 2005 moje obowiązki zostały rozszerzone o komunikację i public relations. Od zeszłego roku jestem członkiem zarządu i odpowiadam za sprawy personalne.

Zatrudniamy 35 tys. pracowników, w tym 28 tys. kobiet. To znaczy, że bierzemy odpowiedzialność za mniej więcej 35 tys. dzieci pracowników. Od początku współtworzyłam CSR firmy, czyli program odpowiedzialności społecznej. Już sześć lat trwa nasz program „Biedronka Dobre Życie”.

Szokuje mnie rozmiar ludzkich tragedii, trudności w codziennym funkcjonowaniu rodzin z chorymi dziećmi. Dlatego stworzyliśmy program pomocy dla niepełnosprawnych dzieci naszych pracowników, z którego pomoc — m.in. wózki inwalidzkie, inhalatory, pompy insulinowe, aparaty słuchowe, buty ortopedyczne, łóżka rehabilitacyjne — otrzymało już ponad 400 dzieci.

Mamy też program profilaktyki zdrowotnej, organizujemy bezpłatne badania mammograficzne i cytologiczne. Traktujemy to również jako akcję edukacyjną. W tym roku po raz pierwszy na plakacie są nasze dwie pracownice. U jednej w wyniku tych badań zdiagnozowano raka, którego udało się wyleczyć. Druga zrobiła badania pod wpływem historii koleżanki. Obie zgodziły się wziąć udział w kampanii, która jest dla mnie bardzo ważna, bo wiem, że może uratować komuś życie.

Mój największy sukces to — oprócz współtworzenia marki Biedronka — właśnie siła naszych akcji społecznych. Nasza firma to społeczeństwo w pigułce: w większym stopniu kobiet i dzieci niż mężczyzn, życie w małych miastach, w obszarach mniej zamożnych.

I doświadczenie, że firma, która osiąga sukces, może również stworzyć jakieś czyste dobro. Kariera przyszła do mnie sama, każdy kolejny awans był zaskoczeniem. Ja po prostu zawsze starałam się jak najlepiej wykonać to, co mi powierzono. Zawsze miałam swoje zdanie, nowe propozycje, pomysły. Jestem dumna z tego, że tyle osiągnęłam, ale wiem, że muszę uważać, by zachować równowagę między pracą a życiem osobistym.

Nie mam tendencji do pracoholizmu. Każdą wolną chwilę z przyjemnością spędzam z moim życiowym partnerem i naszym 3,5-letnim synkiem Krzysiem, z rodziną, przyjaciółmi jeszcze z czasów studiów. Doceniam to, co mam. Nie czuję, żebym musiała z czegoś w życiu rezygnować.