Apel w sprawie Fagora

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2014-12-15 08:50

Jeśli oferta BSH na zakup wrocławskiej fabryki zostanie odrzucona, w marcu nic z niej nie zostanie.

— Błagam panią syndyk, by przedstawiła ofertę BSH radzie wierzycieli — w ten dramatyczny sposób Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, zwraca się do syndyk, która od roku bezskutecznie próbuje sprzedać fabrykę AGD FagorMastercook. BSH złożyło jedyną ofertę w postępowaniu, w którym nie było warunków brzegowych dotyczących ceny i utrzymania zatrudnienia, jedynym wymogiem natomiast wadium wysokości 15 mln zł.

Z informacji „PB” wynika, że BSH zaproponowało 85 mln zł bez gwarancji utrzymania zatrudnienia. Chce najpierw zwolnić pracowników, a potem zainwestować 120 mln zł i stworzyćnawet 500 etatów. To drugie podejście giganta do wrocławskiego zakładu. Wcześniej proponował 27 mln EUR i utrzymanie 350 pracowników.

Dziś odbędzie się spotkanie rady wierzycieli. Według prezydenta Rafała Dutkiewicza, syndyk zamierza odrzucić ofertę BSH, nie przedstawiając jej radzie złożonej z trzech banków, przedstawicieli miasta, urzędu skarbowego i poddostawców. Planuje natomiast rozmowy z dwiema grupami — związaną z Christopherem Jasiakiem, lokalnym biznesmenem, prezesem spółki EEI3 należącej do Esperotia Energy Investments z branży energii odnawialnej, w której inwestorami są fundusze inwestycyjne, oraz grupą dawnego kierownictwa fabryki. Pierwsza grupa obiecuje utrzymanie 750 etatów, ale tylko pod warunkiem, że będzie mieć zlecenia.

- Te oferty są wirtualne. BSH daje gwarancję, że zwalniani pracownicy dostaną dziewięć pensji plus perspektywę zatrudnienia w zakładzie produkującym AGD. Syndyk nie miała pieniędzy na wypłacenie odpraw osobom zwolnionym w listopadzie, szuka pieniędzy na wynagrodzenia za grudzień, będzie kłopot z pensjami w styczniu, lutym i marcu. Prowadzi nas jak lemingi nad przepaść – denerwuje się Leszek Bąk, szef zakładowej Solidarności i członek rady nadzorczej FagorMastercook.

W fabryce są dwie linie produkcyjne: pralek i kuchenek. Pierwsza jest nowoczesna i produkuje na zlecenie Cevital pod marką Brandt. Towary trafiają do Francji i Algierii. Jednak Cevital właśnie zainwestował w Algierii 200 mln EUR i wkrótce będzie produkować pralki samodzielnie. Do Wrocławia mogą trafiać zlecenia, ale już wiadomo, że marże musiałyby być jeszcze niższe. Tymczasem już 2014 r. zadłużenie fabryki urosło o 40 mln zł i przekracza dziś 300 mln zł. Linia kuchenek jest przestarzała i produkty nie spełniają wchodzących w 2015 r. unijnych norm etykietowych.

To kolejna próba sprzedaży zakładu. 22 września te same trzy grupy wchodziły w grę jako potencjalni inwestorzy. Warunki były jednak wyśrubowane: nabywca miał przejąć wrocławską fabrykę z 700 pracownikami, a cena wywoławcza wynosiła 270 mln zł (zakład został wyceniony na 315 mln zł). Nikt nie złożył oferty.